3. Bezowocne poszukiwania
- Rany, to nie ma sensu. Kiedy to wreszcie do was dotrze?- po bibliotece rozległ się nadwyraz zmęczony życiem i znudzony jęk mężczyzny, który oparł się nonszalancko o jeden z naprawdę wielu regałów w tym pomieszczeniu i zamknął trzymaną do tej pory książkę, którą zapewne udawał przeglądać.
Jednak po upływie kilku żmudnych i naprawdę długich godzin spędzonych na przeglądaniu starych ksiąg i zwojów, które dały im...całe, okrągłe zero informacji, cierpliwość Juliana została wystawiona do granic wytrzymałości. Zdecydowanie biblioteka nie była miejscem, w którym dobrze się odnajdywał i był w stanie spędzić dłuższy czas.
- Mówiłam ci już kilka razy, że twoja obecność i tak jest tutaj zbędna. Przez ten cały czas zdążyłeś przejżeć więcej niż chociaż cztery książki?- spytała zgryźliwie szarooka, która również w duchu musiała przyznać sama przed sobą, że poszukiwania nie idą do końca po ich myśli i nawet ją zaczynało to irytować. Była kobietą czynu. Gdy trzeba było chwycić za miecz czy inną broń, albo zakraść się gdzieś, proszę bardzo! Była pierwsza, ale tutaj sytuacja nie wymagała od niej żadnych wybitnych umiejętności. Miała tylko siedzieć i czytać stronę za stroną, książkę za książką. I tak w kółko.
- Może oboje zrobicie sobie krótką przerwę. Wszyscy jesteśmy odrobinkę poddenerwowani, ale nie powinniśmy się wyżywać na sobie nawzajem.- odezwała się długowłosa, która również straciła swój poprzedni entuzjazm. Te poszukiwania zdecydowanie nie szły po jej myśli. Była przekonana, że uda im się znaleźć jakąkolwiek informację nieco szybciej, a jak do tej pory nie udało im się osiągnąć zupełnie nic.
Cała trójka usiadła zrezygnowana na jednym z dywanów leżących na ziemi i oparli się plecami o ścianę.
- No...ale przynajmniej jesteśmy z powrotem w domu, prawda? To zawsze jakiś plus.- jako pierwsza odezwała się Roszpunka, próbując uchwycić się jakiejkolwiek pozytywnej myśli.
- Jasne. Poza tym jeszcze nie wszystko stracone. Mamy jeszcze sporo książek do przejrzenia. Któraś z nich na pewno powie nam coś ciekawego.- spróbowała ją pocieszyć Cassandra, która jednak nieraz już czytała niejedną z będących tu starych ksiąg, chcąc w ten sposób dowiedzieć się nieco o historii królestwa czy terenach poza jego murami. I nigdy nie natrafiła na choćby wzmiankę o tajemniczych runach i języku, w którym zostały one spisane. Jednak nie chciała odbierać przyjaciółce nadzieji dlatego postanowiła trzymać się myśli, że jeszcze nie wszystko stracone.
- Masz rację. W końcu jutro też jest dzień.- po chwili przyznała jej rację blondynka.-- Dziękuję Cassandro.- po tych słowach przytuliła z wdzięcznością czarnowłosą. Cieszyła się, że ma ją przy sobie.
- Hej, bo zaraz zrobię się zazdrosny.- w pewnym momencie do rozmowy dziewczyn wtrącił się nie kto inny jak Julek. Komentarz ten spowodował śmiech blondwłosej, która już po chwili i swojego ukochanego obdarowała mocnym uściskiem.
- Dziękuję ci. Wiem, że nie o takim wypoczynku po podróży marzyłeś. Jakoś ci to wynagrodzę, obiecuję.- zielonooka uśmiechnęła się szczerze.
Zaś Julek nigdy nie był w stanie się wtedy na nią gniewać czy mieć jakiekolwiek pretensje. Dlatego też odgarnął delikatnie kosmyk włosów, który opadł na czoło dziewczyny i również uśmiechnął się zalotnie.
- Wiesz przecież, że nieważne gdzie będę, dopóki ty przy mnie będziesz, to nie mam na co narzekać. Wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Para zakochanych jeszcze przez chwilę patrzyła sobie głęboko w oczy i zapewne gdyby nie interwencja Cassandry sytuacja ta trwałaby jeszcze dłużej.
- No dobra gołąbeczki, zbierajcie się chyba, że chcecie tu spędzić też noc.
Okazało się, że gdy tamci byli w trakcie własnej rozmowy, dziewczyna zdążyła już podnieść się z ziemi i stała właśnie przy drzwiach prowadzących do wyjścia z tego paskudnego i niepraktycznego...zdaniem niektórych, miejsca.
Julkowi dwa razy nie trzeba było powtarzać. Wstał, ale nie zapominając o zasadach gentelmena, wyciągnął rękę w sttronę Roszpunki i pomógł jej się podnieść. Następnie ruszył za nią, mając nadzieję, że nie będzie musiał oglądać ponownie tego miejsca przez najbliższy czas.
Cała trójka opuściła bibliotekę, którą Cassandra zamknęła na klucz. W końcu bądź co bądź znajdowało się tam wiele starych, ale i tajnych dokumentów, które lepiej aby nie wpadły w niepowołane ręce.
- To...dobranoc i do jutra!- pożegnała się szybko Roszpunka, machając jedną ręką w stronę Julka, zaś za drugą Cassandra już pociągnęła ją w kierunku sypialni. Nawet nie zdawała sobke bowiem sprawy jak późno w istocie było.
- Tak, pewnie. Śpij dobrze Promyczku.- odpowiedział nieco skołowany brunet.
Cassandra czasami...dobra, często zachowywała się dziwnie, wrednie i mógłby wymieniać tak jeszcze długo, ale...w tej chwili miał inne i niesamowicie wręcz szalone plany na ten wieczór.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top