26. Staliśmy się jednością.

Poczułam nieprzyjeme pulsowanie w przedramieniu. Powoli otworzyłam oczy, i podniosłam się do pozycji siedzącej. Znajdowałam się w czarnym pokoju, a konkretnie na łożu. Spojrzałam na swoją rękę, na której widniał czerwony ślad, w miejscu, gdzie ją trzymał. Nagle uderzyły we mnie wspomnienia.

Co ten Aiden sobie myśli? I gdzie ja jestem?!

Byłam ubrana w swoją sukienkę, a za łóżkiem leżały moje buty na wysokim obcasie.

Muszę stąd uciec.

Niemalże wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do drzwi, które na szczęście nie były zamknięte. Uchyliłam je i wyglądnęłam na korytarz. Była to jakaś wielka rezydencja, w dodatku pełna demonów.

Jeśli się stąd nie wydostane, to po mnie.

Najciszej jak umiałam wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. W prawo, czy w lewo? Po krótkich rozmyślaniach zdecydowałam biec w lewo. Uciekanie w sukience nie należało do najprostszych. W dodatku, przez moje bose stopy, ślizgałam się na zimnych płytkach. Chociaż lepiej się ślizgać, niż biegać w szpilkach. W pewnym momencie dostrzegłam przed sobą kilka sylwetek, zdenerwowana rozglądnęłam się dokoła, ale nie znalazłam żadnej kryjówki.

- Hej ty! Nie powinnaś być w pracy? - krzyknął jeden z oddali.

Rzuciłam się do biegu w stronę, z której przyszłam. Demony zaczęły mnie gonić. Dawałam z siebie wszystko. Jeżeli teraz mnie złapią, to koniec. Przy każdej okazji skręcałam w boczne korytarze, żeby ich zgubić. Gdy byłam na skraju wytrzymałości, zatrzymałam się w ślepej uliczce.

- Teraz rozumiem po co oni tyle biegali w Akademii - powiedziałam z zadyszką, moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia. Rozglądnęłam się - Chyba ich zgubiłam - szepnęłam, próbując opanować oddech. Przydałaby mi się kondycja Aidena.

Przede mną znajdowały się wielkie, szaro - czarne drzwi. Jeśli tu zostanę, to na pewno mnie znajdą, jeżeli zwrócę, to samo, jedyną opcją są te drzwi. Niepewnie położyłam rękę na klamce. Trzy, dwa, jeden. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, nawet nie patrząc na to, co się tam znajduje.

- Morgan, wiedziałem, że przyjdziesz - usłyszałam głos, i odwróciłam się w jego kierunku.

- Aiden? - zapytałam.

- Nie - odparł blondyn. - Nie jestem Aidenem, ani Adrianem - powiedział.

- Kim ty? - zapytałam totalnie pogubiona.

- Jestem Aidren, połączenie. Mam moce Aidena, cele i charakter Adriana. Dwaj bracia połączyli się w jedną całość - odpowiedział.

- To niemożliwe - szepnęłam. Aidren, wyglądał prawie jak Aiden.

- Adrian zainicjował połączenie w Delphen, od tego czasu bracia są mną - wytłumaczył i zaczął iść w moją stronę.

- Przez ten cały czas, ty... - zaczęłam.

- Byłem przy tobie, nie Aiden, ja - odparł, wciąż krocząc w moją stronę.

- To jest chore, gdzie Aiden! - krzyknęłam rozhisteryzowana.

- Aidena nie ma i nigdy już go nie będzie. Moimi celami, są cele Adriana - odparł z kamienną twarzą, coraz bardziej zbliżając się do mnie. Z moich oczu popłynęły łzy.

- Co chciał osiągnąć Adrian? Pozbyć się ciemności, z demonami 'oczyścić świat'? - zapytałam, próbując powstrzymać płacz. Myśl o tym, że osoba, w której byłaś zakochana zniknęła na zawsze, była jak sztylet w sercu.

- Moje plany są... skomplikowane. Nigdy nie chciałem śmierci dziedzica - stanął tuż przede mną, dzieliło nas kilkanaście centymetrów. - Demony to mięso armatnie, prawdziwe cele są... zamaskowane - powiedział patrząc mi w oczy, na co ja odwróciłam głowę. Aidren, złapał mnie za brodę i zmusił do patrzenia na siebie.

- Po co to robisz? Jaki cel ma odbieranie im atrybutów i innych zdolności, wzamian za moce demona? - zapytałam, wciąż zmuszona do patrzenia na niego.

- Gdy odbieram im atrybuty oraz inne rasowe zdolności, wszystkie moce są przekształcane i zamykane w tym - wyciągnął z kieszeni dwa czarne pierścienie.

- A moce demona? - zapytałam.

- Moce demona, to tylko przykrywka, pomiędzy super siłą, wytrzymałością, szybkością i innymi zaletami, jest gen. Gdy gen się aktywuje będą posłuszni stwórcy, który dał im moce. Bez własnej woli i celów - powiedział Aidren.

- Po co chcesz z nich zrobić marionetki? Przecież i tak są posłuszni! - odpowiedziałam, po raz kolejny próbując nie płakać.

- Oni nie mają być posłuszni mi. Demony mają być posłuszne nam - odparł, jednocześnie zbliżając swoją twarz do mojej, teraz dzieliło je kilka centymetrów.

Suprise jest dzisiaj! XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top