46. Blake.

Jak na zawołanie, usłyszałam trzask gałęzi. Jeśli to Blake, mam nadzieję, że nie dojdzie do walki, chłopak jest teraz niespełna rozumu.

Keri gwałtownie wstała i rozglądnęła się. Jednak wszystko nagle ucichło.

Cisza przed burzą.

Wtem zza drzew, zaczęła wyłaniać się męska sylwetka.

- Mówiłem ci, że masz się do niej nie zbliżać! - krzyknął wściekły męski głos.

- Blake, uspokój się to ja tu przyszłam! - odkrzyknęła do niego Keri.

- Siostrzyczko, te demony cię przyprowadziły. Pewnie jesteś pod wpyłwem środków odurzających i nie masz pojęcia co się dzieje. Nie martw się, uratuje cię - oznajmił Blake.

Chłopak zaczął do nas podchodzić, a w jego ręce błyszczało srebrne ostrze. Jego młodsza siostra, cicho zapłakała.

- Nie, bracie, to ty potrzebujesz ratunku - powiedziała z łzami w oczach.

- Biedactwo, nie wiem co ta wiedźma ci zrobiła, ale nie bój się, zabije ją - odparł ciemnowłosy.

- Blake, wracaj do domu, proszę, na pewno znajdę sposób, żeby ci pomóc - powiedziała Keri.

- T-ty, moja własna siostra. To wszystko twoja wina, to ty zrobiłaś to mojej siostrzyczce! - krzyknął w furii ciemnowłosy i wskazał na mnie. - Wyprałaś jej mózg! Zniszcze cię za to!

W pewnym momencie, czas jakby zwolnił. Powietrze przeciął świst, a zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, zobaczyłam jak w moją stronę leci srebrny nóż. Przygotowałam się na swoją pierwszą śmierć, oraz zamknęłam oczy. Jednakże, gdy po chwili nic nie poczułam, gwałtownie otworzyłam oczy i zobaczyłam leżącą przede mną Keri z nożem w brzuchu.

Co to dziecko narobiło!?

- Keri, coś ty zrobiła?! - krzyknęłam i usiadłam obok umierającej dziewczyny.

- Zawsze... chciałam być kimś wyjątkowym i zrobić coś, c-co będzie miało znaczenie, teraz mi się udało ura-ratowałam c-ciebie - powiedziała, ciężko oddychając, a następnie straciła przytomność.

Głupia, głupia, jestem nieśmiertelna! Mogłabym jej to powiedzieć, ale... nie zrobię tego. Ona umiera, przeze mnie, niech umiera jako bohaterka, umiera w przekonaniu, że zrobiła coś wielkiego i niezwykłego, nie chcę niszczyć jej tego złudzenia. Na pewno można było tego uniknąć!

Wszystko z mojej winy.

- Ty potworze! Zmnieniłaś moją siostrzyczke w żołnierzyka! Poświęciłaś ją dla siebie! - nagle Blake otrząsnął się z szoku - Zabije, zabije cię... - nagle chłopak zgiął się w pół. - Nie... nie jestem psem...nie będę cię słuchać... - ciemnowłosy złapał się za głowę - Zostaw mnie demonie! Moje ciało nie należy do ciebie!

Byłam zdezorientowana, do kogo on mówi? Co się dzieje?

~ Aidren się dobrze bawi - usłyszałam głos w głowie.

~ Zawsze przychodzisz w najgorszym momencie - skwitowałam.

~ Najgorszym? Czyżbyś nie była ciekawa czym jesteś? - zapytała z przekąsem.

~ Przecież ty i tak mi nie powiesz, bo trzymasz z socjopatą - odparłam.

- Słyszę jego szept, przy swoim uchu, każe mi oddać kontrolę - rozmowę z Tenebris, przerywa wijący się na ziemi w agonii Blake. - Nie pozwolę mu na to, nie będę marionetką - chłopak z wielkim bólem wymalowanym na twarzy podniósł się z gruntu, a następnie podszedł do mnie i ledwo żywej, nieprzytomnej Keri. Blake, wyciągnął z brzucha swojej siostry nóż i przebił nim siebie - Wolę zginąć, niż żyć jako marionetka, idę do ciebie siostro... chociaż nie... ty będziesz w raju, ja mam prostą drogę do piekła - powiedział leżąc na trawie, obok siostry. Nie umiałam powstrzymać łez.

Może mogę im pomóc, może jest nadzieja.

~ To takie urocze, rodzeństwo umiera razem. Ciekawe kto będzie następny, prawda kochanie? - spytała siląc się na uroczy, sztuczny ton.

~ Zamknij się!

~ Przekonywanie mnie do wyjawienia ci kim jesteś, naprawdę dobrze ci idzie - powiedziała.

Parsknęłam pod nosem. Znając życie, zaraz rzuci jakiś tekst, nad którym będę się zastanawiać do usranej śmierci, która nie nadejdzie.

~ Jesteś niezależnym gatunkiem, a ponieważ wychowywałaś się na Vessie, dostałaś znamiona im podobne, żeby w pewnym sensie się kamuflować. Jednak tak naprawdę, coś takiego jak ty nie istnieje - powiedziała.

~ Musiałaś się wzorować jakimś gatunkiem, poza Vessanami, prawda? Tylko wolisz gierki.

~ Nie zaprzeczam.

Spojrzałam na martwe rodzeństwo. To wszystko było przygotowane, bo uciekłam od Aidrena. Tak właśnie kończą osoby, które mnie znają. Żałosna śmierć.

Ludzie, nie mogą powrócić z martwych, nawet przez Wymiany.

Wymiana polega na tym, że jakaś żywa osoba, może oddać swoje życie martwej i wtedy sama umiera. Ludzie nie podlegają tej zasadzie. Oni umierają raz, a następnie stają się niematerialną formą, duchami, z którymi mogą się kontaktować jedynie wybrani. Chociaż... niektórzy wierzą w Boga, totalnie bez sensu*. Każda rasa ma inne, swoje religie. Na Vessie, w większości są politeistyczne. Ja wierzę w bogów z prostego powodu; Tenebris jest nazywana boginią śmierci, zła, cierpienia, ciemności - ma kilka specjalizacji. Skoro wiem, że ona istniała, czemuż inni bogowie by nie mogli istnieć?

Spojrzałam na ciała rodzeństwa, to miało być zwykłe spotkanie, a zmieniło się w rzeź.

- Róża z ciemności  - szepnęłam, a w mojej ręce pojawiła się ciemna materia, która uformowała się w czarną różę z fioletową łodygą. Miała niezwykle intensywny, piękny zapach. Położyłam kwiat, obok zmarłego rodzeństwa. - To nie ty pójdziesz do piekła, Blake, ja mam tam zarezerwowane miejsce, od stworzenia - powiedziałam i przytuliłam chłopaka, tym samym pobrudziłam sobie twarz i ubrania krwią, jednak nie przejmowałam się tym.

Odwróciłam się i poszłam w kierunku domu.

*Wiara została pokazana w ten sposób na potrzeby książki, nie miałam zamiaru nikogo urazić. Niech każdy wierzy w co chce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top