2. Przyczyna powrotu.

Na samym środku komnaty stało sześć osób, które właśnie miało za sobą rzewne przywitanie, podczas którego nie mogło zabraknąć uścisków, łez i licznych opowieści, co spotkało każdego podczas tej kilkutygodniowej rozłąki.

Podekscytowana blondynka opowiedziała o niesamowitych przygodach w Vardaros, choć co prawda nie wspomniała o kłótni z Cassandra, którą zresztą dawno puściła w niepamięć. W końcu były najlepszymi przyjaciółkami i nie było sensu spinać się o takie błachostki.

Jednak po piętnastu minutach opowiadań długowłosej, wtrąciła się Cassandra, która znała Roszpunkę na tyle dobrze, aby zdawać sobie sprawę, że gdyby nie jej interwencja ta sytuacja mogłaby się przedłużać w nieskończoność, a bądź co bądź na czasie jednak im zależało.

- Roszpunko, może potem dokończysz historię swoim rodzicom, a na razie przejdźmy do tego z czym przyjechaliśmy?- zasugerowała lekko przyciszonym i proszącym tonem, który był zarezerwowany wyłącznie dla księżniczki. Przy innych zaś niemal zawsze była stanowcza, pewna siebie, a nieraz i bardzo sarkastyczna.

- Ah, no tak. Oczywiście.- blondynka przytaknęła jej nadal pełna entuzjazmu, który spowodowany był spotkaniem z jej rodzicami, których nie widziała już całkiem długi okres czasu.

- W takim razie co było tak ważne, aby zmusić was do powrotu?- zapytał król, przeczuwając, że musiało stać się coś złego. Inaczej jego córka nie wracałaby z podróży w nieznane, z której tak bardzo się cieszyła.

Po zadaniu tego pytania, atmosfera w pokoju od razu zgęstniała i wyczówalne było napięcie, co tylko potwierdziło domysły starszych zebranych w tym pomieszczeniu.

- Więc...chociaż podróż była wręcz nieziemska i niesamowita i...- Roszpunka na nowo zaczęła się nakręcać, ale wyraźne chrząknięcie jej ukochanego, natychmiast sprawiło, że spoważniała i wróciła do rzeczywistości.- Podczas jednej z przygód znaleźliśmy coś...dziwnego i niepokojącego jednocześnie.

Po tych słowach dziewczyna sięgnęła do torby, którą miała u boku i wyciągnęła z niej trzy kawałki pergaminu, który następnie rozłożyła na stojącym niedaleko stole.

- To zwój, który...do tej pory mięliśmy tylko w części.- wyjaśniła blondwłosa, ale w tej samej chwili wtrącił się jej chłopak.

- Z pracowni Variana, nawiasem mówiąc.- po tych słowach zapadła głucha cisza, podczas której wszystkie spojrzenia skierowane były w stronę brązowookiego.- No co? Tak tylko wspomniałem.- rzucił na swoją obronę, choć teraz zaczęło do niego docierać, że wspomniał o czymś, a raczej o kimś, kto nke przynosił zbyt wielu miłych wspomnień, zarówno dla Roszpunki, jak i jej rodziców.

- Może lepiej już siedź cicho.- zasugerowała Cassandra, kładąc lekko dłoń na ramieniu przyjaciółki chcąc tym samym dodać jej nieco otuchy. Sama również kontynuowała przerwaną wcześniej wypowiedź złotowłosej.- W każdym razie podczas drogi udało nam się zdobyć dwie pozostałe części tego właśnke zwoju i...raczej nie niosą one zbyt pozytywnych wieści. Jednak w drodze nie byliśmy w stanie ich odczytać, dlatego postanowiliśmy wrócić tutaj z nadzieją, że może w królewskiej bibliotece znajdziemy coś co mogłoby w tym pomóc.

Czarnowłosa zakończyła wyjaśnienia i ponownie w sali zapadła cisza, podczas której wzrok wszystkich był skierowany na złożone na stole części zwoju, która w istocie nie przedstawiała się zbyt optymistycznie.

W końcu sam król przerwał ciszę poprzedzając swoją wypowiedź cichym westchnięciem.

- Widocznie zbyt szybko cieszyliśmy się z zakończenia sprawy z mrocznymi kamieniami. Jednak nie ma potrzeby wzbudzać zbędnej paniki. Kapitanie, dopilnuj, aby nikt nie poznał prawdy o tym odkryciu.- zwrócił się do uzbrojonego mężczyzny, który również był obecny w tym pomieszczeniu od początku spotkania. Zaś ten słysząc rozkaz, skłonił głowę w geście, że zrozumiał.

- A my spróbujemy coś znaleźć w bibliotece, dobrze tato?- głos ponownie zabrała blondynka, składając razem dłonie w oznace prośby.

- Dobrze, ale pamiętajcie. To ma być tajemnica.- nakazał król, spodziewając się, że jego córka i tak nie odpuściłaby tej sprawy, dopóki nie doprowadziłaby jej do końca.

- Oczywiście.- przytaknęła od razu zielonooka.

- W takim razie nie jestem pewna czy pan Szczerbiec sprosta temu zadaniu.- rzuciła sarkastycznie czarnowłosa, wskazując palcem w stronę jej wiecznego partnera do kłótni, który nke zamierzał pozostawać jej dłużny.

- Ah tak? Potrafię być niesamowicie dyskretny i mogę milczeć jak grób.- rzucił wyzywająco, zaś Cassandra rzuciła mu wymowne spojrzenie jakby chciała go spytać "O serio?".

Jednak nim zdążyło przerodzić się to w prawdziwą kłórnię, jak zwykle wkroczyła księżniczka, zarzucając obojgu swoim przyjaciołom ramiona wokół szyi, po czym uśmiechnęła się szeroko.

- To będzie niesamowite. Nasza trójka znowu w akcji. Czy to nie wspaniałe?

Entuzjazm ten nie mógł pozostać niezauważony. Był wręcz zaraźliwy, tak więc już po chwili cała trójka uśmiechnęła się radośnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top