61. Po mojemu.


***

Stanęłam przed lustrem, po czym spojrzałam na swoje odbicie w tafli. Wiedziałam co muszę zrobić, miałam plan, ale czy ktoś taki jak ja będzie w stanie to zrobić. Narażam się obu stronom, pytanie brzmi, która pierwsza się zorientuje, że coś nie gra.

- Chociaż, to chyba oczywiste, że Aidren domyśli się od razu, ale Chris i reszta... - wymamrotałam, sama sobie odpowiadając na pytanie, po czym związałam włosy w koka, nieprzerwanie patrząc na swoje odbicie w przejrzystej tafli.

Wracamy do punktu wyjścia, znowu będzie trzeba ukrywać coś przed przyjaciółmi, a tym razem także bratem, zupełnie jak kiedyś, gdy jeszcze żyłam w Akademii. Za jakiś czas się dowiedzą, znowu stracą do mnie zaufanie jak kiedyś, ale teraz... mam to gdzieś. Nauczyłam się żyć jako egoistka,  mimo iż na nieszczęście mam sumienie, staram się je olewać i skupić na sobie.

Powtórzyłam mój plan działania w myślach, aby być pewna, że pamiętam każdy szczegół. Tym razem nie pozwolę by cokolwiek zniszczyło moje plany, a skoro robię za przynętę, która odwraca uwagę, będę sama. Z początku zastanawiałam się nad tym, czy nie pójść za chłopakami do podziemii i szukać biblioteki, jednakże nie miałoby to sensu, gdyż były trzy drogi, zanim bym sprawdziła wszystkie, przy okazji nie dając się namierzyć, albo któryś z nich by ją znalazł, albo wojownicy Aidrena by nas dopadli, ale wtedy coś do mnie dotarło...

Jestem o jeden krok przed ruchem oporu. Christopher wspominał o informatorze z wewnątrz, źródle, ale w szeregach Aidrena zdrajcy nie istnieją, tylko jego marne marionetki, które wypełnią każde polecenie, krócej mówiąc - to przekręt i pułapka. Biblioteka na pewno znajduje się w pobliżu sali tronowej, przywódca demonów przecież musi trzymać skarby blisko siebie. 

Wszyscy z grupy brata wpadną w pułapkę, a ja w tym samym czasie przeszukam górę i znajdę księgę... ale jeśli Aidren będzie ją miał przy sobie, będę musiała skorzystać z cholernie ryzykownego planu. Nawet nie jestem pewna czy uda mi się zachować nerwy na wodzy i podjąć się próby wykonania szalonego pomysłu.

Oderwałam swój wzrok od tafli lustra i odruchowo potarłam palcem pierścień od Aidrena, po czym spojrzałam na jego złote zdobienia.

- Może i demony są twoimi marionetkami, ale ja nie będę - zacisnęłam zęby, czując porażający ból głowy, po czym spróbowałam zniszczyć pierścień używając błyskawic, jednakże z marnym skutkiem. Zapomniałam, że w tym przypadku nie został on stworzony przez Aidrena, tylko przez Tenebris, która swoją drogą ostatnimi czasy całkowicie mnie ignorowała. Ilekroć spróbowałam się z nią skontaktować, olewała mnie. Znając życie pojawi się w najbardziej niewygodnym, dla mnie, momencie, tym samym pogrążając moją osobę - w skrócie, zajebiście, jak zawsze.

Głęboko westchnęłam i wyszłam z łazienki, tylko po to by po spojrzeniu na zegar zestresować się jeszcze bardziej. Za około dwadzieścia minut musiałam być na dole, razem z pozostałymi.

Miałam wrażenie, jakby z każdym ruchem wskazówka zegara zaczynała tykać szybciej, a godzina pierwsza w nocy zbliżała się nieubłaganie. Wiedziałam, że gdy misja się zacznie, nie będzie ani drugiej szansy, ani odwrotu.

Wyszłam z pokoju i zakluczyłam drzwi, a następnie zaczęłam powoli schodzić po schodach, niewiarygodnie się ociągając. Na dole jeszcze nikogo nie było, czyli najwyraźniej zostało jeszcze kilka minut, do wyznaczonej godziny.

Po jakże długim schodzeniu na parter, przystanęłam w przedpokoju, wtem usłyszałam jakieś dziwne dźwięki z pokoju Christophera.

Jako iż moja niepohamowana ciekawość nie zna granic, na paluszkach skierowałam się do jego pokoju, tylko po to by po zaglądnięciu do środka, przez dziurkę od klucza zaznać szoku.

Mój przyrodni brat perfidnie obściskiwał się z Cassandrą i gdyby nie fakt, że za kilka minut mamy misję, zapewne doszłoby do czegoś więcej. Zacisnęłam zęby i cudem powstrzymałam się przed zabiciem lafiryndy. Dopiero po dobrych kilku minutach raczyli się od siebie odkleić.

- Nikomu o tym ani słowa - syknął do niej, ale widząc uroczy uśmieszek Cassie dodał - Robię to tylko po to, byś w końcu załatwiła mi to czego chcę.

- Oczywiście, że wiem. Ale bardzo mi będzie brakowało naszej relacji - szepnęła do niego zalotnie, po czym podeszła do drzwi i odkluczyła zamek.

Czas jakby zwolnił, a ja w ułamku sekundy rozpłynęłam się w powietrzu. Nie dość, że byłam wkurzona, to dodatkowo kolejne pytania narodziły się w mojej głowie. Co miała załatwić Chrisowi ta zołza? Jaka relacja? Pytań coraz więcej, a odpowiedzi na wszystkie nadal pozostają odległe.

Pojawiłam się z cienia na przedpokoju, jednak moje marzenie o dyskretnym i cichym ukazaniu legły w gruzach, gdy zobaczyłam, że wszyscy poza liderem są już na miejscu, a ja pokazałam się na samym środku pokoju.

- Spóźniłaś się - prychnęła Cassandra, stojąc w butach na obcasach przy drzwiach. Czy ona idzie na rewię mody, czy na misję? Bo ja się pogubiłam, ale życzę jej powodzenia, jeśli chodzi o bieganie w tych butach. Naprawdę chętnie bym zobaczyła, jak się przewraca.

- Może i się spóźniłam, ale przynajmniej nie wyglądam jak dziunia - wymamrotałam, mierząc ją krytycznie wzrokiem, po czym oparłam się o balustradę przy schodach.

- Dziewczyny, przestańcie się kłócić, mamy misję. Spory na bok, gdy wrócimy z księgą, będziecie mogły nawet się pobić - prychnął Kevin, a ja i moja "przyjaciółka" posłałyśmy sobie jeszcze jedno szybkie, mordercze spojrzenie.

Zdążyłyśmy skończyć kłótnię w idealnym momencie, albowiem dosłownie sekundę po ostatnim jadowitym spojrzeniu, do pokoju wszedł pół anioł, jednakże nie był już wkurzony jak wcześniej.

No oczywiście, że już nie był, w końcu poobściskiwał się z Cassandrą, wzamian za Bogowie wiedzą co.

Wzięłam oddech, próbując uspokoić ochotę uderzenia go w twarz i tylko nerwowo bawiłam się palcami, w tym samym czasie Christopher wyjął z kieszeni woreczek pełen niebieskich pigułek.

- Umożliwiają czytanie w myślach niektórych osób przez kilka godzin, nawet jeżeli ktoś nie ma takiej wrodzonej zdolności - wytłumaczył zauważając mój podejrzliwy wzrok.

- Nie rozumiem. Czemu niektórym osobom, na jakiej zasadzie to działa? - spytałam niepewnie patrząc na pastylki.

- Tworzą jakby zamkniętą sieć. Każdy kto ją zje, wchodzi do tej jakby sieci na określony czas, czyli tak długo jak działa tabletka. W ten sposób będziemy mogli nawzajem przekazywać sobie wiadomości w myślach i czytać myśli innych osób - wytłumaczył na spokojnie.

Mogłam pomyśleć tylko jedno. Zajebiście. Kolejny problem na mojej już i tak nie krótkiej liście. Tylko czekać aż po połknięciu tabletki, ktoś wejdzie mi do głowy i pozna moje zamiary.

Każdy wziął jedną pastylkę, łącznie ze mną. Jednakże w momencie gdy inni połknęli swoje, ja przyłożyłam rękę do ust, po czym zmieniłam pigułkę w kupkę nieszkodliwego popiołu. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że nikt się nie zorientuje.

- Zaczną działać dopiero za kwadrans - uprzedził Nobilitatis, po czym wyjął specjalne urządzenie i otworzył portal na planetę Digmessia. Najbardziej tajemniczą planetę układu Argho. Według legend, była stolicą imperium Tenebris.

***

Tak wiem, nareszcie ten parszywy Żelek, wrócił do regularnego wstawiania rozdziałów 🙃🙃🙃

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top