1. Zawsze gorsza.

Obudziłam się w swoim łóżku, w Akademiku, pokój mój i Regan był niebiesko-fioletowy. Zazwyczaj maluje się pokoje w zależności od żywiołu, ale ja takowego ,,nie posiadam". Więc przeważa niebieski. Atrybutem Regan była sowa, która dawała mądrość w trudnych chwilach.

Po cichu wstałam i poszłam do łazienki, byłam bardzo zadowolona, że ten nowy podkład tak mocno się trzyma, zwłaszcza, że wczoraj miałam basen. Nie zmyłam wczoraj podkładu, więc wystarczyło tylko nałożyć dodatkową warstwę. Ubrałam sukienkę do połowy uda, czarny sweter i pasek, a włosy spięłam opaską. Założyłam do tego buty na obcasie pięć centymetrów. Mam zaledwie kilka centymetrów powyżej metra sześćdziesiąt, może cztery, może sześć? Waga również nie powala, trochę powyżej czterdziestu pięciu kilo. Nie jestem anorektyczką, chociaż to by było dobre usprawiedliwienie. Po prostu w moim przypadku kobiece kształty gdzieś zniknęły. Na próżno z lupą szukać bioder, czy pośladków.

Spojrzałam na zegarek za dwanaście dziewiąta, zajęcia mamy na dziewiątą, a zaczynamy moją znienawidzoną lekcją, która jest najczęściej, trenowanie i walka żywiołami. Mamy ją przez trzy godziny każdego dnia. Ba! W piątki pięć godzin!

Poszłam obudzić Regan, która potrafi spać cały dzień. Rzuciłam się na nią z poduszką.

- Regi wstawaj! - krzyknęłam siedząc na niej.

- Niby czemu? Jeszcze dwie godziny do lekcji - powiedziała ziewając.

- Właściwie to dwanaście minut - odparłam, a ona jak poparzona zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki, przy okazji mnie zrzuciła na ziemię.

- Dzięki Regan! - krzyknęłam z podłogi - Chyba mi kości połamałaś!

- Gdybyś była grubsza, to by cię tłuszcz chronił! - odpowiedziała. - Albo kształty - dodała ciszej i zachichotała.

- Chcesz mi powiedzieć, że jestem deską?! - krzyknęłam w stronę łazienki.

- To ty to powiedziałaś - odpowiedziała, a zza drzwi łazienki można było usłyszeć rechot brunetki.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy nie miałam kształtów bogini, w przeciwieństwie do większości dziewczyn. Na przykład Cassie znajoma Regan,wygląda nieziemsko że swoimi kształtami. Swoją drogą ona mnie nie znosi, osobiście nic do niej nie miałam, dopóki nie zaczęła mnie dręczyć. Oczywiście powodem było to, że jestem ,,człowiekiem".
Co zabawniejsze, nawet sama nie wiem kim jestem.

Moje rozmyślenia przerwała Regan, która wyszła z łazienki.

- Tak szybko? - zapytałam.

- Wciąż nie pamiętasz, że jestem magiem wody - odparła z uśmiechem.

- Czasem zapominam - odpowiedziałam i wystawiłam jej język.

- Czym zaczynamy? - zapytała. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się grymas. - Czyli walka zywiołami.

- To, że nie znoszę tego przedmiotu... aż tak widać? - zapytałam na Regi pokiwała głową z uśmiechem.

Posłałam jej delikatny uśmiech. Za chwilę zacznie się piekło.

***

Tak jak sądziłam, gdy tylko weszłyśmy do szatni. Wszyscy musieli się przebrać w ubrania sportowe. Dziewczyny, z resztą chłopcy też zawsze starali się mieć odsłonięte wszystkie tatuaże, gdyż były one symbolami, z których byli dumni. Jak zawsze nie obyło się od uwag Cassie.

- Powiedz mi człowieku, dlaczego cię jeszcze nie wywalili? - zapytała złośliwie.

- Odpuść Cass - powiedziała Regan.

- Może nasza: biedna i słaba ludzka dziewczyna, powinna się dowiedzieć czegoś, o tym jak bardzo boli uderzenie kuli światła? - zapytała Cassie, a w jej ręce pojawiła się domniemana kula - Zawsze wszyscy ci wszystko odpuszczają, ja nie mam zamiaru  nic puszczać płazem.

- Dziewczyny i chłopcy na bieżnie! - krzyknął trener.

- Ona nawet pół metra nie przebiegnie - fuknęła zdenerwowana Cassie i wyszła z szatni.

Niestety to co powiedziała było prawdą, moja kondycja jest zerowa, ponieważ zawsze urywam się z zajęć sportowych; wszyscy tam używają magii i pokazują umiejętności, a ja nie mogę.

Gdy uczniowie weszli na bieżnie, trener oznajmił.

- Pierwsze zadanie na dziś, macie godzinę, żeby przebiec dwadzieścia kilometrów. Kto się zatrzyma nie wykonując całkowitego dystansu dostaje zero! - klasa wydała tylko jęki. Nasz trener był postawnym szatynem.

Kiedy zagwizdał wszyscy zaczęli bieg, poza mną.

- A panienka czemu nie biegnie? - zapytał trener.

- Jestem człowiekiem, nawet nie mam po co próbować - odparłam.

- Panna Morgan jak zawsze nic nie może, nic nie umie, nic nie jest w stanie zrobić. Masz szczęście, wstawię ci tylko minus, bo dla ludzi coś takiego jest nieosiągalne - powiedział.

Jestem uważana za słabą, więc tak mnie traktują, w sumie nie przeszkadza mi to, że nie muszę biegać. Usiadłam na trawie, tuż obok mety bieżni.

Po ośmiu minutach zjawił się Aiden.

- Jedenaście minut? Całość? Większość osób jeszcze nawet pięciu kilometrów nie ma - powiedziałam.

- Zapominasz, że codziennie trenuję - posłał mi uśmiech. Jego atrybutem był wielki, czerwony smok. - Dlaczego nie biegłaś?

- Jestem tylko człowiekiem - odparłam.

- Ale czemu nawet nie podjełaś próby? - zapytał i zdyszany usiadł obok mnie.

- Po co? Skoro i tak mi się nie uda, moja kondycja to zero, przecinek zero. Jestem skazana na porażkę, a nauczyciele to rozumieją. - odparłam.

- Powinnaś bardziej wierzyć w siebie. Ja myślę, że kilka kilometrów dałabyś radę przebiec - odpowiedział.

Spojrzałam na niego, miał cudowne oczy. Jedno niebieskie, a drugie niebiesko-czerwone. Jego idealne kości policzkowe, podkreślały, krótkie blond włosy.

- Nie. Jestem słaba, zbyt słaba - odparłam.

- Nie jesteś słaba, wmawiasz to sobie, według mnie jesteś naprawdę utalentowana - znów poczułam się lepiej.

- Dziękuję, zawsze mnie pocieszasz - powiedziałam.

- Nie ma za co - odparł i posłał mi uśmiech.

- Chyba Brandon biegnie - powiedziałam. Aiden spojrzał na bieżnie, miałam rację.

Po chwili Brandon do nas dołączył.

- Hej leniuchu - powiedział do mnie, a Aiden wysłał mu mordercze spojrzenie. Już chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.

- Spokojnie, w pewnym sensie jestem leniem. - powiedziałam z uśmiechem. Aiden prychnął.

Wtem zaczęli się pojawiać inni chłopcy i dwie dziewczyny. Żadna z nich nie była moją znajomą.

- Kevin! - krzyknęłam do chłopaka z białymi włosami.

Kevin był jeszcze na bieżni, dlatego trochę przyspieszył i już po chwili siedział z nami na trawie.

- Słabo stary, bardzo słabo - powiedział rozbwiony Brandon.

Na to blondyn pokazał mu środkowy palec.

- To co trener ma zamiar zrobić gdy reszta dobiegnie, w ogóle czemu ciągle biegacie? - zapytałam.

- Przygotowujemy się na atak zbuntowanych, mają wielką armię, i na Vessie chcą zacząć podbój świata - powiedział Kevin.

- Vessa ma być centrum ich imperium? - zapytałam.

- Nie, jeśli im przeszkodzimy - nagle nie wiadomo skąd pojawiła się Regan.

- Całkiem niezły czas, pięćdziesiąt sześć minut - zakpił Brandon.

Regan wbiła mu łokieć w brzuch.

- Dobra dzieciarnia! Następne dwie godziny będziecie walczyć w duetach. Dobierzcie się w pary. Duet kontra duet, wybierzcie partnera mądrze! - krzyknął trener.

- Trenerze!.. - zaczęłam.

- Tak Morgan, idź się przebrać i nie przeszkadzaj innym! - odparł trener.

Zrobiłam tak jak kazał. Zastanawiałam się czemu nie mogłabym mieszkać w domu. Kiedy pojawiłam się na Vessie, słudzy ciemności przygotowali wszystko. Miałam nawet konto, które z dukatami (waluta na Vessie). Być może brzmi to niewiarygodnie, jednakże Tenebris, poprzez swoich zwolenników zadbała o wszystko. Wystarczyło tylko wynająć aktorów, którzy udawaliby rodziców i sfałszować kilka dokumentów. Wtedy po raz pierwszy użyłam mocy ciemności, żeby zmienić się w cień i potajemnie zanieść na urzędu. Gdy użyłam magii poznałam Tenebris i zdecydowałam, że to będzie moje nazwisko. Dorośli zawsze dziwnie na mnie patrzą, kiedy usłyszą moje naziwsko. Dzieci (do dwudziestu jeden lat) Tenebris znają pod pseudonimem ,,Dama Ciemności". Bardzo możliwe, że to dlatego, bo inne rasy czasami nazywają Vessanów ,,sługami Tenebris". Ale to określenie jest uważane za bardzo obraźliwe.

Nim się zorientowałam moja znienawidzona lekcja minęła. Teraz tylko historia.

Jako jedyna z dziewczyn nie byłam spocona, a mój makijaż się utrzymywał. W sumie te zajęcia nie były aż takie złe, bo tym razem nie brałam w niej udziału.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top