Nic ci kochanie nie jest?~59
Co? Nie mówiłeś mi, że masz narzeczoną!- zaczęła piszczeć, a moje uszy od tego krwawiły.-A nie powiedział Ci, że mamy jeszcze sześcioletniego synka? Nie martw się, pozdrowię go od ciebie i ucałuję.- dziwiłam się samą sobie, że potrafię być taka spokojna. Podeszłam bliżej Michała, który od razu objął mnie w tali i szepnął do ucha, że mi wszystko w domu wyjaśni. Dziewczyna na oko miała może z dziewiętnaście, dwadzieścia lat, więc nie jest dużo młodsza od nas, ale na pewno głupsza.-Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że masz dziecko. Miałeś być ze mną, a nie z tą starą szma*ą.- gestykulowała rękoma i dalej piszczała. Lecz to jak mnie nazwała, nie uszło mojej uwadze. Na szczęście Michał nie zdążył mnie powstrzymać i strzeliłam jej siarczystego liścia. Dziewczynka spojrzała się na mnie ze strachem.-Trochę szacunku do starszych i hamuj słowa, co do mojej narzeczonej. Mówiłem ci już wielokrotnie, że ja nic do ciebie nie czuję, bo już swoją wybrankę mam. Klika razy też próbowałaś mi się dobrać do rozporka, ale ja jestem wierny tylko jedynej kobiecie, którą teraz tulę.- pocałował mnie w głowę, a dziewczyna się rozpłakała. Trochę mi się jej żal zrobiło, ale to nie zmienia faktu, że mnie obraziła.-Mam dużą cierpliwość, ale obrażać się nie pozwolę, także jeśli chcesz powiedzieć coś, za co możesz zarobić w zęby, to zrób to od razu, będzie mniej bolało.- powiedziałam łagodnie, ale zaczęła mnie lekko irytować. Mam nadzieję, że Michał ma dobre wymówki i metody, aby mnie uspokoić.-To się tak nie skończy, ja się jeszcze zemszczę. Nie pozwolę się tak traktować.- wykrzyknęła i zaczęła biec przed siebie.Odwróciłam się i już miałam zamiar iść do samochodu, lecz usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i warkot silnika. Ktoś zaczął się w szybkim tempie kierować w moją stronę, lecz światła mnie zaślepiły i nie wiedziałam co zrobić. Poczułam mocne szarpnięcie i z kimś na sobie, przeturlaliśmy się po śniegu. Podniosłam wzrok i ujrzałam tył odjeżdżającego, czerwonego porsche. Przeniosłam jednak go na mojego wybawiciela, którym okazał się Michał.-Nic ci kochanie nie jest?- spojrzał na mnie czule i zaczął dokładnie lustrować moją twarz. -Nie raczej wszystko dobrze, ale trochę jest niewygodnie, jak tak na mnie leżysz.- wytknęłam mu język, lecz chłopak mnie tylko namiętnie pocałował. Oderwaliśmy się od siebie zdyszani, lecz zadowoleni. Mój mężczyzna pomógł mi wstać i udaliśmy się do samochodu, aby zaprowadzić go do garażu. Już miałam odpalać silnik, lecz chłopak złapał mnie za rękę. -Kochanie, myślę, że powinniśmy zgłosić to na policję. Ta smarkula nie może tak postępować i narażać cię na takie niebezpieczeństwo. Jesteś dla mnie wszystkim i bardzo potrzebna, ale nie tylko mi, ale także naszemu synowi.- obrócił moją głowę tak, abym patrzyła w jego oczy. -Masz rację, ale to będzie tak, że ona powie swoje, a my swoje, czyli słowo przeciwko słowu.- położyłam mu głowę na ramieniu i dałam upust emocjom. Po moich policzkach kapały słone łzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top