Rozdział pierwszy.

'Obudziły mnie poranne promienie slońca. Wstałam z łóżka i przetrałam oczy. Z dołu już było słychać kłótnie rodziców i płacz siostry. Westchnęłam, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Zdjęłam piżamę i spojrzałam na moją posiniaczoną klatkę piersiową. Dotknęłam rany, którą wczoraj zrobił mi ojciec na ramieniu bo spóźniłam się do domu. Bolało nadal. Opłukałam twarz wodą i weszłam pod prysznic. Wychodząc z łazienki poszłam do pokoju po torbę i odłożyć piżamę. Potem zeszłam na dół i chciałam wyjść z domu.

- A może coś zjedz.?! - Krzyknął ojciec

- A może nie.? - Odpowiedziałam.

- Masz zjeść.!

- Spadaj.! Nie zamierzam jeść żadnego głupiego śniadania.!

- W takim razie nigdzie nie idziesz. - Rzuciła mama.

- Gońcie się - Powiedziałam i szarpnęłam za klamkę.

- Wracaj tu głupia gówniaro i jedz.! - Warknął ojciec szarpiąc mnie za rękę i uderzając mnie w plecy.

Wturlałam się do domu po czym szybko się podniosłam i wzięłam jabłko. Rzuciłam się do drzwi i wybiegłam sprintem z domu. Udałam się w kierunku mojego ulubionego miejsca w parku gdzie raczej nikt nigdy nie chodził. Nigty tam nikgono nie widzę, jest tam czystko bez butelek, papierosów i tym podobnych. Ciężko się biega z bolącymi plecami ale jakoś trzeba sobie radzić. Tym bardziej w takiej rodzinie. 

W pewnym momencie zabrakło mi sił więc stanęłam żeby odpocząć, i nagle momentalnie poczułam coś na sobie.

- O Boże, przepraszam,  nie chciałem.! - Powiedział ktoś.

- Patrz jak leziesz.! To jest gorące.! - Odpowiedziałam.

- Naturalnie, że gorące. To kawa. - Powiedział męski głos śmiejąc się.

Spojrzałam na chłopaka. Miał brązowe włosy i oczy oraz cudny uśmiech.

- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem George, a ty.?

- Caterina.

- Ładne imię. Jak będziesz czegoś potrzebowała to przyjdź,albo dzwoń. - Chłopak podał mi kartkę z adresem i numerem.

- Mieszkasz sam.? - Spytałam.

- Nie. Z trzema kumplami. To jak coś to dzwoń a,bo przyj...co to.? - Urwał chłopak patrząc na ranę na moim ramieniu.

- Yyy...rana, nie widać.? Sory muszę już lecieć. Pa - Powiedziałam dalej biegnąc sprintem.

- Pa Cat. - Usłyszałam za sobą. Pierwszy raz ktoś powiedział na mnie Cat...to...to miłe czucie.

Biegłam w zamyśleniu aż dotarłam do parku. Prawie na samym końcu parku był bluszcz. Każdy chyba myślał, że to już koniec ogrodzenia, ale nie. Za tym bluszczem znajdowało się moje królestwo, mój świat, o którym nikt nie miał bladego pojęcia ( a przynajmniej nikt z mojej rodziny ) nawet przyjaciele ( Ta...przyjaciele, którzy mnie obgadują przy pierwszej lepszej okazji ) . To miejsce jest nikomu nie znane pewnie też dlatego, że park ogrodzony jest murem, który cały pokryty jest bluszczem, więc gdy się pójdzie od wewnątrz wydaje się jakby park już się kończył, a gdy idzie się od wewnątrz wydaje się jakby było to ogrodzenie parku. gdy powiem komuś o tym miejscu to znaczy, że darzę go wielkim zaufaniem. Do tej pory nikogo takiego nie miałam.

Usiadłam pod drzewem i wpatrywałam się w kartkę z wypisanym numerem telefonu i adresem zamieszkania. Ten George to ma fajnie. Mieszka ze swoimi przyjaciółmi. Bez rodziców, którzy go biją, wiecznie się kłócą i w ogóle mieszka bez patologicznej rodziny. Z tego co widziałam ma markowe ciuchy i stać go żeby pić najlepszą kawę w okolicy. No a co najlepsze...ma przyjaciół, a nie to co ja. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. To mama do mnie dzwoniła, żeby s[ytać się gdzie jestem. Trzeba było skłamać, że u Megan. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, gdzie była wyświetlona godzina. Uznałam, że 15:10  to nie jest późno, więc położyłam się pod drzewem, włożyłam do uszu słuchawki i...i w tedy zasnęłam, bo urwał mi się film.

Gdy obudziłam się było około 19:00 , a do domu trochę mam. Podniosłam się, więc z ziemi, otrzepałam ubranie i udałam się w kierunku domu. Wiem, że gdy przyjdę do domu czeka mnie awantura ale wolę żeby mnie znowu uderzył niż aby się na mnie wyżywali. Jak się będą drzeć to przestanę ich słuchać i będzie cudownie. Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej stare obtłuczone jabłko. Szybko je zjadłam, a ogryzek gdzieś wyrzuciłam. Nasłuchiwałam czy nikt nie idzie by nie zauważona wyjść z mojej kryjówki. Jak zawsze nikt nie zwrócił na mnie uwagi.

Po 45 minutach byłam już przy domu. Oczywiście oberwało mi się i dostałam w brzuch, ale to codzienność, więc... przyzwyczajenie. Pobiegłam do swojego pokoju i zakluczyłam drzwi. Otworzyłam okno i wyszłam przez nie. Przedtem powiedziałam rodzicom, że przez jakiś czas nie będzie mnie w domu i za to też oberwałam ale się w końcu zgodzili. Sprawdziłam numer na kartce od chłopaka o imieniu ' George ' i poszłam w tamtym kierunku. 

Dom pod owym adresem znajdował się dosyć daleko, ale w końcu tak dotarłam. Zapukałam do drzwi.

- Geo.! Otwórz.! - Usłyszałam czyjś głos.

- No dobra, spokojnie, już idę.! - odpowiedział mu George.

Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stał George.

- Hej...pamiętasz mnie.? - Powiedziałam z niepewnym śmiechem.

Chłopak nie odpowiedział.

- Wylałeś na mnie kawę na mieście... - Przypomniałam.

- Ah tak.! Już pamiętam.! - Uśmiechnął się.

- Ta...no właśnie. Pamiętasz, powiedziałeś, że jak będę czegoś potrzebować, to mam przyjść.

- No tak...a czego potrzebujesz.?

- Ym...no ciebie.

- Uuu...- Usłyszałam chór chłopaków z innego pomieszczenia.

- Ale...do czego.? - Spytał George .

- Nie mam gdzie się podziać, na noc. Uciekłam z domu...mogłabym przenocować u was.?

- Tak.! - Odkrzyknął znowu chór.

- Ja mogę spać na ziemi ale po prostu... czy mogłabym u was.

- Tak, możesz, ale nie będziesz spała na ziemi tylko u mnie, a ja na ziemi - Powiedział chłopak uśmiechając się. - Wejdź.

-Nie. Nie pozwolę żebyś spał w własnym domu na ziemi.

- Naszym domu - Powiedział chłopak o czarnych włosach i tatuażem na ramieniu.

- Tak, przepraszam. - Odpowiedziałam.

- No to będziesz spała ze mną. Dam ci jakąś moją koszulkę, bo jestem ci ją winien za tą kawę i... 

- Nie, nie musisz mi dawać koszulki, przenocuję tutaj i już mi nic nie będziesz winien. - Przeszkodziłam Georgeowi.

- Dam ci tą koszulkę i nie marudź - Zaśmiał się i poszedł na górę. - Chodź za mną - Zawołał.

Uuu...- Powtórzyli chłopacy z salonu.

- Zmieńcie repertuar - Odpowiedziałam i mrugnęłam okiem wchodząc po schodach.

- Będzie się działo.! - Krzyknął jeden brunet o niebieskich oczach.

- Marzenia.! - Odkrzyknęłam ze śmiechem w głosie.

W pokoju Geo panował nieziemski porządek wszystko poukładane i na swoim miejscu, nie to co u mnie. George wyjął z szafy jedną z bluzek i wręczył mi ją. Zaprowadził mnie do łazienki gdzie ją założyłam. Po wyjściu z łazienki poszłam z powrotem do pokoju George'a i usiadłam na łóżku.

- No kładź się - Powiedział George siadając obok mnie. - Nie wstydź się. Mogę spać na dole. - Powiedział wstając i zgaszając światło. W pokoju zapanował mrok.

- Nie.! Jak ma być zgaszone światło to zostań, a po twojej stronie nie ma latarni...

- Co to ma zna...boisz się ciemności.?

- Tak...- odpowiedziałam spuszczając zmrok na ziemię.

- Nie ma się czego wstydzić. Będę tu skoro się boisz, a teraz się kładź bo widzę, że zmęczona jesteś - Powiedział George i położył się w łóżku.

- Dzięki George - Powiedziałam.

- Nie ma za co i...mów do mnie 'Geo'

- Dobrze. Dobranoc Geo.

- Dobranoc Cat.

___________________________________

Dziękuję za przeczytanie :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: