45. To co jest w tobie wyjątkowe.

Keri miała na swojej szyi, twarzy i rękach oparzenia, które zafundował jej Aidren. Ludzie nie potrafili się szybko regenerować, im praktycznie po wszystkim zostawały blizny, nawet najmniejszym draśnięciu przez miecz.

- Nie ma mowy, nigdzie nie wyjdziesz, wciąż ledwo chodzisz - odpowiedział Chris, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

- To tylko głupi spacer, a nie skakanie z klifu - odparłam, na co ten posłał mi mordercze spojrzenie.

- To najzwyklejszy spacer z rozmową, żadnych walk - dodała ciemnowłosa. Chris westchnął.

- Ostrzegam, że jeśli ona zemdleje - wskazał na mnie. - To ty ją targasz do domu - powiedział do Keri, na co ta się zaśmiała. To, że spadłam do wody z klifu, nie znaczy, że obecnie mam robić za kalekę.

- Zgoda - odpowiedziała z uśmiechem. Przewróciłam oczami i ubrałam buty.

Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę gęstego lasu. Całą drogę walczyłam, z lekko chwiejącymi się nogami, oraz zawrotami głowy. Ja rozumiem, że pod wodą, bez powietrza, mózg był niedotleniony, ale naprawdę mam już dosyć, tych problemów z poruszaniem się. Ja i Keri nie odezwałyśmy się do siebie ani słowem, dopóki niedotarłyśmy do wyznaczonego celu.

- O czym musimy porozmawiać? - zapytałam, tym samym przerywając ciszę i zaczynając rozmowę.

- O wszystkim, oraz o niczym - odparła wymijająco. - Głównie o Blake'u, władcy demonów, ludziach i tobie - dodała.

- Coś wiedzieć o ludziach, przecież sama nim jesteś - powiedziałam, nie będąc pewna do czego dziewczyna dąży.

- Zawsze lubiłam się uczyć, odkrywać nowe rzeczy - odpowiedziała i usiadła na jednym z większych głazów - Mimo iż jestem młoda, zdążyłam wiele się nauczyć. Jednak teraz rozumiem, jak mało wiem o swoim własnym gatunku, dałam się oszukać pierwszej, lepszej osobie - powiedziała, patrząc na mnie.

- Cóż, zanim zaczęłam udawać człowieka, musiałam się wiele nauczyć, żeby nikt nie odkrył prawdy - odparłam, opierając się odrzewo.

- Czego się dowiedziałaś? - spytała Keri.

- Mieszkacie na planecie, zwanej Ziemia, nie posiadacie żadnych specjalnych zdolności - urwałam na chwilę. - Ludzie pragną władzy, jednak nie umieją jej posiąść. Zawsze wolą wybrać drogę na skróty, którą sami zrobią, niż podążać tymi długimi, które stworzyli inni. Tam gdzie jest czterech ludzi, będzie osiem opinii - Keri się zaśmiała. - Lubię wasz gatunek, jesteście indywidualistami, którzy stawiają rodzinę na pierwszym miejscu. Wiem, że to bardzo ogólny opis i ktoś może być zupełnie inny - powiedziałam.

- Wszystko zależy od człowieka - wtrąciła młoda kobieta.

- Jednak mimo zalet i nieustannego dążenia do swoich celów, ludzie dążą również do samozagłady. Za dużo odkryć i technologii, za dużo planów, za dużo chciwości i za mało czasu. To tak, jakby chcieć przejść po linie zawieszonej na krańcach dwóch wieżowców, bez zabezpieczeń, a nie umieć chodzić... ale to tylko moja opinia - opowiedziałam.

- Jest w tym ziarenko prawdy - posłała mi delikatny uśmiech. - Z jakiego jesteś gatunku, tak naprawdę? - spytała Keri.

- Jestem Vessanką - odpowiedziałam, bez wahania.

- To nie jest możliwe, każdy Vessanin włada jednym rodzajem magii;ognia, światła, wody, lasu, kamienia i nikt nie ma mocy ciemności, a tym bardziej jeszcze dodatkowo błyskawic. Mimo iż, masz atrybut, nie jesteś Vessanką, a więc kim? - zapytała ciemnowłosa.

- Ja... nie mam pojęcia - odparłam absolutnie zbita z tropu. Czy to możliwe, że nie jestem Vessanką, w takim razie kim, albo raczej czym? Paige mówiła o aurach, że magowie posiadają pomarańczową, a moja jest fioletowo - czarna, jednak możliwe jest również, że dziewczyna próbuje mi namieszać w głowie.

- Wybacz, nie chciałam ci robić mętliku w głowie - powiedziała, jednocześnie nerwowo bawiąc się palcami.

- Czy oparzenia bardzo cię bolą? - wypaliłam nagle z krępującym pytaniem.

- Czasami, jednak wspomnienia tego dnia są bardziej bolesne. Jego pewność siebie, bezwzględność - byłam pewna, że umrę, jednakże ty mnie uratowałaś - odpowiedziała.

- Gdybym nie przyleciała na Therum, nie musiałabyś być ratowana - odparłam lekko skrępowana.

- Gdyby ciebie nie gonił Aidren, nie musiałabyś uciekać -odpowiedziała z uśmiechem. - Swoją drogą, co do niego czujesz, w sensie kim dla ciebie jest? - spytała.

- To skomplikowane, Aidren był kiedyś dwoma braćmi, Aidenem i Adrianem, do tego pierwszego czułam coś więcej, a do drugiego tylko nienawiść. Jednak odkąd się połączyli... mam mieszane uczucia względem ich - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Wiesz, zastanawiałam się wtedy co jest w tobie, takiego niezwykłego, nie licząc mocy. I dopiero niedawno to zrozumiałam. Gdy przeczytałam legendę o Pani ciemności, nareszcie zrozumiałam co w tobie jest niezwykłe - uniosłam pytająco brew - Od zawsze miałaś być zła i wypełnić przeznaczenie, które ci narzucono, jednak ty cały czas z tym walczysz, bo chcesz napisać własną historię, to właśnie twoja wielka siła woli, która tak przyciąga do ciebie inne istoty... -przerwała na chwilę i wzięła oddech - Właśnie to przyciągnęło Blake'a. On od zawsze był nieufny i bardzo czujny wobec obcych, jednak przy tobie, wszystko prysnęło.

- Czemu był nieufny? - spytałam.

- Kiedy byliśmy mali, jakiś mag ognia spalił nam dom, w pożarze zginęli moi rodzice, Blake mnie uratował, ale ich nie zdążył, przez to zawsze obwiniał się o śmierć rodziców. Żeby zarobić na nasze utrzymanie, pracował na dwie zmiany, w każdą pogodę, w pocie czoła. Był sługą jakiegoś bogatego wilkołaka, u którego za nieposłuszeństwo dostawał batem po plecach. Wszystko robił, żeby mnie utrzymać. Wielokrotnie mówiłam mu, że też pójdę do pracy, pomogę, jednak on powtarzał, że jestem stworzona do wielkich rzeczy i nie mogę się zajmować błahostkami - opowiedziała, a jej oczy lekko się zaszkliły - Chciałam zrobić coś ważnego, wielkiego, być wyjątkowa - dodała, opanowując płacz. - Teraz Blake się zmienił, odkąd władca demonów mnie skrzywdził, mój brat ma natręctwa, widzi rzeczy, które nie istnieją i niby próbują mnie skrzywdzić. Każdy kto się do mnie zbliża, według niego to zło i musi go zabić. Zero hamulców, czy współczucia. To już nie jest ten sam Blake, teraz jest uwięziony we własnym umyśle i halucynacjach - opowiedziała ciemnowłosa.

- Jak ci się udało wyjść z domu niepostrzeżenie? - zapytałam.

- Sęk w tym, że mi się nie udało - odpowiedziała Keri. - Kiedy wychodziłam, krzyczał coś o porywających mnie demonach. Wiem, że zaraz się tu pojawi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top