Rozdział 2 cz.2
*Percy, dwa dni po wyjściu ze szpitala*
- No to jak ci się powodzi z Anabeth? -Jason męczy mnie tym pytaniem od rana. Mam wrażenie, że coś podejrzewa.
- Etooo... no, to ten tego... - ach ta moja elokwencja. Ja naprawdę znam takie słowo? Za dużo czasu z Anabeth.
- No to inaczej sformułuje pytanie. Jak się czujesz po rozstaniu z Anabeth?
Spiąłem się. Skąd on to wie? Aż tak to widać?
- Pewnie myślisz skąd o tym wiem?
Chwla... Czy on mrugnął!?
- Umiesz czytać w myślach? Czemu mi nie powiedziałeś! - nie no teraz się wkurzyłem. Jak on mógł mi tego nie powiedzieć! - FOCH!
Obróciłem się do niego plecami i skrzyżowałem ręce na piersi. Po naprawdę krótkiej chwili poczułem jak elektryk wiesza się na moich ramionach.
- Percyyyyyś. Wodniczu ty mój! Nie potrafię czytać w myślach, ale za to mam wspaniałą dziewczynę!
- Moje biedne uszy. Jason nie musiałeś tego mówić tak przesłodzonym głosem o mało próchnicy nie dostałem.
- Czyli jakoś specjalnie ta rozłąka cię nie obeszła?
Po chwili zrozumiałem, że mówi o Anabeth.
- No, nie. Mimo tego że przeszliśmy razem aż tyle (10 książek plus dodatki) to nie czuje niczego specjalnego.
- Rozglądasz się już za kimś?
A tego co, Piper napuściła?
- Przykro mi, nie udzielam wywiadów do tygodnika Olimpijskiego.
- No aleeeeee... Nie rób mi tego! Ciekawość mnie zżera!
- Życzę jej smacznego. No, w chwili obecnej nikogo nie mam na oku.
Doszliśmy już nad staw, Jason był taki miły, że zaproponował, że mnie odprowadzi. Teraz mam wrażenie, że po prostu chce ze mnie wyciągnąć jak najwięcej informacji.
- Grace. Grace, słuchaj. Nikogo nie szukam, moje serce nie czuje potrzeby znaleziena drugiego lokatora.
- Okej. Sorki, że naskakiwałem. Piper straszyła celibatem.
Po tym stwierdzeniu wybuchłem śmiechem. ''Jason pod pantoflem'' tego jeszcze nie grali.
- A! Właśnie - zmrużyłem oczy - co ty tak zwiałeś gdy zaczęliśmy temat mojego wybawcy?
Syn Zeusa przestąpił z nogi na nogę.
- Przecież powiedziałem, że umówiłem się z Clarisse.
- A czy Clarisse nie miała przypadkiem wtedy łucznictwa?
Oho. Chyba mam racje. Jason coś kręci. Zrobiłem podejrzliwą minę. Oho, okoliczności mi sprzyjają.
- Patrz! Clarisse idzie! Chciałbym się jej spytać jak wygląda jej rozpiska zajęć. Podejdziemy? Clar...
Zani zdążyłem pożądnie wrzasnąć Jason zatkał mi buzię.
- Cicho. Dobra zaraz wyjaśnię. Tylko chodźmy w ustronne miejsce.
Wyszczerzyłem się do niego. wiedziałem, że wymięknie.
-
Chodźmy do mnie. Tyson pewnie zaszył się w kuźni. Po drodze możesz zebrać myśli.
Po przekroczeniu progu domku Posejdona, Jason wziął głęboki wdech.
- Nie mogę zdradzić jego tożsamości, ale mam przeczucie że niedługo go poznasz. Można go uznać za najemnika. No wiesz, wykonuje misje, zabija potwory. Często mnie odwiedza.
- Co?
Ale jak to, niewielu obcych ma wstęp do OH.
- Chejron wie kto to?
- No jasne, przecież to on pomógł nam cię donieść do szpitala.
Chciałem zadać mu jeszcze kilka pytań ale do domku wbiegła Anabeth. Zatrzymała się gwałtownie patrząc na nas dziwnie. Spojrzałem na Jasona i zrozumiałem o co jej chodzi. Pod wpływem emocji złapałem go za ręce nachylając się w jego stronę. Twarze mieliśmy blisko siebie, trochę ciut za blisko. Z punktu widzenia osoby trzeciej, w tym wypadku Anabeth, wyglądało to jakbyśmy się chcieli pocałować. Odskoczyłem od niego, a na usta dziewczyny wpełzł szeroki uśmiech.
- No kochanie, daj całusa.
Jason też zorientował się w sytuacji, a terz robi sobie jaja.
- Anabeth, jesteś córką Ateny. Mam nadzieję, że nie wyciągniesz pochopnych wniosków.
Ledwo to wystękałem. Czułem jak moje policzki palą od rumieńców, a na gardle zacieśnia się pętla.
- Eeeeee, czyli nie jesteście razem?
- An, pamiętaj, że mam dziewczynę.
- Jason się tylko wygłupia. A to co widziałaś było reakcją na nadmiar informacji.
Widząc jej ciekawski wzrok szybko dodałem.
- Nic ci nie powiem.
- Tooo po co przyszłaś?
Jason zadał całkiem trafne pytanie.
- Rachel wypowiedziała przepowiednię. Chejron prosi o zwołanie spotkania.
*Jason*
Awww. Ale Percy się słodko zarumienił! Już wiem czemu Nico na niego leci. Chyba mi wybaczy jak usłyszy o całej sytuacji. Żeby nie było, jestem bi. To wszystko przez Piper! Gdyby nie to, że jest córką Afrodyty i shipuje wszystko co popadnie to byłbym 100% hetero. A tak to muszę słuchać i patrzeć na pewne rzeczy. No i trochę się sam w to wkręciłem. Wcześniej byłem tolerancyjny, ae teraz to nawet kazirodztwo mi nie przeszkadza. W końcu z takim ojcem nie powinno. O jego podbojach ciągle głośno. Ostatecznie Zeus ożenił się z własną siostrą, zapłodnił multum śmiertelniczek, nimf i Mojry wiedzą co jeszcze zmajstrował.
Wracając do rzeczywistości. Syn Posejdona wystrzelił w stronę Wielkiego Domu jak tylko z ust Anabeth padły ostatnie słowa. Córka Ateny wymieniła ze mną znaczące spojrzenie i ruszyliśmy za nim.
Wpadliśmy do sali akurat w momencie kiedy Clarisse czytała z kartki wypowiedzianą wcześniej przepowiednię.
Walkę ze złem trzeba podjąć.
Sztuczna bogini pomocy potrzebuje,
Żaden śmiertelnik tego nie zrozumie.
Czarny rycerz na mechanicznym koniu,
Już się wziął do roboty.
Szykuje się czas powstania,
Zaatakują potwory.
Burzy syn sekrety niebezpieczne zna.
Woda i ogień dadzą pomocną dłoń,
Wesprze ich zmienny słoń.
Panie piękna, karatów i mądrości
Będą musiały rzucić kości.
Przystań spokojną wśród krwi odnają.
Śmierć poniosą potomkowie trójki,
Niektóre zbawienne będą tego skutki.
- Mamy przerąbane...
Moje słowa rozeszły się głośno pośród zaległej ciszy.
--
Wesołych świąt!
O ludzie. Ale się namęczyłam przy przepisywaniu tego z kartki. Jednak lekcje są do tego najlepsze.
Przyznać się, ile jajek zjedliście?
Ja mam dość mimo pierwszego dnia świąt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top