40. Siedziba.
Coś z demona? Przecież to niemożliwe. To na pewno jakiś kiepski żart. Chociaż... widziałam to co widzą tylko demony, ten klub. Może to po prostu aspekt moich mocy?
- Paige, jakie aury mają poszczególne gatunki? - zapytałam.
- Cóż wampiry, mają czerwoną, wilkołaki - żółtą, anioły - białą, demony - szaro-czarną, łowcy - niebieską, magowie - pomarańczową, elfy - zieloną... - ktoś jej przerwał.
- To już prawie tu - powiedział czarnowłosy - A właśnie, nie przedstawiłem się, jestem Leander - powiedział i szturchnął zamyślonego bruneta w ramię.
- Co? - zapytał, ale od razu się otrząsnął - Nazywam się Chris - powiedział przyjaźnie i posłał mi nieśmiały uśmiech.
Wtem kilkanaście metrów przed nami pokazał się szary portal. Podbiegliśmy do niego.
- Ten portal jest jakiś dziwny - powiedziałam.
- Bo nie jest stworzony przez maga, tylko specjalne urządzenie, jednorazowego użytku - odparł Leander. - Wylądujemy prosto na Alarei. - chłopak gestem ręki, zachęcił mnie do teleportacji.
Nie mam pojęcia, co mnie spotka na Alarei, jednak to jedyna droga ucieczki.
Wbiegłam na oślep w portal, a już po kilku sekundach wylądowałam na pięknej planecie. Zupełne przeciwieństwo Heavarl. Wokół mnie znajdowało się miasteczko, znacznie większe niż Therum. Na niebie właśnie zachodziło słońce, a na twarzy można było poczuć delikatny, letni wietrzyk.
- To jest ta siedziba ruchu oporu? - zapytałam.
- Tak, pięknie tutaj - odparł Chris. Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu promienny uśmiech. Zielonooki chłopak wydawał się przyjaźnie nastawiony i sprawiał wrażenie, miłego.
- Chris, długo mieszkasz na Alarei i należysz do ruchu? - spytałam.
- Od dawna... właściwie odkąd moi rodzice zginęli, jednak wtedy ruch nie był tak aktywny, było nas mało i działaliśmy w ukryciu - powiedział - Chodź - wskazał na duży, biały budynek.
- Czyżby, siedziba rady? - zapytałam.
- Zagdłaś - odpowiedział.
- Jak myślisz, co ze mną zrobią? - spytałam.
- Patrząc na inne przypadki, zazwyczaj takie osoby zostają w ruchu, oczywiście jeżeli chcą, ale są pod obserwacją - wytłumaczył - Rada patrzy na przydatność danej osoby.
- Przydatność? Masz na myśli moce, lub gatunek? - zapytałam.
- Można tak powiedzieć - odparł. - To tutaj - dodał, gdy znaleźliśmy się przed rezydencją.
Przeszłam przez drzwi i zobaczyłam kilka osób w średnim wieku. Szczerze? Spodziewałam się jakiegoś podwyższenia, albo wielkiego stołu, a tutaj tylko kilka fotelów i wokół nich krzesła. Jednakże jedynie fotele były zajęte.
- Em... Dzień dobry - zaczęłam niepewnie.
- Witaj, Morgan - powiedziała jedna kobieta. - Nie będę przedłużać, chcemy wiedzieć kim jesteś i co robiłaś w siedzibie demonów.
- Cóż... jeden demon mnie porwał i trzymał w więzieniu przez kilka dni - odruchowo zacisnęłam dłoń i zaczęłam jeździć palcem po pierścieniu.
- Wiesz kto to był, dokładnie? - zapytała.
- Nie jestem pewna - odparłam.
Nagle przez drzwi ktoś wszedł.
- Puszczaj mnie - powiedział znajomy głos. Odwróciłam głowę i dostrzegłam osobę, której się nie spodziewałam.
Regan szarpała się z Leanderem, Paige i Kevinem, którzy ją trzymali.
- Uspokój się - powiedziała Paige.
- Co tu się dzieje? - zapytała kobieta z rady. Regan wyrwała się z uścisku i spojrzała na mnie.
- Czyli to prawda, wydostałaś się... - powiedziała cicho.
- Miło cię widzieć, tym razem chyba nie będziemy walczyć - odpowiedziałam. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła, jednak po kilku sekundach uśmiech zszedł z jej twarzy.
- Z całym szacunkiem rado, ale ona jest niebezpieczna, bardziej niż sądzicie - wskazała na mnie, a wszyscy momentalnie posłali mi badawcze spojrzenia.
- Regan, możemy to załatwić inaczej... - zaczęłam cicho.
- Nie możemy, swoimi kłamstwami możesz wszystkich narazić - odparła Regan.
- One się znają - skwitował Leander.
- Ja również znam Morgan - powiedział cicho Kevin, jednak wszyscy słyszeli.
- Czy podzielasz obawy panny Hialy? - spytała go jedna z radnych.
- Morgan jest... - zawahał się i spojrzał na mnie - Tak, jest niebezpieczna i to bardzo, jednak będzie jeszcze bardziej niebezpieczna, jeśli stanie po stronie demonów.
- Ręczę za nią i zostanę jej opiekunem - nagle pojawił się Chris, a wszyscy posłali mu zdziwione spojrzenia.
- Wstrzymaj się - powiedział do Chrisa jeden mężczyzna z rady. - Potrzebuję twardych dowodów, o tym, że dziewczyna stanowi zagrożenie.
- Niech ściągnie płaszcz i pokaże swoje znamiona - odparła Regan.
Niespodzianka z okazji, że z powodu wyjazdu do Niemczech, nie muszę już nic robić na fizyce (Nie piszę testów, ani nic)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top