35.

PoV Patrice

Gwałtowną pobudką z rana był pisk, który budził nas już wczoraj. Poderwałam się dosyć gwałtownie, ale zaraz się uspokoiłam. Zapewne idzie się przyzwyczaić. Zdziwiło mnie jednak, że Carrie nie wstała. Zajrzałam do niej po cichu i miałam ochotę lekko się roześmiać. Spała sobie, tuląc poduszkę. Skoro Operator tego nie zrobił, ja także postanowiłam jej nie budzić. Ubrałam się, poczekawszy, aż zwolni się łazienka i zeszłam razem z pozostałą trójką na śniadanie. Operatora dziś nie było. Przy stole siedziała jedynie Sally, zajadając kanapki. Z resztą, na każdego z nas także czekała porcja. Posiłek mijał w dziwnej ciszy. Brianowi się nie dziwiłam, biegał całą noc po lesie. Domyślałam się, że chodzi o Carrie. Ja także nie drążyłam tematu. Ciszę przerwała Sally

- Kagekao przyjdzie - powiedziała, wyrywając nas z zamyślenia

- Co? - odpowiedział Toby, nie ogarniając

- Kageakao - rzekła Sally

- Ta, od razu. Może jeszcze Jeff - mruknął Brian. Wtedy zadzwonił dzwonek. Spojrzałam ogromnymi oczami na dziewczynkę, która najnormalniej w świecie dokończyła kanapkę i udała się do drzwi. Poszłam w jej ślady. W holu stał chłopak, ubrany na czarno biało. Czarna bluza i takiej samej barwy spodnie, czarno-biały szalik i maska. Dosyć dziwna maska. Jej czarna strona była wściekła, a biała połowa uśmiechnięta. Jako, że trzymał ją w dłoniach, widziałam jego twarz. Był on kudłatym brunetem, o ciemnych oczach, oraz lekko szarawej skórze

- Widzę tu kogoś nowego, kekeke. Witaj maleńka, jestem Kagekao, ale dla wielbicielek jestem gotów pójść na ustępstwa - powiedział, a na mojej twarzy rozkwitło zdziwienie. W tym samym czasie, tak uwielbiany Kagekao zdążył czknąć kilka razy i wdrapać się na sufit. Wtedy zauważyłam jego szpony

- Fallen Angel... - przedstawiłam się, dosyć skonsternowana - Wygodnie ci? - spytałam chłopaka, wiszącego z sufitu

- A żebyś wiedziała, kekeke. Nudna jesteś... - powiedział, poważniejąc. Zszedł z sufitu, a w tamtym momencie stanął przede mną Brian

- Tylko ją tknij, a Operator powyrywa ci te twoje pazury! - syknął

- Dobrze, dobrze. Nudziarze. Idę pomęczyć Toby'ego, kekeke - powiedział, a wymieniony przez niego chłopak przełknął ślinę i wybiegł z korytarza. Wiecznie znudzony wybiegł za nim

- Co to miało być? - spytałam, nadal skonsternowana

- Kagekao to nie istota. To stan umysłu - mruknął Tim, wracając do śniadania, a Brian odwrócił się do mnie

- Wybacz moją reakcję. On likwiduje "nudne" osoby - mruknął przepraszająco, a ja za to uśmiechnęłam się

- Dzięki - rzuciłam, po czym poszłam do kuchni. Chłopak poszedł za mną. Siedzieliśmy przy stole, gadając o takich bzdetach, jak pogoda, czy sny, kiedy usłyszeliśmy kroki. Do pomieszczenia weszła Carrie

- Hej... - przywitała się cicho. Zaprosiłam ją na miejsce obok mnie

- Hej. Jak się czujesz? - spytał Tim

- Nie najlepiej... Ale na pewno lepiej, niż wczoraj - mruknęła. Czułam, że nadal jest smutna

- Kanapkę? - spytał Brian

- Podziękuję. Mogłabym się tylko kawy napić, jeśli jest - rzekła, a jej prośba została spełniona. Posiłek prędko dobiegł końca

- Jakieś rozkazy na dziś? - spytałam

- Poduczymy was trochę - powiedział Brian z uśmiechem

PoV Brian

Poszliśmy do pokoju po swoje rzeczy. Każdy wziął, co tam chciał i ruszyliśmy w stronę sali ćwiczeń, która znajdowała się na tym samym piętrze, co nasz pokój. Ledwie otworzyłem drzwi, zauważyłem na twarzach dziewczyn zaskoczenie. Rzeczywiście, nasza sala miała dosyć imponujące wyposażenie, lecz dla mnie nie było ono już tak wyjątkowe. Oprócz normalnego wyposażenia, takiego, jakie można znaleźć na jakiejkolwiek siłowni, posiadaliśmy także strzelnicę, nieco bardziej, że tak powiem, zaawansowany sprzęt do ćwiczenia sztuk walki, to jest, takie specjalne manekiny, skład broni i kilka tym podobnych. Dodatkowo był tam jeszcze basen, więc pomieszczenie było dosyć spore. Rzuciliśmy nasze rzeczy w kąt. Głos zabrał Toby

- Spójrzmy prawdzie w oczy. Na poważniejszych misjach nigdy nie wiadomo, co może się przydać. Trzeba więc umieć chociaż w minimalnym stopniu wszystko, co wam pokażemy. Oczywiście każdy może znaleźć swoją pasję, którą będzie szczególnie rozwijał, ale musimy z grubsza popracować nad wszystkim. Od czego zaczynamy? - spytał Toby

- Ja jestem za małym pokazem, co kto umie - rzucił mój brat

- Czemu nie - pokiwałem głową, bo spodobał mi się ten pomysł

- Ścigajmy się! - zdecydował Toby. Nikomu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ustawiliśmy się na bieżni, wcześniej nastawiając stoper. Kiedy przyszedł czas, wszyscy wystartowaliśmy równo. Zaraz potem jednak można było dostrzec coraz większe różnice. Zdecydowanie na przodzie biegł Tim, za nim ja, ramię w ramię z Tobym i w niedalekim odstępie od nas dziewczyny, Carrie lekko z przodu. Po skończonym okrążeniu sprawdziliśmy nasz czas

- Ja piętnaście i pół sekundy, Tim trzynaście, Brian trzynaście i siedem setnych, Carrie piętnaście i pół, a Patka piętnaście i osiem setnych - odczytał Toby

- Przyzwoicie. Macie potencjał - pokiwał głową Tim

- Co dalej, nauczycielu? - spytała żartobliwie Patka

- Może spróbujecie wspinaczki, uczniowie? - spytał Toby. Dziewczyny popatrzyły po sobie i pokiwały głowami. Założyliśmy im uprząż i zaczęły się wspinać po ściance, na czas. Tutaj lepsza okazała się być Patrice. Może i nie szło im to zbyt szybko, ale przynajmniej bez większych pomyłek. Wreszcie, lekko zmęczone stanęły przed nami

- Trzeba będzie trochę nad tym popracować - mruknął Toby

- Przynajmniej nie robią tak jak ty - uśmiechnął się wrednie Tim. Już wiedziałem, o czym myśli, więc także się uśmiechnąłem

- A... Co on zrobił? - spytała Patka

- Nie zrobisz tego... - rzucił Toby, z prośbą wyczuwalną w głosie. Tim nie posłuchał

- Wlazł na sam szczyt ścianki i tam utknął. Musieliśmy go na gofry ściągać - zaśmiał się Tim

- To było dawno i nieprawda. Tak Brian? - postawił mocny nacisk na moje imię

- Owszem, dawno. Ale prawda - zadrwiłem, a Toby się zdenerwował

- Ja wam dam - mruknął

- Co? Lekcje ze wspinaczki? - podchwycił Tim i po chwili uciekał, goniony przez bruneta po całej sali. My za to tarzaliśmy się ze śmiechu po podłodze. Głupawkę przerwał nam donośny plusk. Spojrzeliśmy w stronę hałasu. Okazało się, że oboje wpadli do basenu. Zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej, a w ten czas oni zdążyli wyjść

- Dureń - mruknął Tim

- Sztywniak - odgryzł się Toby

- Debil

- Idiota

- Gofrożerca

- Łamaga

- Głu...

- Dosyć tego dobrego! - przerwała im Patka, ocierając łzy śmiechu - Dostaniemy te dalsze lekcje, czy nie? - kontynuowała, a chłopaki wrócili do nas. Po krótkiej wymianie zdań powróciliśmy do ćwiczeń. 

xxx

Siemanson! Tu mały psychopata! temu oto leniowi nie chce siem wstawić rozdziału, soł ja to robiem C;


Papatki od  Little_Psychopath_PL

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top