Rozdział 4
*Percy*
- Co!
Czy Will nie jest przypadkiem gejem? Tak, wiem o tym. Zwierzył mi się kiedy wpadłem raz do domku Apolla, a Solace siedział na łóżku z gazetą w ręku i namiotem w spodniach. Okazało się, że akurat na dziale sportowym pojawiło się wiele gołych klat. Ups, nie moja wina, że Mojry tak tkają moje przeznaczenie.
Wracając... Siedziałem z otwartymi ustami. Z resztą nie ja jeden byłem w szoku. Clarisse leżała na ziemi sparaliżowana. Kto się ze mną założy, że nadziała się na swoją włócznię?
Anabeth była w podobnym stanie co ja, Colin siedzący w kącie cicho zachrapał, Chejron uśmiechnął się miło w stronę nieznajomej, a Jason miał spojrzenie skierowane w stronę wejścia. Oderwałem wzrok od syna Apolla i obróciłem głowę lekko w prawo aby zobaczyć co przykuło uwagę Grace'a. W cieniu stała postać. Jej kontury były zamazane, ale skądś kojarzyłem tą sylwetkę.
*Nico*
- Furia zostaw Will'a.
Wszyscy jak na rozkaz obrócili głowy w moją stronę. Nigdy nie lubiłem być w centrum uwagi, przeczyło to mojej naturze.
- Ale Angeeel.
Czemu ona musi tak jęczeć.
- Nie marudź tylko zejdź z Will'a. Kultura wymaga abyś się przedstawiła.
-Dzięki Nic...
Solace chciał wykazać swą wdzięczność, kiedy ta mała szajbuska zwinnie odskoczyła od syna Apolla i stanęła obok mnie.
- Nie rozśmieszaj mnie. Ja i kultura? Jedynie w święta.
- Ugh, po prostu się przedstaw.
Ała. Właśnie oślepłem. Ten blask radości jaki od niej bije jest zbyt jasny. W tej chwili trudno uwierzyć, że ma w sobie coś z Hadesa. Uśmiechnęła się szeroko i zaczęła mówić.
- Dzień dobry, mówią na mnie Furia. Rodziców wymieniać nie będę. Lubię jeść, czytać i słuchać muzyki. Moimi ulubionymi sportami są siatkówka i koszykówka, nienawidzę biegać. A! I sądząc po minie Will'a powinnam dodać, że z tym byciem jego dziewczyną to był żart. Yyy... Prima aprilis? W każdym bądź razie miło was poznać.
Lekko przechyliła głowę w prawo czekając na reakcję innych.
- Miło cię znowu widzieć Furia. Co się stało, że do nas zawitałaś?
Chejron postanowił rozwiać ciszę.
- Ciebie też miło widzieć staruszku. Geny twoich barci nadal się nie objawiły? Szkoda.
Heriosi znajdujący się w pomieszeniu nadal byli w szoku, a teraz młoda jeszcze ich dobiła. Bidulki.
- Kontynuując. Braciszek powiedział, że mi opowie o dniu powstania potworów.
Oho, coś czuję, że czas się wtrącić, bo zaraz powie kilka słów za dużo.
- Mam pytanie. Co było tak ważne, że mnie wezwłeś?
Kiedy z moich ust padło ostatnie słowo Jason zerwał się z krzesła i popędził w moją stronę. Kilka sekund później tkwiłem w szczelnym uścisku z wyjącym mi do ucha blondynem. W następnej chwili, nie wiem jakim cudem, moje żebra zostały połamane. Zgadnijcie przez kogo. Mój kochany Will dołączył do grupowego uścisku. Skąd on bierze tyle siły?
- Chło-paki, du-si-cie.
Ledwo zdołałem wystękać kiedy kątem oka zobaczyłem Furię szykującą się do skoku. Tego już za wiele. Skupiłem się i poczułem chłód. Kiedy robiłem to po raz pierwszy, zimno było obezwładniające, a cały proces męczący. Teraz jest to dla mnie proste jak oddychanie. Przynajmniej w momentach kiedy sam się przenoszę. Kiedy otwarłem oczy znajdowałem się po drugiej strobie sali. Grace i Solace leżeli na ziemi, a młoda miała za chwilę na nich wylądować. Skoczyła akurat w momencie gdy wykonałem podróż cieniem. BACH. Jęki chłopaków rozeszły się po pomieszczeniu. Nastolatka nie ważyła dużo, ale pęd i grawitacja robiły swoje.
- Furia!
- Co się wściekacie? To ten dekiel zniknął.
- No racja. Nico!
Moje imie po raz pierwszy zabrzmiało na tym spotkaniu. Wszyscy jak na rozkaz obrócili głowy w moją stronę. Anabeth nabrała powietrza w płuca i krzyknęła.
- Chejronie, co to ma znaczyć!
- Anabeth uspokój się. O co ci chodzi?
Koński zad sastukał kopytami niespokojnie. Co się stało tej kobiecie? Wyszedłem z cienia i stanąłem obok tej nieszczęsnej trójki co przed chwilą się tarzała na ziemi. Dostałem sójkę w bok od Jasona i Willa, ale mimo to zachowałem kamienną twarz.
- Kobieto, uspokój się. Centaur mnie wezwał tak niespodziewanie, że nawet nie zdołałem się przebrać.
Zapewne dopiero teraz zauważyli, że moją bluze pokrywa ziemia i popiół z pokonanych potworów. Trochę nagiołem prawdę. Po prostu w dorodze do obozu natchnęliśmy się na gromadkę piekielnych ogarów.
- Oh... W każdym bąďź razie, dobrze cię znów widzieć Nico.
Piper podeszła i pocałowała mnie w policzek. Spojrzałem na nią pytająco. W końcu jej chłopakiem jest stojący obok Jason. W odpowiedzi uzyskałem tylko mrugnięcie okiem i usta układające się w słowo 'wiem'. Oczy mi wyszły z oczodołów... w duchu oczywiście.
- Nico ufaz tej młodej damie?
- Tak ufam, choć do damy jej daleko.
- No to przejdźmy do sedna sprawy. Została dzisiaj wygłoszona kolejna przepowiednia.
Jęknąłem boleśnie wraz z Furią.
- Kolejna przepowiednia? Bogowie nie mają co robić?
- Anabeth, podasz treść?
W moich rękach znalazła się kartka z wypiasnymi wersami. Szybko przebiegłem wzrokiem po słowach i o mało się nie rozpłakałem. Bogowie mnie nienawidzą.
*Percy*
Nie wierze własnym oczom. Nico? Co on tu robi? To pytanie krąży po mojej głowie od kiedy zrozumiałem kim jest ten tajemniczy cień. Jason i Will od początku wiedzieli kto to jest. Czy on dał się pocałować Piper?
- Chejronie? Czemu bogowie nas tak nie lubią?
Ta dziewczyna co przyszła z Nico. Furia? Chyba tak. W każdym bądź razie zadała właśnie ciekawe pytanie.
- Was?
- Tak, mnie i Nico. Wyzywają mnie od sztucznych. Rozumiem, że Delfi nie mogła znaleźć dobrego rymu, ale mogła chociaż spyatć Apollina o radę. To nie fair! Nico dostał lepszą ksywkę. Czarny jeździec! Je.u yo przynajmniej pasuje!
- Hej, stop! O co chodzi?
- Nie gadajcie, że sie nie skapnęliście. Chejronie? Jason? Will?
- O co wam w końcu chodzi?! Odpowiedzcie łaskawie na moje pytanie!
Clarisse ze swoim temperamentem nie wytrzymała i wybuchła.
- A czy my nie mówimy cały czas o jednym?
Ten aksamitny głos. Syn Hadesa chyba przelał cały swój sarkazm w to zdanie.
- Śmieciu!
Córka Aresa ruszyła niczym taran na czarnowłosego.
--
Wybaczcie, nie mam nic na swoje usprawidliwienie poza tym, że najzwyczajniej w świecie zapomniałam o tej książce (o ile można to coś powyżej tak nazwać) 😊. Dziękuję za wsparcie moralne w postaci gwiazdek i komentarzy, które zadziałały na mnie jak kopnięcie w tyłek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top