68. Niedokończone Sprawy

"- Nie spełniłaś jeszcze warunku. Dokonałaś wyboru, że chcesz Gen. Tenebris oddała ci go, transakcje uznam za zakończoną, dopiero gdy go przyjmiesz. Czyli w tym momencie - blondyn bez ostrzeżenia, dosłownie pojawił się tuż przede mną i złapał mnie za szyję."

***

- Co teraz zamierzasz? - spytałam łapczywie wciągając powietrze i spojrzałam w jego oczy.

- Umowa to umowa, coś za coś. Masz to wypić - powiedział trochę bardziej ściskając szyje, a ja czułam, że oddychanie sprawiało mi coraz większą trudność. - Każdy ma jakieś przyrzeczenie, które ma obowiązek wypełnić. Ty swoje, ja swoje.

- Nie dostałam jeszcze księgi, więc równie dobrze możesz mnie wykiwać gdy wezmę Gen, układy to kwestia zasad, a ty je lubisz łamać - odparłam lekko zachrypniętym głosem. Miałam wrażenie że wszystko się rozmazuje. Mimo iż nie mógł mnie zabić, omdlenie nie wydawało się być dobrą opcją.

- Zrobisz to sama, czy mam ci pomóc? - zapytał blondyn, nawet na sekundę nie poluźniając uścisku.

- Dam sobie radę, o ile ktoś przestanie mnie podduszać, bo ledwo łykam powietrze - zauważyłam, nie kryjąc opryskliwości wobec niego.

- Nie ma szans - prychnął, jeszcze bardziej zaciskając dłoń, tak, że gwałtownie wciągnęłam resztki powietrza.

Pochwycił drugą ręką moją dłoń i wyjął z niej fiolkę z Genem, następnie podważył kciukiem koreczek, który odskoczył, ukazując ciemną ciecz. Ręką, która trzymała szyje złapał mnie za brodę, unosząc ją lekko. Wzięłam głęboki oddech, wiedząc co zaraz nastąpi. W momencie gdy fiolka z napojem dotykała już mojej wargi, podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy.

- Naprawdę to zrobisz? - spytałam szeptem, bojąc się zrobić zły ruch, najchętniej rzuciłabłym się do ucieczki, ale po spojrzeniu w jego oczy, nie widziałam ani odrobiny wahania, ten bezwględy zimny wzrok, taka chłodna i obojętna postawa. Miałam wrażenie, że tym razem moje kombinowanie już nie przeszło mi na sucho.

Nagle usłyszałam jak ktoś wyważa drzwi, a do środka wpadła wielka kula światła. Blondyn zrobił krok w tył jakby nigdy nic. Nie wyglądał na zaskoczonego, zamknął fiolkę i włożył z powrotem do mojej dłoni. Wszystko działo się bardzo szybko, aczkolwiek miałam wrażenie, że tak naprawdę było to zwolnione tempo. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, lub zareagować, do środka wpadł Christopher, a Aidren stanął oparty o ścianę i z kpiącym uśmiechem mierzył wzrokiem przybysza.

- Sądziłem, że szybciej przyjdziesz do siostryczki - powiedział blondyn z nieszczerym uśmiechem i odsunął się od ściany.

- Morgan, uciekaj stąd - warknął do mnie Christopher, a jednocześnie skinął głową w kierunku drzwi. - Później pogadamy o tym co tu się wydarzyło - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu, jednakże mimo to, oszołomiona tym wszystkim nie zareagowałam. - No już! Jazda mi stąd! - wrzasnął dosadnie. Dopiero wtedy się otrząsnęłam i wyszłam z pokoju, zatrzymując wzrok na blondynie, który nie reagował, a jedynie uśmiechał się kpiąco i pomachał mi księgą na pożegnanie.

Wybiegłam z biblioteki, trzymając w zaciśniętej pięści fiolke z Genem. Jeszcze raz spojrzałam w stronę przejścia do pomieszczenia gdzie byli Aidren i Chris. Spodziewałam się odgłosów walki, jednak nie słyszałam nic, poza grobową ciszą. Następnie niepewnym krokiem opuściłam pomieszczenie i ruszyłam w stronę pomieszczeń prywatnych, w których miałam zamiar trochę poszperać.

***

- Przybyłeś wybawić siostrzyczkę? - zapytał z kpiną Aidren, gdy kroki Morgan przestały być słyszalne na korytarzu.

- Nie twoja sprawa, chociaż to chyba oczywiste - prychnął Christopher i wyciągnął miecz z pochwy.

- Już się rwiesz to walki, aniołeczku? - zaśmiał się złośliwie blondyn i odłożył księgę. - Mam dla ciebie dobrą radę. Trzymaj się z dala od Morgan, bo wiele spraw przestajesz pojmować. Ta walka należy do bóstw i błogosławionych, inni nie mają tutaj znaczenia - powiedział arogancko, patrząc na niego z góry.

- Pojmuje dużo więcej niż ty sobie wyobrażasz. Nie mówiłem Morgan, ale wiem o pierścieniu od ciebie i o tym co robi - odparł, trzymając miecz w gotowości. - Tenebris zachwiała równowagę, więc niektórzy bogowie też się trochę zabawili w błogosławieństwa - dodał pół anioł.

- Ładnie, nie sądziłem, że jesteś aż tak dobrze poinformowany, aczkolwiek nadal mało - zaczął ze śmiechem klaskać pół magowi.

- Kwestia spostrzegawczości. Wracając, myślę, że oboje wiemy po co przyszedłem, odpuść gierki oraz gadki, po prostu oddaj księgę, a jeśli nie... oboje wiemy do czego dojdzie - uciął temat Christopher, patrząc w oczy władcy demonów.

Aidren wyprostował się, napinając dobrze widoczne mięśnie, po czym powolnym krokiem, zaczął sunąć dokoła pół anioła, przyglądając się mu.

- Sądzę, że księga nie będzie wam potrzebna. Mimo wszystko nie myślę jedynie mieczem, chociaż muszę przyznać iż Nagrom jest świetną bronią i dobrze mi służy. Proponuję ci drobny układ, przy którym walka w tym momencie jeszcze nie będzie potrzebna. Oboje wiemy, że nadejdzie taka chwila gdy staniemy naprzeciw siebie, gotowi na wszystko, ale po co się niepotrzebnie gonić? - oparł się plecami o solidną ścianę, znajdującą się za Chrisem.

- Zależy co proponujesz - odwrócił się do niego Nobilitatis i zmierzył nieufnym wzrokiem.

- Ja udziele ci informacji o Genie, jego położeniu i właściwościach, a także o zbliżającej się walce Morgan - zaproponował blondyn, patrząc drugiemu w oczy, oboje byle na tyle dumni, że nawet na chwile nie opuścili wzroku, patrzyli sobie prosto w oczy, żaden nie okazywał słabości

- Zgaduje, że nie ma nic za darmo? - prychnął Christopher i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Jedyne czego chcę to tego, żebyś zasabotował jedną misję Ruchu Oporu, nic wielkiego, musisz zniszczyć dowody eksperymentów. Zabić pare "warzywek" - odparł obojętnie, nie przejmując się losem porażek eksperymentalnych. - To uczciwa cena i dobra oferta - wzruszył ramionami.

Christopher spojrzał na niego jak na wariata, jednak po dłuższej chwili myślenia przytaknął.

- Daj mi współrzędne i opowiedz wszystko - odparł z westchnięciem po dłuższej chwili namyśleń i oparł się o ścianę, chowając broń. Gdy chodziło o jego przybraną siostrę, był gotowy zrobić wiele żeby zapewnić jej bezpieczeństwo i pomoc, a jeśli zbliżała się walka, chciał pomóc jak tylko mógł.

Blondyn z uśmiechem najpierw dał mu na kartce dokładne współrzędne misji, które miał przygotowane. Zupełnie jakby przewidział wszystko co się zdarzy i miał pod kontrolą ciąg zdarzeń.

- A teraz to co chciałeś wiedzieć. Gen to reszta Tenebris i jej duszy, jej ciemna strona, zło, wpojone cele do których dążyła, a także pozostałości jej mocy i sama boskość. To, czego potrzeba Morgan by stała się Nową Tenebris. Obecnie Gen jest w jej rękach, aczkolwiek jeszcze go nie przyjęła - opowiedział z uśmiechem blondyn.

- Jak go zdobyła? To miejsce, ta sala, to była pewnie pułapka, prawda? Czuć tutaj mocami ciemności. Przeszkodziłem wam w ostatniej chwili? - spytał zachowując powagę, ale zwycięski uśmiech błakał się po jego twarzy.

- Tak, jednakże przewidziałem ten ciąg wydarzeń. Byłem na to gotowy, a mimo to sam jestem ciekawy jak to się potoczy - zaśmiał się cicho, a jego oczy niebezpiecznie błysnęły czerwonymi iskrami.

- Wspominałeś o walce - przypomniał pół anioł, a demon prychnął z cichym śmiechem pod nosem.

- Cassandra i Morgan się nienawidzą, bo prawda jest taka, że to naturalni wrogowie. Cassandra została błogosławioną Lux, światło... dostrzegasz kontrast? Może i Morgan jest następną Boginią i nawet bez Genu jest silniejsza, to jej moce nie są wytrenowane, natomiast Cassie trenowała moce oraz walkę, na ten jeden dzień. Jej celem jest zabicie Morgan i pozbycie się ciemności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top