Co ty tutaj robisz?~34

Ja oczywiście wygodnie się o niego oparłam, lecz dystans między nami w czasie filmu malał, ponieważ ten film był okropny. W ostatnich momentach leżałam na nim, z twarzą przytuloną do jego. No jak to Michał, oczywiście miał ze mnie ubaw, na co się tylko obraziłam. Wyszłam z pokoju i udałam się do łazienki. Podczas, gdy ja się relaksowałam w wannie, mój chłopak cały czas walił w drzwi i mnie przepraszał. Ja nie jestem na niego zła, tylko lubię kiedy on się stara. Po niecałej godzinie gotowa do spania wyszłam z łazienki. Gdy otworzyłam drzwi, uderzyłam w coś, albo raczej w kogoś. Przede mną stanął Matt. No jego to się tutaj nie spodziewałam, jeszcze o takiej porze, bo jakby nie patrzeć jest po dwudziestej drugiej. Na dodatek jest w samej koszulce i jakiś dresach. Trochę tak stałam w osłupieniu, ale w końcu zadałam to nurtujące mnie pytanie.

-Co ty tutaj robisz?- moja mina jest pewnie w tym momencie komiczna, no ale cóż.

-Tymczasowo mieszkam, a dlaczego pytasz? Z resztą powinnaś o tym wiedzieć..- spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach.

-No jak widać, nie wiedziałam. A dlaczego tutaj jesteś?- wyrwało mi się.

-Skończyła mi się umowa w moim mieszkaniu i musiałem je opuścić. A twój dziadek jest tak miły i pozwolił mi tutaj zamieszkać.- uśmiechnął się do mnie i wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami.

-No to będziemy mogli częściej ćwiczyć.- rozmarzyłam się i od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Perspektywa szybszego powrotu do zdrowia bardzo mnie cieszyła.

-Jeśli tylko będziesz chciała, to oczywiście. Będę mógł się jakoś odwdzięczyć.- tak mnie to wszystko ucieszyło, że rzuciłam się na niego i przytuliłam. Na początku chłopak był zdziwiony, ale potem mnie objął. Dopiero po chwili się ogarnęłam i zeszłam z niego.

-Przepraszam, nie powinnam była.- spuściłam wzrok.

-Spokojnie, cieszę się, że masz taki zapał do pracy.- poklepał mnie po ramieniu i poszedł na dół. Ja za to wróciłam do pokoju, gdzie nikogo nie było. Uchyliłam lekko drzwi do pokoju Michała i weszłam do środka. Chłopak leżał na łóżku, tempo patrząc się w sufit. Wbiegłam na łóżko i zaczęłam po nim skakać, jak to zawsze robiłam. Jednak to nawet chłopaka nie ruszyło. Leżał z grobową miną, nawet na mnie nie patrząc. Usiadłam na łóżku, przodem do niego i czekałam, aż mi coś powie. Siedziałam tak bardzooo długo, aż wreszcie nie wytrzymałam.

-Coś się stało, że się nawet do mnie nie odezwiesz?

-Idź do tego swojego doktorka, a mną się nie przejmuj. Posiedzę sobie sam.- warknął pod nosem i wyszedł na balkon. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale pewnie widział jak rzuciłam się na Matta. Ze śmiechem wyszłam za nim, gdzie stał oparty o barierkę i wpatrywał się w księżyc.Po cichu podeszłam do niego od tyłu i przytuliłam do jego pleców. Nawet nie drgnął, więc przedostałam się pomiędzy niego, a barierkę. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i ujrzałam ten pusty wzrok. Usiadłam na krawędzi barierki i spojrzałam na jego twarz. Marszczyła się ona z gniewu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: