6. Druga szansa czy to, aby dobry pomysł?

Julek POV

Jak już wspominałem nie byłem jeszcze pewny jak powinienem do niego w tej chwili podejść. Raczej metodą "złego gliny" niewiele osiągnę. Czyli to odpada.

W takim razie może spróbuję podejść go delikatnie z uczuciowej strony? W końcu wiem jaki był kiedyś. Jak troszczył się o Starą Coronę i starał się ją ocalić. Do teraz pamiętam tego żywego choć czasami mocno nierozgarniętego czternastolatka, który był wręcz magnesem na kłopoty. Ale chyba właśnie to w nim lubiłem najbardziej. Wytrwałość...to, że mimo wielu niepowodzeń, nigdy się nie poddawał. Zawsze się podnosił i szedł dalej obraną przez siebie drogą.

Chociaż potem jak się okazało to była też spora wada, przez którą mało nie zginęliśmy, ale... kto by się tym teraz przejmował?

Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że wpatruję się w niego bez słowa już od jakiegoś czasu. Mimo to, nadal siedział niemal nieruchomo ze spuszczoną głową. Zaś na kolanach leżał jego nieodłączny...choć niecodzienny towarzysz jakim był szop. Jestem pod wrażeniem, że nie opuścił go nawet tutaj.

Zdawałem sobie sprawę, że cczarnowłosy wie o moim przybyciu. W końcu nie jest głuchy, a poza tym wychwyciłem jego ukradkowe spojrzenie w moim kierunku, gdy tylko stanąlem przed celą.

A milczenie z jego strony jasno oznacza, że nie ma zbytniej ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Ale nie zamierzałem tak łatwo rezygnować, skoro już tutaj byłem. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy jeszcze trafi się taka okazja.

- Cześć młody.- przywitałem się z nim, a raczej próbowałem, bo on nie wydawał się tym jakoś szczególnie zainteresowany. Bądźmy szczerzy, nawet nie spojrzał w moim kierunku.

- Varian, jeśli chodzi o...- podjąłem kolejną próbę, przeczesując lekko włosy na znak lekkiego poddenerwowania. Jednak tym razem chłopak odezwał się, tym samym przerywając mi w pół zdania.

- Jeżeli przyszedłeś tutaj tylko po to, aby powytykać mi co złego zrobiłem, albo jakim prawem zagroziłem rodzinie królewskiej czy zawiodłem wszystkich dookoła...to możesz sobie darować. Przez ten czas już dosyć się tego nasłuchałem.

Nkebieskooki zamilkł i choć w jego głosie wyczuwalna była nuta poirytowania czy znudzenia, ja dosłyszałem tam coś więcej. Może tylko mi się zdawało i wyobrażam sobie zbyt wiele, lecz przez krótką chwilę miałem wrażenie, że słyszę w wypowiedzi Variana pewiien wstyd czy też smutek. A to oznacza, że może jednak nie wszystko stracone.

- Nie. Nie po to tu jestem.- wyjaśniłem mu zgodnie z prawdą i po chwili wachania, przykucnąłem przez metalowymi prętami. Sam wiem, że ktoś stojący po drugiej stronie celi, dla uwięzionego nie wygląda zbyt przyjaźnie i zachęcająco.- Wiesz, powinienem wpaść tu już dawno, ale byliśmy w rozjazdach i tak jakoś wyszło.- dodałem, choć wiedziałem, że nie ma to większego znaczenia. Jednak chciałem z nim nawiązać normalną rozmowę...o ile będzie to możliwe.

Jednak tym razem chłopak nic nie powiedział, a jedynie powoli gładził grzbiet zwierzęcia leżącego mu na kolanach.

- No wiesz. W końcu tworzyliśmy kiedyś byczą ekipę, nie?- zażartowałem, na co ten wreszcie spojrzał na mnie zaskoczony, nie rozumkejąc do czego właściwie zmierzam. A skoro teraz miałem pewność, że mnie słucha, postanowiłem przekazać mu coś ważnego. I nawet jeśli nie zgodzi się na mój układ, mam nadzieję, że przemyśli to co usłyszy.- Posłuchaj mnie młody. Doskonale wiem jak możesz się teraz czuć. Siedzenie z tymi wszystkimi oprychami nawet przez krótko, może być...okropnym przeżyciem. Zwłaszcza dla kogoś w twoim wieku.- westchnąłem cicho.- Rany, nie jestem najlepszy w takich pouczających gadkach. Próbuję tylko powiedzieć, że chociaż zapewne masz żal do wszystkich za obecną sytuację, to nie jest jeszcze za późno na zmianę...nie dla ciebie.

Zamilkłem, aby dać mu czas na przyswojenie tych informacji. W końcu tego raczej się nie spodziewał i musi być w niemałym szoku. Z tego co mówił, do tej pory jedyni, którzy z nim rozmawiali, to byli strażnicy, którzy umówmy się, z kultury nie słyną. Po chwili podjąłem swój wywód.

- Tak czy inaczej, nauczyłem się, że każdy zasługuje na drugą szansę i... chciałbym ją zaoferować tobie. Co ty na to?

Przez chwilę, gdy zapadła cisza, zacząłem się zastanawiać czy dobrze to ująłem. Jakoś wyobrażałem sobie, że będzie bardziej szczęśliwy z możliwości wyjścia stąd. A jednak coś nadal go powstrzymywało. Mimo to postanowiłem spróbować jeszcze ten ostatni raz.

- No dalej Varian. Bystry z ciebie dzieciak. Proszę cię, wybierz mądrze.- po tych słowach uśmiechnąłem się zachęcająco.

Zrobiłem wszystko co mogłem. Teraz już decyzja należała do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top