I

Zośka
Dziś miałem nudny dzień Orsza kazał nam siedzieć w domach bo nie ma narazie nic do roboty. Wtedy ktoś zapukał, szybko podeszłem do drzwi i je odworzyłem stał w nich Rudy i Alek.

-A wy co tu robicie?-zapytałem
-To ty nie wiesz? - zapytał ździwiony rudy.
-Jak bym wiedział to bym się nie pytał?! - odpowiedziałem.
-Dobra ubieraj się po drodze ci opowiem-powiedział Alek.

Poszedłem się ubrać a oni weszli wtedy alek krzyknął
-Tylko weź broń!
Nic nie odpowiedziałem tylko zacząłem jej szukać.
Gdy się ubrałem i wziąłem broń, szybko wyszliśmy z mieszkania powiedziałem
-To mówcie ,o co chodzi?
-No, bo pod arsenałem trwa jakaś strzelanina. - powiedział rudy
-I wy dopiero mi o tym mówicie? - krzyknąłem wkurwiony.
-Zośka uspokój się - powiedział Alek
-Jak mam się uspokoić jak była strzelanina a my tu sobie idziemy powolnym kroczkiem. - odpowiedziałem mu.
-No tylko  że już po akcji. - powiedział rudy
-To czemu po mnie... - chciałem powiedzieć ale rudy mi przerwał.
-Dzwoniliśmy do ciebie chyba z 20 razy a ty nie odbierałeś?! - powiedział rudy.
-A dobra wybaczcie, zapomniałem że telefon mi się popsuł.

30 min później

Już prawie jesteśmy pod naszą bazą ale w pewnym momęcie wpadła na mnie dziewczyna, bardzo ładna dziewczyna.
-Przepraszam-powiedziała cicho.
-Nic się nie stało - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się lekko do niej.
Ona odpowiedziała mi tym samym i poszła przed siebie a chłopcy patrzyli na nią jak na bóstwo, dziwne bo mają swoje dziewczyny. Ale nagle ktoś z bazy zawołał.
-Ej chłopcy gońcie ją-krzyknął Heniek
-A niby po co? - zapytał Rudy.
-Bo to ona strzelała.-krzyknął
Spojrzeliśmy na siebie i szybko zaczęliśmy ją gonić a ona zaczęła uciekać, jest bardzo szybka.
W pewnym momęcie skręciała w kręty korytarz chłopaki pobiegi na koniec tej uliczki a ja za nią. Najwyraźniej musiała pomyśleć że wszyscy pobiegliśmy z tamtej strony bo dziewczyna zwolniła i zaczęła powoli się cofać zatrzymałem się i czekałem. Dziewczyna parę cętymetrów przedemną odwróciła się i na mnie wpadła wtedy powiedziałem.
-Wpadłaś na mnie już drugi raz to chyba jakieś przeznaczenie nie sądzisz?
Ona w efekcie odwróciła się i chciała uciec ale złapałem ją za biodra i przyciągnąłem do siebie.
-Nie ładnie tak uciekać. - powiedziałem do niej.
Na co ona próbowała mnie kopnąć w nogę ale zdążyłem się uchylić. Potem przerzuciłem ją sobie na ramię na co ona zaczęła mnie bić i krzyknęła.
-Ja nie jestem workiem ziemniaków.
-Wiem jesteś pięknym workiem ziemniaków. - powiedziałem a ona mnie kopneła w brzuch skyknąłem i lekko podrzuciłem ją na ramieniu. Przez co złapała się mnie mocniej. Później przybiegli chłopcy i wszyscy razem poszliśmy do bazy orsza nas pochwalił. I kazał mi ją przesłuchać. Wziąłem ją do sali przesłuchań i posadziłem na krześle wcześniej związując jej ręce żeby nie uciekła.

-Więc zacznijmy jak masz na imię?

Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top