Rozdział 21 - Numer jeden
Nie wiem, ile to trwa. Powoli zaczynam dusić się własnym oddechem.
Czuję lekki dotyk. Nie mam siły odwinąć się i uderzyć.
- Pomyślałem, że przydadzą ci się chusteczki. - szepcze Tomek.
Siadam i przyjmuję paczuszkę chusteczek. Zużywam prawię połowę.
- Jak się czujesz? - pyta cicho, jak już przestaję smarkać.
Nie spodziewałam się tego.
Patrzę na niego spod spuchniętych powiek. Stan chłopaka jest dużo gorszy niż mój. Włosy w nieładzie. Czerwone ślady na twarzy i wykwitające powoli siniaki. Pęknięta warga i łuk brwiowy. Krew sącząca się z nosa. Chyba mu go złamałam.
- Trzeba cię zabrać do szpitala. - decyduję. - To się niedługo zagoi.
- Nic mi nie będzie. - wzrusza ramionami.
- Zawsze musisz mieć ostatnie słowo? - syczę.
- No dobrze, dobrze, pojedźmy. - zgadza się. - Jeśli to cię uspokoi...
Reaguję bladym uśmiechem. Szybko wołam Patryka, wciąż siedzącego pod drzwiami. Ten niemal od razu przychodzi.
- No, wiedziałem, że się pogodzicie... - przerywa w połowie zdania. - Stary, co tu się stało?
- Nie słyszałeś?
- Nie. Maja tak często krzyczy, że się przyzwyczaiłem.
- Maja wciąż tu jest. - przypominam. Wracają mi siły. Jak ci dwaj mogą sobie tak bezczelnie ze mnie żartować?
Wstaję szybko. Kręci mi się w głowie. Pokonuję mdłości i kieruję się do łazienki. Biorę z półki mały, puchaty ręczniczek. Połowę podstawiam pod kran, z którego płynie ciepła woda. Wyciskam jej nadmiar i wracam do pokoju.
Przykładam kawałek materiału twarzy Tomka, ale on i tak się krzywi. To tylko przyspiesza nasze wyjście z domu. Szczęście w nieszczęściu, że szofer Andrzeja akurat ma chwilę i zgadza się nas zawieść na najbliższy ostry dyżur. Szybko nas przyjmują, gdy widzą moją zapłakaną twarz i zaschniętą krew na skórze i koszulce Tomasza.
Chłopak wchodzi do gabinetu lekarskiego. Chcę iść razem z nim.
- Kim pani jest? - zatrzymuje mnie siwy, brodaty mężczyzna ze stetoskopem.
- Jego siostrą. - odpowiadam z wysiłkiem.
- A pan? - przenosi spojrzenie na Patryka.
- Przyjacielem...
- Przykro mi, musi pan zostać na zewnątrz. A panią zapraszam.
Wchodzę do pomieszczenia. Jest urządzone prosto i funkcjonalnie. W powietrzu czuć przytłumioną woń silnych środków dezynfekcyjnych.
- Więc słucham. - oświadcza doktor, zwracając się do Tomka. - Co się stało? Ten, który jest w poczekalni tak cię urządził?
- Nie... - zaprzecza powoli chłopak.
- To moja wina. - przyznaję się od razu.
Mężczyzna patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Taka kruszynka? - upewnia się.
- Bo widzi pan, mieliśmy mały rodzinny konflikt...
- Jesteśmy rodzeństwem od niedawna. - przerywa mi brat. - Dopiero się do siebie przyzwyczajamy i tak jakoś wyszło...
- Rozumiem. - śmieje się dobrotliwie brodacz. - Musicie dać sobie czas. A na razie zarezerwujcie go trochę dla mnie, musimy zrobić badania...
W szpitalu spędzamy dobre kilka godzin, przemieszczając się między kolejnymi oddziałami. Tomkowi robią prześwietlenia i tomografię - tą samą, której odmówiono mojemu tatusiowi - żeby upewnić się, że nie powstał żaden krwiak. Z moich ust nie wydostaje się nawet jedna skarga. Już wiem, jak niebezpieczne są urazy głowy, a ja tą należącą do Tomasza porządnie obiłam... Ostatnim punktem wycieczki po szpitalu jest gabinet zabiegowy, w którym dokładnie opatrują wszystkie rany chłopaka.
Do domu wracamy po północy, gdy reszta jego mieszkańców już śpi. Tomkowi, poza tym nieszczęsnym złamanym nosem. Po prostu przez jakiś czas będzie musiał nosić specjalny opatrunek, nic wielkiego.
- Teraz przynajmniej masz dwie nowe opcje podrywu, stary. - pociesza go nieudolnie Patryk. - Na twardziela i na zbitego psa.
- Zbitego psa?
- Ta, no wiesz, robisz smutne oczy jak szczeniak i żalisz się pannie, że siostra się nad tobą znęca.
- Nie ma to jak opinia nieudacznika. - wzdycha zmęczony siedemnastolatek. - Czego was uczą w tym Mediolanie?
- Nie czepiaj się mojego miasta.
- To nie ucz mnie, jak podrywać dziewczyny, Romeo, bo sam utknąłeś we friendzonie.
- Weź ty się raz...
I tak ich przymierze dobiegło końca. Trzy głupie uwagi później muszę rozdzielać tych palantów. Udaje się, obaj są zbyt zmęczeni, by doszło do rękoczynów. Będąc już w mojej sypialni ustalamy z Patrykiem, że wykąpiemy się rano - oczywiście każde osobno. Do tego czasu założymy na nos spinacze do bielizny i spróbujemy zasnąć, co nie powinno być takie trudne.
A jednak.
Mieliście kiedyś tak, że chociaż byliście koszmarnie, nieludzko zmęczeni, to gonitwa myśli nie pozwalała wam zmrużyć oka? Ja właśnie to przechodzę.
- Oh, mama mama mama-mo-ma-mum
Take a look now at what your boy has done
He's walking around like he's number one
Went downtown and you got him a gun* - śpiewam cicho. Zazwyczaj muzyka mi pomaga.
- Shawn Mendes? Serio? Tylko na to cię stać, cukiereczku?
- Do wyboru jest jeszcze "Zombie". Ale ostrzegam, że jodłuję gorzej niż Delores O'Riordan**.
- Zostawmy może Delores na inną okazję. - proponuje blondyn. - Pogodziliście się?
- Obiłam mu mordę.
- Nie o tym mówię.
- Patryk, my się chyba nigdy nie pogodzimy! - jęczę, wtulając twarz w pogniecioną koszulę chłopaka. Ten tylko głaska mnie po głowie.
- Nie martw się, kiedyś może... My też się na początku nie lubiliśmy, pamiętasz?
- To coś innego. - protestuję.
- Będzie dobrze, bambina. - obiecuje mi. - Daj temu jeszcze trochę czasu.
- Gdyby tylko on nie zachowywał się jak wieczny numer jeden...
- Jak ten w piosence?
- Tak, dokładnie. Nie mam do niego siły. To tak, jakby wsadzić plastikową blondynkę w ciało chłopaka.
- Nie wiem, kogo w tym momencie obrażasz: Tomka czy plastikowe blondynki?
Wybucham śmiechem. To w sumie dobre pytanie.
Powoli wraca nam dobry humor. Zasypiamy względnie szczęśliwy.
Zastanawia mnie tylko ten friendzone...
* Fragment piosenki, którą macie w mediach, czyli "Add it up" Shawna Mandesa, pochodzącej z mojego ulubionego serialu "The 100". W przekładzie na polski zaznaczony tekst brzmi:
Oh ma ma ma mo ma mamo,
Patrz teraz na to, co twój chłopiec zrobił,
Panoszy się jakby był numerem jeden,
Poszedł do miasta i załatwił sobie pistolet.
** Delores O'Riordan - wokalistka irlandzkiego zespołu The Cranberries. Ma niesamowity głos. Jeśli ktoś z was lubi mocne brzmienia, pewnie ją zna. Możecie też kojarzyć jej piosenkę z programu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo", pojawiła się w pierwszej serii. Dziewczyna w złocie, przypięta do krzyża, z małymi, złotymi aniołkami? Coś wam świta? Jeśli nie, to zapraszam do poszukiwania prawdy.
Do zobaczenia wkrótce :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top