Dobrze, już dobrze

Położył mnie na łóżku i stanął koło drzwi.
-Nie zostawiaj mnie samej.- wyszeptałam patrząc na niego zaszklonymi oczami.
-Zaraz wrócę, tylko zadzwonię do mamy i wyłączę wszystko w salonie.- uśmiechnął się delikatnie i poszedł na dół. Słyszałam jak rozmawia i dzwonek do drzwi, a następnie tupoty stóp po schodach. Drzwi się uchyliły i moim oczom ukazały się wszystkie mordki. Em jak tylko mnie zobaczyła, to podbiegła i mocno przytuliła. Przy jej zapachu odepchnęłam ją od siebie, bo wyczułam ten SAM zapach, którego nie chciałam nawet czuć. Wstałam i wybiegłam do łazienki. Niestety nie udało mi się tam dobiec, bo jak spod ziemi wyrósł przede mną Rick. Wpadłam w jego objęcia i mocno przytuliłam.
-Opowiesz mi co się stało?- wyszeptał w moje włosy, szczelniej mnie obejmując. Wziął mnie na ręce i udał się do jego pokoju, w którym wszyscy siedzieli.
-Postaram się.- powiedziałam i przytulona, na jego kolanach zaczęłam wszystko szczegółowo opowiadać. Co chwilę zerkałam na Emy, która za każdym razem miałam coraz większe zdziwienie i łzy. Nie mogłam skończyć, bo nawet nie chciałam myśleć, co by się stało, jakbym nie uciekła.
-Dobrze, już dobrze. Jesteśmy przy tobie. Spokojnie.- zaczął mną lekko kołysać i uspokajać. Nie wiedziałam jak ja spojrzę w oczy mojej przyjaciółki, więc przejechałam wzrokiem po reszcie. Napotkałam zaniepokojony wzrok Dylana, przerażony wzrok Marka i łzy w oczach Em. A o Ricku już nie wspomnę. Wzięłam się lekko w garść i chciałam wstać.
-Przepraszam, nie powinnam wam zawracać głowy. Stało się i niestety nikt tego nie cofnie. Em obiecuję, że twoja mama się o niczym nie dowie i nie będziesz musiała przechodzić przez rozwód rodziców.- spojrzałam na nią przepraszająco.
-To ja ciebie powinnam przeprosić. Zapomniałam powiedzieć, że po twoim wyjeździe mama wzięła się za siebie i wystąpiła o rozwód. Teraz niestety mieszkamy jeszcze razem, ale między nimi nic już nie ma i dzięki tobie moja mama może być jeszcze szczęśliwa.- podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Z moich oczu popłynęły strumienie, ale szybko je wytarłam.- Mam do cb jeszcze jedną prośbę. Pojedziemy na policję, zgłosisz próbę gwałtu, a potem przylecisz na rozprawę? Chcemy z mamą go udupić tak, żeby się nie podniósł. - odsunęła się ode mnie i wróciła na miejsce, uśmiechając się lekko do mnie.
-Nie wiem, nie chcę już do tego wracać. Przepraszam.- ponownie wtuliłam się w jego tors.
-Dobra, może pójdziemy się rozerwać trochę.- powiedział Dylan, który lekko się do mnie uśmiechnął.
-Z tego wszystkiego zapomniałam, że mam coś dla Was.- wstałam z kolan Ricka i poszłam na dół. Wraz z torbą przydreptałam z powrotem. Usadowiłam się na łóżku, tam gdzie wcześniej. Otworzyłam torbę i podałam po jednym bilecie każdemu. Czekałam na ich reakcję z niecierpliwieniem.
- Przepraszam, ale ja chyba nie powinienem tam lecieć, nie po tym wszystkim.- stwierdził dotychczas milczący Mark. Wszyscy podnieśli na niego wzrok, za mną na czele.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: