18.

PoV Carrie

 Po słowach pani zapanowała grobowa cisza. Wyjazd musiał dobiec końca. Co prawda były to tylko dwa dni różnicy, ale sam fakt był przykry. Jednak nikt nie zamierzał protestować. Przyczyna była prosta. Nikomu nie uśmiechała się perspektywa głodówki, chłodu i nie wiadomo jeszcze czego. Gdyby śnieżyca odcięła od prądu, nie byłoby dostępu do chyba niczego. Ale jedno mnie zastanawia. Skoro miały miejsce takie okoliczności, to dlaczego wcześniej nikt o to nie zadbał? Pensjonatowi zabrakło pieniędzy? Nie wiem. I zapewne nie dane było mi się dowiedzieć. Ruszyłam do pokoju za Patką. Postanowiłyśmy już zacząć pakowanie. Może i nie było tego dużo, ale za to miałybyśmy jutro spokój. Najpierw opróżniłyśmy wszystkie szafy, szafki, półki i inne tego rodzaju. Posegregowałyśmy co jest czyje i zaczęłyśmy najnudniejszą część pracy: narzekanie "o matko, jak ja to zmieszczę". Potem poszło gładko.

PoV Patrice

Po spakowaniu się, zauważyłyśmy, że minęło naprawdę sporo czasu. Na dworze było już ciemno. Nasza część pokoju świeciła pustkami. Zajrzałam do chłopaków. Oni także się pakowali. Nie przeszkadzałam im i udałam się na swoje łóżko. Układałam chwilę kilka myśli w głowie, po czym podeszłam do Carrie. Zerknęłam na drzwi. Były przymknięte

- Dziś zielona noc, pamiętasz? - spytałam półgłosem 

- Pewnie. Jakie plany generale? - rzuciła salutując. Uśmiechnęłam się i przysiadłam obok niej

- Pierwsza część nocy: udajemy, że śpimy. Wiesz, grunt pod działania. A potem wkraczamy do akcji - wyszczerzyłam się

- Aj, aj kapitanie! - podchwyciła ponownie dziewczyna

- No dobra, nic tu nie było. Wieczorem idziemy spać, jak gdyby nigdy nic - powiedziałam, a dziewczyna skinęła głową. Zaczęłam rysować, a Carrie czytała. Nic nie zapowiadało naszych niecnych planów. 

Kolacja minęła szybko. Zachowywałyśmy się normalnie. Po powrocie, kiedy wszyscy się już umyli, zgasiłyśmy światło i poszłyśmy spać. A przynajmniej tak to wszystko miało wyglądać. Leżałam w ciszy, z oczami otwartymi na oścież. Z pokoju obok co jakiś czas dobiegały ciche głosy, ale światło było już zgaszone. Wreszcie około dwudziestej trzeciej wszystko umilkło. Spojrzałam w stronę Carrie. Chyba nie spała. Postanowiłam jednak odczekać jeszcze jakieś dziesięć minut. Po tymże czasie cicho wstałam. Carrie także to zrobiła. Wiadomym pewnie jest, że na plastyce i sztuce rysowania dosyć się znam. Tak więc wyciągnęłam masę przyborów do makijażu, które mam dzięki próbom teatralnym, na charakteryzację. Następnie udałyśmy się na paluszkach do części chłopaków. Carrie trzymała nasze "narzędzia zbrodni", a ja miałam najlepszą część roboty. Pochyliłam się nad twarzą śpiącego Tom'a. Zrobiłam to najciszej jak mogłam. Kilka pociągnięć, maźnięć i chlapnięć moich przyborów, a chłopak... wyglądał co najmniej oryginalnie. Włosy obsypane wielokolorowym brokatem. Jego twarz zdobiły piękne, różowe karniaki. To nie miało prawa skończyć się na jednym. Potem po cichutku przeszłam do Max'a. Wzięłam farbę do twarzy (wszystkie odcienie brązu) i zaczęłam pracę. Robiłam wszystko delikatnie i powoli, więc zajmowało mi to trochę czasu. Ale efekt był zadowalający. Chłopak miał na czole bardzo realistyczny klocek, żeby nie mówić g*wno. Ups. Zwieńczeniem pracy było pokolorowanie mu reszty wolnej twarzy na różowo, z podpisem "lubię oglądać teletubisie". Na koniec został Sam. Narysowałam mu na powiekach oczy, a pod nosem wielki, czarny wąs. Jedyne, co mnie zdziwiło, to to, że oni się nie obudzili. Co tam, ich strata.  Jednak mnie i Carrie stale było mało. Została nam jeszcze pasta do zębów, więc udałyśmy się na korytarz. Od tamtej chwili wszystkie drzwi miały obsmarowane klamki. Dodatkowo przed pokojem od nauczycielek zostawiłyśmy podobną niespodziankę... przy drzwiach. Nie ma szans, jak tylko któraś wyjdzie, to wdepnie. Na koniec zostało zatuszowanie całej sprawy, przez ubrudzenie także naszych drzwi. Tak dla niepoznaki. Wracając do pokoju przybiłyśmy mistrzowską piątkę. W pewnym momencie usłyszałyśmy kroki zza akuratnie mijanych drzwi. Przyspieszyłyśmy i schowałyśmy się za drzwiami naszego pokoju. Na szczęście drzwi na korytarz, posiadały na dole okrągłe otwory, więc mogłyśmy obserwować. Była to paczka idiotów, którzy chyba chcieli zrobić to samo. Sorka chłopaki, spóźniliście się. Kiedy zobaczyli nasze dzieło, opadły im ręce. Dosłownie. Któryś upuścił kilka tubek pasty do zębów, robiąc przy tym trochę hałasu. Na panie nie trzeba było długo czekać. Drzwi do ich pokoju otworzyła Małpa, która od razu wdepnęła w naszą niespodziankę. To jeszcze bardziej spotęgowało jej gniew. Wydarła się na nic nieogarniających chłopaków i wróciła do pokoju. Tymczasem my tarzałyśmy się ze śmiechu po podłodze, przy okazji budząc nasze wcześniejsze ofiary. Jak ja się cieszę, że było tam ciemno

- Co się tak śmiejecie? - spytał zaspany Sam

- Bo obudziła nas pani i okazuje się, że ktoś jej wysmarował wyjście z pokoju pastą do zębów. A ona wdepnęła - powiedziałam nadal śmiejąc się. Z ciemności usłyszałam westchnięcie 

- Twarz mnie swędzi - stwierdził Max

- A...ha. Wobec tego idź spać - zaśmiała się Carrie

- My też tak chyba zrobimy. Jutro czeka nuuudny dzień - mruknęłam. Powiedziałyśmy "dobranoc" i skierowałyśmy się do naszej części pokoju. Po zamknięciu drzwi na klucz jeszcze raz przybiłyśmy piątkę. Spełnione położyłyśmy się do łóżek i po chwili spałyśmy już smacznie.

PoV Carrie

Rano wstałyśmy półprzytomne. Ale za to bez makijażu.  A tak już całkiem poważnie, ubrałyśmy się i odkluczyłyśmy drzwi. Chłopaki także powoli wstawali, ale tak samo jak my byli zaspani. To chyba dlatego nie zwrócili uwagi na swoje make-up'y. Tom poszedł do łazienki. Nagle rozległ się krzyk

- JASNY HENRYK CO JA MAM NA TWARZY?! - krzyczał chłopak. Wtedy nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać. Max także poszedł do łazienki

- No nie, a mi kto na czoło nasrał? - spytał zdziwiony. Po chwili wyszli, już w nieco lepszym stanie. Sam patrzył na nich nieprzytomnym wzrokiem

- A ja coś mam? - spytał. Odpowiedź Tom'a uprzedził Max

- Nie, akurat ty nie - powiedział udając obrażenie. My tymczasem chichotałyśmy pod nosem, ciesząc się, że Max nas nie wydał. Poszłyśmy na śniadanie. Były jakieś parówki i tym podobne. Niestety Sam był tak zmęczony, że sobie przysnął. Z jego malunkiem to wyglądało, jakby się gapił na swoją porcję. Niestety akurat między stolikami przechodziła pani

- A ty Sam, co się tak patrzysz na tę parówkę?  - spytała, na co Sam gwałtownie się obudził

- S-słucham? - zapytał, a pani zaczęła się śmiać. Poczochrała go po głowie mówiąc

- Lepiej potem umyj twarz - po czym odeszła. Cały nasz stolik, z wyjątkiem nadal nic nieogarniającego Sam'a, zaczął się śmiać. W takiej atmosferze minęło śniadanie. 

xxx

Co ja będę dużo mówić? Mam kryzys twórczy. Przepraszam was, że tak rzadko daję te rozdziały. Trochę głupio się czuję, pisząc to, ale przestaję dostrzegać jakikolwiek sens. W pisaniu oczywiście. Nie wiem sama, co zrobić. I tu nie chodzi o wenę. Po prostu... Czuję, że ta książka nie ma takiego "kopa", jak miała mieć na początku. Przepraszam was. No, i oczywiście dziękuję tym, którym się to w ogóle chce czytać. Nie mam się wam jak odwdzięczyć, ale was podziwiam. Nie przeciągam już tej notki, po prostu chciałam, żebyście się nie dziwili częstotliwością. Załapałam doła twórczego. Tyle. Do następnego... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top