A co to jest?
A jeśli mi pan nie wierzy, że jestem waszą wnuczką, to możemy zrobić testy DNA.- skończyłam swój wywód i spojrzałam na niego. On zamiast coś powiedział, prychnął pod nosem i z urażoną miną wyszedł. Już nie patrząc na nic, po prostu usiadłam na środku salonu i dałam łzom swobodnie płynąć.
-Olga, nie przejmuj się, on się przystosuję do tej sytuacji, tylko musisz mu dać szansę.- powiedziała babcia, pomagając mi tym samym wstać.
-Ale ja już tak nie mogę. Tęsknię za moimi przyjaciółmi, a tu nawet pożyczonego konia nie mogę mieć. Kocham te zwierzęta, a wiem, że koń nieoswojony idzie nawet do rzeźni. Nie chcę tego, więc chcę spróbować go oswoić. Proszę pozwól mi.- spojrzałam na nią błagalnie.
-Jeśli o mnie chodzi, to rób z tym koniem co chcesz. A co do przyjaciół to mam mały prezent dla ciebie.- wstała i podeszła do jakiejś komody. Otworzyła jakąś szufladę i wyciągnęła białą kopertę. Następnie z tym podeszła do mnie i z uśmiechem na twarzy, podała mi to.
-A co to jest.?- spojrzałam na nią, a potem na kopertę. Powtórzyłam to czynność kilka razy.
-Jeśli otworzysz, to się sama przekonasz.- uśmiechnęłam się i z uśmiechem mnie popędziła do otworzenia tego.
-No dobrze, ale ja nie powinnam niczego przyjmować.- powiedziałam i otworzyłam kopertę. Zawartość mnie po prostu z nóg zwaliła.Otwieraj i nie marudź.- zaśmiała się babcia i szturchnęła mnie lekko łokciem.
W kopercie znajdują się bilet do Kanady, pieniądze i jakieś klucze.
-Ale, co to? Z jakiej okazji?- zaczęłam się jąkać, bo nie wiedziałam co sensownego powiedzieć. Chciałabym ci wynagrodzić trochę to, jak się mój mąż zachowuję. W mieszkaniu będzie czekała na ciebie jeszcze jedna niespodzianka.- uśmiechnęła się lekko do mnie, obejmując mnie ramieniem.
-Ale ja nie mogę tego przyjąć. Nie wiem nawet jak tam do ciebie dojechać. A co powie twój mąż?- znowu zaczęłam zasypywać ją pytaniami.
-Musisz to przyjąć. Nie chcę, żebyś się tu nudziła, a wakacji masz jeszcze dwa tygodnie, więc na kilka dni możesz lecieć. Twoja mama miała do ciebie zaufanie, więc ja także mam, ale jak coś wywiniesz, to ja nie będę taka miła. Może twoja mama o tym kiedyś wspomniała. A to co on powie, to mnie jakoś nie obchodzi. Za swoje pieniądze to kupiłam, więc nie powinien nic powiedzieć.-Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że się na mnie nie zawiedziesz.- uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam na jej szyję.
-Leć się pakować, bo samolot masz jutro o 6:30, a trzeba wcześniej trochę wyjechać.- powiedziała babcia.
-Dobrze i jeszcze raz bardzo dziękuję.- pocałowałam ją w policzek i poleciałam na górę. W pokoju od razu dopadłam się do torby podróżnej. Lecz zanim zaczęłam pakowanie, to sprawdziłam, na ile dni lecę. Tak jak przypuszczałam całe, okrągłe 5 dni!!wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, kilka bluzek, jakąś bluzę, moją skórę, wysokie trampki i oczywiście rzeczy do biegania. Nie zapominając także o ładowarce i laptopie. Zwarta do wyjście, wszystko położyłam koło drzwi, a sama udałam się po łazienki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam ze tak dlugo nie pisalam, ale nie mialam dostepu do komputera, wiec dzisiaj napisze troszke rozdzialow. Od teraz pisze numerki zamiast tytuly rodzialow. Jeszcze raz przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top