53. Kim jesteś?
20 lipca 2017 roku, Chester Bennington, wokalista zespołu Linkin Park popełnił samobójstwo. Zostawiając tym samym szóstkę dzieci, żonę, przyjaciół i wiele niepocieszonych fanów - w tym mnie. Miał zaledwie 41 lat.
- Brandon, co tu się dzieje?! - krzyknęłam na ciemnookiego gdy zamknął drzwi.
- Mówiłem, że ta noc będzie niezapomniana - odparł spokojnie, a ja gwałtownie odwróciłam się w stronę sali klubowej.
Obecnie wszystkie stoły oraz krzesła zniknęły, na środku parkietu znajdowała się dwunastoramienna gwiazda z dziwnymi symbolami. Wszędzie przechadzali się ludzie odziani w granatowe peleryny z kapturami.
- Straż, zabrać ją do celi! - rozkazał Brandon.
- Zdrajca - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Rządam wyjaśnień! - krzyknęłam, kiedy podeszło do mnie dwóch rosłych mężczyzn i złapali moje barki. - Pole ciemności! - krzyknęłam, a obydwaj odlecieli kilka metrów do tyłu. Natychmiast rzuciłam się do ucieczki, ale nim zdążyłam cokolwiek zrobić, okropny ból głowy powalił mnie na podłogę, a ostatnie co ujrzałam to błyszczące, złote runy na pierścieniu.
***
Otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam, czułam jak moja głowa wciąż lekko pulsuje. Szybko się rozglądnęłam, a następnie powoli wstałam. Zniszczona, zapewne stara cela, nie była zbyt zachęcającym miejscem, chciałam jak najszybciej uciec, jednak nie było żadnej drogi.
- Nasza księżniczka się obudziła - zza krat odezwał się znajomy głos, przez co gwałtownie się odwróciłam.
- Zdrajca! - powiedziałam z jadem w głosie i podeszłam do krat. - Jaki masz w tym interes?!
- Robię to, co mi się najbardziej opłaca - odpowiedział Brandon.
- Skoro trzymasz swoją przyjaciółkę w celi, to musiałeś dostać niezłą sumkę! Zdradziłeś ruch oporu, zdradziłeś mnie, zdradziłeś przyjaciół! - krzyczałam na niego z czystą furią w oczach.
- Przestań zgrywać świętą! Masz więcej na sumieniu, niż ktokolwiek inny! - ciemnooki wrzasnął, ale szybko się opanował, a jego wyraz twarzy znowu był obojętny. - Zrobiłem to dla rodziny, przyjaźni i zwycięstwa, ale ty nie zrozumiesz.
- Chętnie posłucham bajeczki - odpowiedziałam.
- Naprawdę jesteś taka głupia? Nie rozumiesz, że tą wojnę wygrają demony?! Kiedy zobaczyłem cię na Therum z Aidrenem, ja już wiedziałem, jak to wszystko się zakończy; marną śmiercią tych, którzy nie są po stronie demonów! - ciemnooki wziął głęboki oddech i się uspokoił - Aiden był moim przyjacielem od dzieciństwa, kiedyś obiecałem mu, że zawsze będę trzymał jego stronę i dotrzymałem słowa, stałem się demonem.
- Ty nie rozumiesz, że to nie jest Aiden! Ten potwór ma w sobie jedynie jego moce oraz wygląd! Straciłeś atrybut, zostałeś demonem w imię Adriana, nie Aidena! - krzyknęłam na niego, niech się w końcu opamięta.
- Tak mówisz, bo boisz się prawdy! Boisz się, że zobaczysz w nim Aidena i się zakochasz! - Brandon podszedł do krat, przez co wzięłam głęboki wdech. Był wyprowadzony z równowagi, może teraz coś wygada.
- Czemu byłeś w ruchu oporu, skoro jesteś po stronie Aidrena? - prawie wysyczałam do niego.
- Nie byłem w ruchu oporu, Regan i Kevin wiedzieli o tym, że zmieniłem stronę, po prostu ci nie powiedzieli - odpowiedział z kpiącym uśmiechem na ustach.
- Co chcesz ze mną zrobić? Kim są ci ludzie? O co chodzi z tą zniewoloną i dwunastoramienną gwiazdą? - pytałam z udawaną pewnością siebie, byłam w kropce, ale nie mogłam tego po sobie pokazać.
- Ci ludzie to sekta, która czci Aidrena, zostało im wpojone, że na świecie są zniewoleni, czyli ci którzy walczą z Aidrenem i mają nadludzkie moce. Żeby uwolnić zniewolonego należy przeprowadzić rytuał, dzięki któremu mistrz zyska pełny dostęp do umysłu ofiary i ją oświeci. Gwiazdy symbolizują wolnych, zaufanych członków stowarzyszenia - opowiedział Brandon. Wydawał się być wyprany z jakichkolwiek uczuć, taka jakby pusta skorupa, która mówi to co jej każą.
- Niech zgadne, chcesz mnie "oświecić" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu, na co ciemnooki się zaśmiał.
- Dla ciebie jest zaplanowane coś absolutnie wyjątkowego - odpowiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku, a wtem pojawiła się jakaś kobieta.
- Wszystko gotowe - powiedziała i pochyliła głowę przed Brandonem.
- Nie radzę się wyrywać, w przeciwnym wypadku możesz dostać okropnej migreny, a nie chcę żeby coś ci się stało - oznajmił z udawanym przejęciem. - Straż.
Przez drzwi od celi weszli czterej młodzi mężczyźni, tak jak kobieta, byli odziani w peleryny. Następnie dwaj złapali moje ręce i zaczęli ciągnąć po podłodze. Szarpałam się i krzyczałam, jednakże na marne. Ciemnooki podszedł do mnie i złapał za brodę, tym samym zmuszając do patrzenia w jego oczy.
- Nie bój się, zaboli tylko trochę - szarpnął moim podbródkiem, a następnie gwałtownie puścił z okrutnym uśmiechem na ustach. - Zabierzcie ją.
Znowu zaczęłam się szarpać, ale tym razem dwaj mężczyźni nie dawali sobie rady, dlatego żeby mnie utrzymać kolejna dwójka musiała się dołączyć. Z nimi już sobie nie poradziłam.
Mimo walki, krzyków, próśb i gróźb, członkowie sekty wnieśli mnie do głównej sali, a następnie długimi, potężnymi łańcuchami przytwierdzili za kostki i nadgarstki do podłogi, w samym centrum dwunastoramiennej gwiazdy.
Cały czas powtarzałam w głowie, że to tylko ludzie i jedyną osobą, która może mi zrobić krzywdę był Brandon. Dodawało mi to trochę otuchy.
Nagle na salę weszła grupa ludzi w granatowych pelerynach z kapturami, które zasłaniały im twarze, a na samym końcu w czarnej szacie wszedł Brandon. Wszyscy obecni na sali ustawili się wokół gwiazdy, w której centrum byłam ja. Chciało mi się płakać, jednak nie mogłam okazać słabości, musiałam pokazać, że jestem silna.
Wtem wszyscy opadli na kolana i zaczęli mówić coś w dziwnym, niezrozumiałym języku. Wtedy runy i cała gwiazda zaczęła świecić na czerwono.
Poczułam paraliżujący ból wszystkich kończyn, upadłam na podłogę i próbowałam rozerwać łańcuchy. Krzyczałam, ile tylko sił w gardle, próbowałam wezwać atrybut, jednak bez odzewu. Pragnęłam stracić przytomność, albo zrobić cokolwiek, byle by nie czuć bólu. Uczucie jakby coś paliło cię od środka, łamało kości, nie pozwalało się ruszyć. Nie wiedziałam co mogę zrobić, by to dobiegło końca.
***
Mała dziewczynka biegała po lesie. Z uśmiechem na ustach mijała kolejne drzewa, gdy nagle zza krzaków wyłoniło się kilka dużych wilków, a oczy każdego z nich świeciły świeciły intensywnym złotem. Przerażone dziecko zaczęło się wycofywać, jednakże wilkołaki podążały za nią. Dziewczynka przypadkiem potknęła się o konar drzewa, przez co z impetem upadła na ziemię. Wilki wykorzystały szansę i skończyły na dziecko.
Wtem mała krzyknęła.
Otoczyła ją moc ciemności, która w jednej sekundzie wystrzeliła do góry, wysoko ponad korony drzew. Wielki promień mocy cienia wskazywał położenie dziewczynki. Zdezorientowane wilkołaki stały sparaliżowane przez kilkadziesiąt sekund. W tym czasie przyszywany brat zobaczył promień i odnalazł siostrę. Zanim wilki zrozumiały co się stało, chłopak odleciał z dziewczyną na rękach, a jedyne co po nich pozostało to kilka białych piór ze skrzydeł chłopca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top