17. Wiedziałem.

Na twarzach ludzi pojawił się strach, a zarazem ulga. Zakończę wojnę, jeszcze nie teraz, ale zakończę. Niekonwencjonalne.

Nagle poczułam pulsowanie w mojej głowie. Wiedziałam, że nie mogę tutaj dłużej zostać. Jeśli bym osłabła na ich oczach, byłabym skończona.

Szybko poleciałam w głąb lasu, i się ukryłam. Usiadłam pod drzewem i złapałam się za głowę, teraz pulsowanie przerodziło się w ból. W jednej chwili skrzydła zniknęły, a tatuaże przestały świecić. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.

Cholera!

Dlaczego dałam się tak ponieść emocjom?! Totalny brak samokontroli! Moje moce i plany Tenebris, przyćmiły racjonalne myślenie i rozsądek. Magia ciemności przejęła kontrolę.

Czy Megan jeszcze żyje? Ja jej nie chcę zabić, znaczy chciałam ją zabić.

~Czy Megan jeszcze żyje? - zapytałam cienia.

~Ledwo, nie martw się Pani zaraz zakończę jej żywot.

~Dość! Rozkazuje wam przerwać i ani słowa więcej!

No to sobie nagrabiłam, już widzę tych ludzi patrzących na mnie, jak na zło wcielone.

Na mojej twarzy pojawiły się łzy. Dotknęłam ręką drzewa, które momentalnie zmieniło się w popiół. Przestraszona spojrzałam na swoje dłonie, wokół których roznosiła się czarna mgła. W dodatku trzęsły się niemiłosiernie.

Kontroluj emocje! Przestań ryczeć!

Powtarzam w głowie cały czas.

- Szukałem cię - powiedział znajomy głos, jednak ja nie chciałam się odwrócić, ani zbliżyć. Nie kontroluje się, mogłabym go zmienić w popiół.

- Nie zbliżaj się do mnie - odparłam krótko, stojąc tyłem do chłopaka.

- Morgan... słuchaj... - gwałtownie zmniejszył odległość między nami, a ja speszona odskoczyłam do tyłu.

Przypadkiem oparłam się rękami o drzewo, które podzieliło los poprzedniego.

- Uspokój się, wdech, wydech - powiedział blondyn.

- Zostaw mnie samą...proszę. Chcę być teraz sama - odpowiedziałam, próbując powstrzymać łzy.

- Nikt nie chce być sam. Wszyscy boją się samotności - odparł niebieskooki.

- Aiden.. ja na prawdę nie chcę cię skrzywdzić, nie podchodź! - powiedziałam widząc, że chłopak powoli się zbliża.

Uniósł ręce w geście poddania, i zrobił kolejny krok.

- Nic mi nie zrobisz, musisz tylko opanować moc i emocje -odpowiedział Aiden.

Wysłałam mu niepewne spojrzenie.

- A teraz posłuchaj i zamknij oczy... - przerwałam mu.

- Ale... - tym razem on mi przerwał.

- Rób co mówię - rozkazał.

Posłusznie zamknęłam oczy.

- Wyobraź sobie przyjaciół, zimę, lodowisko, na którym wszyscy próbują jeździć, ale nikt nie umie. Tak jak tamtej zimy. Było wtedy zabawnie, nikt się niczym nie przejmował... - nagle chwycił moje dłonie, a ja odskoczyłam jak poparzona. Raczej spróbowałam odskoczyć, ale trzymał moje dłonie, które o dziwo były normalne i nie zmieniały wszystkiego w popiół.

- Ale jak? - zapytałam patrząc na swoje ręce.

- Gdy nie kontrolujesz emocji, przestajesz kontrolować moc. Kiedy jesteś spokojna, magię łatwiej opanować - powiedział patrząc mi w oczy, wciąż nie puszczając moich rąk.

- Nie boisz się mnie? Nie uznajesz za zagrożenie? Zachowałeś spokój i zimną krew. Moc ciemności cię nie przeraża? Nie jesteś zły i zawiedziony mną? Skąd wiedziałeś co robić?  - pytania zaczęły wylatywać z moich ust.

- Ja... - wziął wdech - Wiedziałem od początku kim jesteś i jaką masz moc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top