17. Zostaniemy Przyjaciółmi?



Pov. Ameryki

U Rosji jestem już od 3 dni. W ciągu tego czasu rodzice dzwonili do mnie 5 razy i pytali czy wszystko okej u mnie i inne takie. Dzisiaj jest wtorek, godzina 9.00. Rodzice i Kanada wracają o 13.00, więc mam jeszcze trochę czasu, wziąłem już swoje ubrania do torby i za niedługo wracam do domu. Właśnie siedzę u Rosjanina w salonie na kanapie i czekam na niego, bo jest pod prysznicem. Zdążyłem już wyzdrowieć, wydaje mi się że zbliżyliśmy się do siebie, w sensie... nie czujemy się już w swoim towarzystwie niezręcznie lub niepewnie. Można by powiedzieć nawet, że trochę się zaprzyjaźniliśmy, ale minimalnie. Usłyszałem  otwieranie drzwi z łazienki.

R: Masz już wszystko?

A: Tak, mam.

R: A więc idziemy? O której twoi starzy wracają?

A: O 13.00 będą w domu. Możesz do mnie wpaść na ten czas, jeśli chcesz bo i tak nie mam co robić.

R: No... W sumie mogę. - powiedział, a ja sprawdziłem kilkakrotnie czy mam telefon, klucze itp. Gdy byłem pewien, że mam wszystko to wyszliśmy z domu. Idąc drogą luźno rozmawialiśmy o grach, zapomniałem wspomnieć że podczas mojego pobytu u Rosji, graliśmy dużo. Okazało się że mamy podobny gust do gier i to wręcz dziwne, że ktoś kto jest postrachem szkoły gra sobie z gimbusem takim jak ja. No cóż... Lepsze to niż bycie jego ofiarą czy wrogiem. Nadal nie dowiedziałem się czemu jest dla mnie taki, dlaczego mi pomaga. Może się kiedyś dowiem? Nie mam pojęcia. Po kilkunastu minutach oboje byliśmy pod moim domem, dlatego weszliśmy przez furtkę do ogrodu. Wyciągnąłem klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi.

A: A tak wogóle to nie jedliśmy śniadania, może zrobię nam mrożoną pizzę, czy coś takiego? Starzy kupili mi dużo jedzenia, będą coś podejrzewać gdy zobaczą że prawie wszystko zostało. - zapytałem.

R: Jasne, w końcu musisz mi się jakoś "odwdzięczyć" za opiekowanie się tobą gdy byłeś chory, haha. - zażartował chłopak po czym weszliśmy do domu.

A: Chcesz coś do picia? - zapytałem, zostawiając torbę z ciuchami w przedpokoju.

R: Może być woda - powiedział starszy chłopak, a ja nalałem mu jej do szklanki. Z zamrażarki wyciągnąłem mrożoną pizzę i włożyłem ją do mikrofali, nie chce mi się czekać aż piekarnik się nagrzeje. Usiadłem obok Rosji na kanapie i włączyłem tv. Chwilę oglądaliśmy, aż mikrofalówka się wyłączyła, co oznacza że pizza jest już gotowa. Poszedłem do kuchni i chwilę szukałem noża po szafkach. Dalej nie do końca ogarniam co gdzie jest... Wyciągnąłem z jednej z szuflad nóż po czym przeciąłem pizzę na pół, do tego krojąc połówki na jeszcze mniejsze kawałki. Wszystko wyłożyłem na talerz i poszedłem do salonu gdzie siedział Rosja.

A: Okej, już jest gotowe! Smacznego. - powiedziałem kładąc między nami na kanapie talerz.

R: Dzięki. - odpowiedział po czym oboje zaczęliśmy oglądać serial w telewizji. Cisza między nami nie była niezręczna ani nic takiego, we dwójkę wpatrywaliśmy się w ekran. Patrząc ciągle na serial, sięgnąłem po drugi kawałek pizzy, w tym samym czasie co Rosja przez co nasze dłonie złączyły się.

R: Oh, sorka...

A: Spoko, nic się nie stało. - odpowiedziałem, ale po chwili kontynuowałem : - Może po zjedzeniu pójdziemy do lasu obok mojego domu?

R: Możemy się przejść. Lubię takie miejsca, jest cisza i spokój.

Timeskip

Po zjedzeniu wyszliśmy na spacer. Zeszliśmy z dróżki przy moim domu, a ja przypomniałem sobie o tamtym pięknym miejscu, które niedawno odkryłem. W pierwszej chwili chciałem powiedzieć o nim Rosji, jednak coś mnie powstrzymało.
Muszę zachować to w sekrecie - pomyślałem. Być może kiedyś pokażę tamto odkrycie komuś z kim będę naprawdę blisko. Na razie mógłby być to ewentualnie tylko Kanada. Szliśmy w stronę lasu w równym tępie.

R: Zazdroszczę ci, że masz las obok domu. Możesz tu chodzić kiedy chcesz, również po zmroku.

A: Ale nocą po lesie chodzą tylko psychole i pedofile!

R: Czyli jestem pedofilem? - zaśmiał się.

A: Umm... Sorry. Na serio chodzisz po zmroku po lesie? Nie boisz się?

R: Może nie po samym lesie, bardziej jego brzegiem. Czego się tu bać?

A: Zwierząt, morderców, zboczeńców - zacząłem wymieniać.

R: A, przestań. To tylko twoje wymysły - stwierdził.

A: No, niech ci będzie. A tak wogóle... Co tak właściwie jest między nami? - zapytałem. Mam nadzieję że odpowie mi szczerze, bo nie jestem pewnien czy się w końcu przyjaźnimy, czy jak.

R: Myślę, że... Przyjazń, poniekąd. Mały gimbusie

A: Mówiłem ci już, nie jestem mały!

R: Nie? - zatrzymał się. :- to stań bliżej mnie.

A: Po co? Nie jestem niski, to ty jesteś za wysoki!

R: Mhm, na pewno. - powiedział, po czym położył się na brzegu lasu, na trawie.

A: Co robisz? - zapytałem.

R: Leżę, nie widać? Połóż się też. - położyłem się obok niego. Przez chwilę między nami panowała zupełna cisza, słychać było tylko śpiew ptaków.
Chciałem z nim jeszcze trochę porozmawiać, rozmowa z nim ma w sobie coś. Coś nieuchwytnego, trudnego do nazwania.
Może to dlatego, że jest postrachem szkoły i okolicy a ja gadam sobie z nim jak z dobrym kumplem? Nie wiem... Aby zacząć rozmowę chwyciłem się pierwszej lepszej myśli.

A: Rosja, mam pytanie...

R: Jakie?

A: Czy twój tata często wyjeżdża w delegacje?

R: Uhh... Mój ojciec... To trochę trudny dla mnie temat. - odpowiedział niechętnie.

A: Czasem lepiej się wygadać niż trzymać coś w sobie. Możesz mi zaufać!

R: Ale jeśli komuś o tym powiesz... To pożałujesz!

A: W to akurat nie wątpię. Opowiedz mi o tym, ciekaw jestem.

R: Okej, niech stracę... Mój ojciec często wyjeżdża, a gdy jest już w domu, to nie spędzam z nim czasu niemal wcale. Nie dogaduję się z nim, on umie tylko wrzeszczeć i wypominać mi moje błędy. A to pały w szkole, jak nie oceny to uwagi i bójki. Mam już tego dosyć, nie przypominam sobie kiedy ostatnio mnie chwalił lub rozmawiał ze mną na luzie. Jest jedynym domownikiem poza mną, więc gdy się pokłócimy to nie rozmawiamy przez kilka dni. Przez to znowu jestem tak jakby sam. Wracam ze szkoły, w której udaję gwiazdę i kogoś kto rządzi, urządza bekowe akcje oraz bójki. Ale w domu jestem samotny i cichy. Łatwo mnie wkurzyć, a ze względu na mój wygląd i siłę ktoś nie raz obrywa. Zła sława nie jest wcale taka straszna, jednak kilka dni temu przekonałem się że moja klasa i "kumple" to chuje, niby ze mną trzymają ale gdy nadarzyła się okazja to umówili się na miasto nawet mi o tym nie mówiąc. Często nie wytrzymuję i obrywa się jednemu, drugiemu. Ale lubię przemoc, po prostu... Weźmiesz mnie za psychola, ale taka jest prawda! Czasami mam dość tego wszystkiego! Kłótni z ojcem, szkoły i  klasy!  -  po usłyszeniu tego wyznania było mi go szkoda. On ma problemy, można powiedzieć że poważne...

A: Rosja... Ja nie wiem co powiedzieć, zaskoczyłeś mnie.

R: Nie wspomnę o już o tym, co ojciec mi gada. Twierdzi, że się o mnie martwi! A później mówi mi jakim to ja jestem nieudacznikiem, idiotą. Twierdzi że z moimi ocenami i podejściem do życia nie osiągnę niczego.

A: Życia nie można wybrać, ale można coś z nim zrobić. Rosja, ty pokazałeś mi przez te kilka dni że umiesz być opiekuńczą, troskliwą osobą. To, że reagujesz złością to nie znaczy że nie ma już dla ciebie w tym temacie pomocy. - oboje już nie leżeliśmy, a siedzieliśmy na trawie. On jakby w transie patrzał się pusto w trawnik. Ja nie wiedząc co zrobić, mogąc go wkurzyć, po prostu go przytuliłem.

R: C-co robisz...? - zapytał z niechęcią w głosie.

A: Skoro nie umiesz okazywać czułości, to znaczy że sam jej nie doświadczyłeś. - powiedziałem mocniej go obejmując.

R: ... Młody, to pedalskie. Przestań. - nie spełniłem jego prośby i nadal go tuliłem, czując jak lekko się przy tym rumienię. On w końcu głęboko westchnął i sam objął mnie jedną ręką, a na jego twarzy pojawiły się niewielkie i słabo widoczne rumieńce. W końcu przestaliśmy i on wstał, a ja za nim.

Pov. Rosja

R: Ameryka, nie mów o tym nikomu. - rozkazałem.

A: Nie zamierzam. Kontynuujemy spacer?

R: Um, sorka ale muszę już iść do domu. Mam kilka rzeczy do przemyślenia i wogóle. - zmyśliłem. Chcę iść do domu, bo trochę zawstydziło mnie to, że wyznałem mu co mnie trapi. A przytulenie? Poraz pierwszy od dawna ktoś mnie szczerze przytulił. Chciałem to przerwać, ale gdzieś w środku czułem że tego właśnie mi brakuje... Miłych słów, kogoś zaufanego. Ale czy mogę zaufać akurat jemu? To dzieciak. Choć podczas tych 3 dni kilkakrotnie pokazał że potrafi myśleć dojrzalej niż ja. Gdy go przytulałem, to zarumieniłem się lekko. On ma coś w sobie, po prostu. Podoba mi się jego tok myślenia i charakter, którego jeszcze dobrze nie poznałem. Mógłbym powiedzieć że to uroczy chłopak, ale brzmi to źle... W każdym razie nawet miło spędzało się z nim te 3 dni.


Byliśmy pod domem Ameryki. Wymieniliśmy się numerami i już mieliśmy się rozejść w swoje strony, jednak chłopak mnie zatrzymał.

A: Rosja, ja chciałbym ci jeszcze raz podziękować za te 3 dni. Niańczyłeś mnie i mogłem u ciebie zostać, dzięki wielkie.

R: Nie ma sprawy, młody... - powiedziałem po czym poklepałem młodszego chłopaka po głowie na co się wyraźnie zawstydził.

A: Mam jeszcze jedno pytanie...

R: Jakie?

A: Z-zostaniemy przyjaciółmi? - zająkał się. On chce być moim przyjacielem?

R: Daj mi to przemyśleć... - nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, na początku chciałem odmówić. Po kilku chwilach pożegnaliśmy się. Czy żałuję że go poznałem? Nie wiem... Nie mam szczerych kumpli. Ten "gimbus" wydaje się być szczery i chętny do zaprzyjaźnienia się. W przyjaźni coprawda nie liczy się wiek.

Ale czy przyjaciel naprawdę jest mi potrzebny...?




_____________________________

W końcu napisałam ten rozdział, strasznie mi się nie chciało :')

Ale już niedługo będzie ciekawiej w tym opowiadaniu ~

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwazki >w<

Bayo



(:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top