50. Wspólne wyjście.

Siedzieliśmy w barze prawie całą noc oraz piliśmy drinki. Następnie Brandon odprowadził mnie pod hotel i umówiliśmy się na pierwszą w południe.

Niestety mimo sporej dawki alkoholu nie udało mi się upić, ludzie mają za słabe trunki. Jedynym plusem było to, że obudziłam się bez kaca, ale za to z rozmazanym makijażem.

Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Następnie związałam włosy w koka, oraz umyłam zęby. Ubrałam białą bieliznę, a na nią czerwoną bluzkę na ramiączkach i czarne szorty. Około w pół do jedenastej zjechałam do hotelowej restauracji na śniadanie.

Zamówiłam omleta z truskawkami oraz malinami, na którego czekałam zaledwie kilka minut. Po skończonym posiłku, poszłam do pokoju i spakowałam ręcznik, portfel, dokumenty oraz klapki.

Zgranęłam po drodze kartę i zamknęłam pokój. Zjechałam windą, a następnie wyszłam przed hotel. Już po kilku minutach tuż obok mnie podjechał czerwony samochód z otwieranym dachem, a na miejscu kierowcy siedział Brandon.

- Twoje auto? - spytałam i usiadłam na miejscu pasażera.

- Wypożyczone - odpowiedział ciemnooki, a następnie wcisnął gaz i odjechał z piskiem opon.

Cudowne uczucie; wiatr we włosach. Chciałabym kiedyś nauczyć się prowadzić samochód.

- Co to za piosenka? - spytałam, gdy Brandon włączył radio.

- Amerika, zespół Rammstein - odparł skoncentrowany na drodze ciemnooki.

Chłopak gwałtownie zakręcił i zaparkował pod jakimś aquaparkiem.

- Najpierw małe zakupy - oznajmił Brandon i wskazał na sklep z kostiumami kąpielowymi.

Weszliśmy do środka, a chłopak zlustrował mnie wzrokiem, a następnie spytał.

- Jaki nosisz rozmiar?

- Pewnie duży - odparłam, na co ten wywrócił oczami.

- Przepraszam - powiedział chłopak do sprzedawczyni po angielsku.

- W czym mogę pomóc? - spytała kobieta.

- Moja przyjaciółka nie wie jaki nosi rozmiar - odpowiedział na luzie, a ja momentalnie się zawstydziłam.

- Patrząc na nią, prawdopodobnie drugi - odparła kobieta. - Na tamtych wieszakach są dwójki - wskazała na lewo.

Gdy podeszliśmy do półek, od razu zgranęłam czarny, jednoczęściowy strój z golfem, bez wycięć. Odwróciłam się do chłopaka.

- Co ty na te... - chciałam zaproponować mój wybór, ale zamarłam gdy zobaczyłam co ciemnooki trzymał w swojej ręce. - Co to jest? - zapytałam i szerzej otworzyłam oczy.

- Fajny, co nie? - spytał machając mi przed oczami beżowym, koronkowym bikini.

- Nie! Żadnych dwuczęściowych strojów! - krzyknęłam na niego, a sprzedawczyni spojrzała się na nas jak na idiotów, ponieważ mówiliśmy w ojczystym języku. - Mój przyjaciel jest z Polski, kiepsko mówi po Angielsku, zna tylko podstawowe zwroty i jest przygłuchy - wytłumaczyłam zażenowana. Ekspedientka tylko kiwnęła głową.

- Co to jest Polska? - zapytał Brandon.

- Taki kraj z pojebanym językiem, którego nikt nie umie - wytłumaczyłam. - Żadnych bikini! - wróciłam do tematu.

- Czemu? - zapytał ciemnooki.

- Bo nie lubię odsłaniać brzucha - odpowiedziałam na co chłopak, przejechał ręką po całej długości mojego lewego boku. Gwałtownie uderzyłam jego rękę.

- Zgadłem - odparł ze zwycięskim uśmiechem.

- Teraz jesteś zadowolony? -  fuknęłam ignorując spojrzenie ekspedientki. Zdjęłam z wieszaka biały strój połączony ze spódnicą.

- Morgan, będziesz w tym wyglądać jak matrona - skwitował. - Nie możesz wiecznie ukrywać blizny. Każdy ma ich mniej lub więcej, jednak one nie mogą wpływać na twoje życie. Nigdy się nie przytulasz, ani nie nosisz odkrytych ubrań z powodu głupiego draśnięcia, musisz opanować swoją psychoze - powiedział Brandon, a ja zacisnęłam pięści.

Jestem potężnym magiem, a boję się ubrać bikini?! Niedorzeczne. To przecież nic strasznego!

- Zgoda - odparłam i podeszłam do półek, ale ciemnooki popchnął mnie do przebieralni.

- Ja wybieram bikini - dodał, a następnie zasunął zasłonę.

Stałam przez chwilę skołowana. Może nie będzie tak źle?

***

- Brandon! To nie jest strój! -krzyknęłam po kolejnej propozycji ciemnookiego.

- A niby co to jest? - zapytał chłopak.

- To są nitki - odparłam patrząc na dolną część garderoby. - Nitki.

- Mam jeszcze jedną propozycję - chłopak podał mi górą jasnofioletowe, wiązane bikini.

Ubrałam je i obejrzałam w lustrze, starałam sie wzrokiem omijać blizne, żeby nie czuć  dyskomfortu. Powiem szczerze, że nie było najgorzej, ładnie podkreślał moje czarne, Vessańskie tatuaże.

- Biorę - krzyknęłam do chłopaka i przebrałam się w zwykłe ciuchy.

Wyszłam z przebieralni, a następnie podeszłam do kasy żeby zapłacić, jednak okazało się, że Brandon mnie wyprzedził.

- Całe szczęście, że wzięłaś ten. Bardzo ciężko znaleźć odpowiedni strój na kogoś z takim małym biustem - udawał zmartwionego, na co oberwał łokciem w brzuch.

- Dzięki - odparłam.

Wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy się do kas. Kupiliśmy karnety na dwie godziny.

***

Na całe szczęście, gdy weszliśmy do wody od razu niepewność minęła i zignorowałam swoją bliznę.

- Idziemy na zjeżdżalnie? - zapytałam z błyskiem w oku, na co ten się zaśmiał.

- Zapamiętam sobie, że maginie ciemności lubią zjeżdżalnie - odpowiedział.

Weszliśmy po schodach na najwyższe piętro, a tuż przed nami była ślizgawka, w której  zjeżdża się w dwuosobowych pontonach. Byliśmy trzeci w kolejce, a wtem odjechał pierwszy duet. Wsiedliśmy do drugiego pontonu. Oczywiście zajęłam miejsce z przodu, a ciemnooki siadł za mną. Nagle zabezpieczenia puściły parę przed nami, a ci gwałtownie spadli w dół, tym samym rozpoczynając zjazd. Nasz ponton podjechał do przodu, a moim oczom ukazała się wielka rampa. Poczułam dreszczyk grozy.

- O matko - powiedziałam pod nosem patrząc na krętą drogę przed nami.

- Strach cię obleciał? - zapytał ciemnooki.

- Nie, no co t... - w tym momencie zabiezpieczenia puściły, a my wpadliśmy na wielką rampę. Zaczęłam krzyczeć, gdy ponton wjechał na śrubę. Usłyszałam donośny śmiech Brandona. - Cholera! - Następnie spłyneliśmy na rampę, z której zjechaliśmy do basenu, tym samym kończąc ślizg.

Niemal wyskoczyłam z pontonu, na co ciemnooki się zaśmiał.

- Odechciało ci się zjazdów? - spytał z uśmiechem na twarzy.

- Teraz idziemy na rwącą rzekę - oznajmiłam i weszłam do basenu obok.

Brandon zaczął iść w moim kierunku. Spojrzałam na jego tatuaż, który ukazał wczoraj w klubie. Dopiero teraz zrozumiałam, że znajduje się on w miejscu, gdzie kiedyś chłopak miał znamie katany, jego atrybutu. Teraz nie było po nim śladu.

- Brandon, co się stało z twoim atrybutem? - zapytałam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top