Rozdział 5

2 tygodnie później*
Luna*
Jadę sobie parkiem właśnie na wrotkach i widzę Matteo kłócącym się z jakimś mężczyzną podjechałam bliżej i schowałam się za drzewem.
Matteo:Masz oddać pieniądze mojemu szefowi rozumiesz.
Klient:Przykro mi,ale ja naprawdę nie mam.
Matteo:Gówno mnie obchodzi,że nie masz.Masz dać jak nie to inaczej sobie pogadamy.
Klient:Dobrze będą te pieniądze za 3 dni.
Matteo:3 dni i ani dnia dłużej pamiętaj.I odszedł nie wiem jak ja zdołam robić to jeszcze.Nagle zobaczyłem jak jakaś osoba odjeżdża na wrotkach to była Luna o nie widziała wszystko jechała w kierunku Rollera pewnie tam jest.Szybko pobiegłem muszę z nią porozmawiać.
Luna:Ja nie wierzę,że Matteo grozi mężczyznom.Nie mogę w to uwierzyć.Przecież on się wydawał taki normalny.Miałam łzy w oczach.Nie toleruje przemocy nad słabszymi,a Matteo tak robi.Zdjęłam wrotki w szatni i poszłam do kawiarni nadal miałam łzy w oczach nagle widzę,że w moja stronę idzie Matteo szybko ocieram łzy i się prostuje.
Matteo:Luna to co tam zobaczyłaś to nie tak jak myślisz.
Luna:A jak myślę?Znęcasz się Matteo nad normalnymi ludźmi tylko przez to,że cię do tego jakiś szef poprosił co ty jesteś jakimś gangsterem czy jak?Mówiłam przez płacz.Myślałam,że chociaż się przyjaźnimy ale najwidoczniej się myliłam stale mnie okłamujesz.
Matteo:Luna daj mi to wyjaśnić proszę powiedziałem przez łzy.
Luna:Nie Matteo mam już dość twoich sekretów i kłamstw i odeszłam.Pojechałam na wrotkowisko.
Matteo:Walnąłem mocno w stół w Rollerze.
Ambar:Co ty jej znowu powiedziałeś?
Matteo:Zobaczyła mnie jak straszyłem jednego z klientów.
Ambar:To idź wytłumacz jej to wszystko.
Matteo:Próbowałem ale nie chce mnie znać.Łzy spływały mi po policzkach.
Ambar:Musisz dać jej czas.
Matteo:Może to i lepiej,że mnie nie nawidzi.Moze szybciej o mnie zapomni.
Ambar:Nawet tak nie mów,powinieneś jej powiedzieć całą prawdę o nas za nim będzie za późno.
Luna:Wjechałam na tor i zaczęłam jeździć.

Luna:Pojechałam do szatni i usiadłam na ławce.Zaczęłam płakać.
Gaston:Wchodzę do szatni i słyszę czyjś płacz.To była Luna.Luna co ci się stało?Ktoś ci zrobił coś?
Luna:Jechałam sobie po parku i kogo zobaczyłam Matteo który straszył bezbronnego człowieka.
Gaston:Luna to nie tak jak myślisz.On nie robi tego co chce on musi to robić.
Luna:Jak to musi?Dlaczego?Gaston powiedz coś.
Gaston:Naprawdę nie mogę bo to nie moja sprawa Luna.
Luna:Tak jasne.Poszłam do kawiarni ale dlaczego musi.
Ambar:Co tam kochana słychać?
Luna:Ambar musimy wyciągnąć Matteo za nim dorwie się w jakieś tarapaty.
Ambar:Jakie tarapaty?
Luna:Widziałam dziś go w parku i groził bezbronnemu facetowi przecież to jest karalne.Jeśli ten facet by pisnął choć słówko.Od razu poszedł by siedzieć.A co najlepsze powiedziałam o tym Gastonowi.A on Luna to nie jest tak,że on chce on musi to robić.
Ambar:Luna bo to naprawdę nie jest tak jak myślisz.
Luna:Chwila ty coś wiesz i nic mi nie powiedziałaś? Ambar jak mogłaś przecież jesteśmy przyjaciółkami mówimy sobie wszystko.Boli mnie to,że mi nie ufasz Ambar najwidoczniej się myliłam to,że się przyjaźnimy.
Simon:O co tutaj chodzi dlaczego się kłócicie?
Luna:Nie ważne i odeszłam dajcie wy mi ludzie wszyscy święty spokój i poszłam na dwór.
Simon:Ambar co się stało?
Ambar:Opowiedziałam mu całą sytuację.Przez to,że kryje brata straciłam najlepszą przyjaciółkę.
Simon:Nie mów tak ona zrozumie,mówi tak tylko pod wpływem chwili.Tak właśnie gdzie ona poszła?
Ambar:Nie wiem.
Simon:W sumie pracę już skończyłaś więc chodź do mnie.
Ambar:Okey.
Simon:Usiedliśmy u mnie w pokoju i ją przytuliłem.
Ambar:Była już 24,a Luny nadal nie było.
Ramiro:Zapukałem do pokoju Simona.Hej sorry,że przeszkadzam ale nie widzieliście nigdzie Luny?Nadal jej nie ma w pokoju.
Simon:Nie poszła na dwór jakieś kilka godzin temu i nadal nie wróciła?
Ramiro:Najwidoczniej nie.
Simon:Musimy jej szukać.
Ambar:To moja wina rozpłakałam się
Simon:Kochanie nawet tak nie mów.Czekaj tu,a my idziemy jej poszukać.
Ambar:Nie ja wam pomogę.
Simon:Dobrze weź zadzwoń do Fede,Matteo i Gastona muszą nam pomóc bo sami nie damy rady.
Ambar:Tak już dzwonie.Zadzwoniłam do pierwszego Matteo.
Matteo:Ambar coś się stało?Dlaczego dzwonisz?
Ambar:Opowiedziałam mu całą sytuację płacząc.I nadal nie wróciła do domu.A jak coś jej się stało?Powiedz Fede i Gastonowi,żeby pomogli w poszukiwaniach.Jest teraz noc pełno gwałcicieli.
Matteo:Cholera walnąłem w stół. Rozłączyłem się.
Fede:Siedzieliśmy z małą i w mamą w salonie.Matteo co się stało?
Matteo :Luna uciekła z Rollera opowiedziałem mu całą sytuację.Muszę iść jej szukać bo coś jej się stanie jeszcze. Wziąłem kurtkę w ręce i ubierałem buty.
Fede:Gdzie ty idziesz?
Matteo:Szukać jej i wyszedłem.
Mama:Fede idź z nim.
Fede:Wiem właśnie.Ubrałem buty wziąłem kurtkę i wyszedłem.
Katie:Mamusiu co się stało?
Mama:Nic kochanie nic.Wszysyko będzie dobrze.Przez to,że nie mam dobrej pracy mój syn okłamał dziewczynę.Przeze mnie ją stracił pomyślałam sobie Richard jakbyś tu był byłoby zupełnie inaczej i popatrzyłam na zdjęcie mojego męża.
Matteo:Szliśmy z Fede parkiem blisko domu siedział ktoś na ławce podeszliśmy tam to była Luna.Zdjąłem kurtkę z siebie i założyłem jej na ramiona.Cały czas płakała.
Luna:Co ty tutaj robisz?
Matteo:Szukałem cię.Nawet nie wiesz jak się cholernie bałem,że coś Ci się stanie.
Luna:Nie potrzebnie.
Matteo:Właśnie,że tak chodź zaraz tutaj blisko mieszkam ogrzejesz się bo jesteś strasznie zmarźnięta.Proszę teraz ci tego nie powiem ale kiedy indziej na razie nie jestem gotowy proszę nie odsuwaj się ode mnie.Nic nie odpowiedziała.Szliśmy do naszego domu Luna szła pomiędzy nami otworzyłem drzwi aby weszła za nią wszedłem ja,a za mną Fede.
Mama:O już jesteście.Podeszłam do dziewczyny i ją przytuliłam mocno.Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy,że coś Ci się stało.Ide zrobić ciepłą herbatę.Matteo daj jej koc.I idźcie do salonu.
Matteo:Mamo,a gdzie Katie?
Mama:Śpi na fotelu.
Luna:Usiadłam na kanapie razem z Fede i Matteo była chyba tam ich młodsza siostra.
Matteo:Wziąłem koc i ją przykryłem nim.Przepraszam cię strasznie i pocałowałem ją w czoło.
Katie:Obudziłam się i zobaczyłam jakąś dziewczynę mój braciszek przy niej ciągle siedział.Podeszłam do nich i złapałam ją za rękę.
Luna: Poczułam drobną rączkę na swojej.
Katie:Hej dlaczego płaczesz?
Luna:Hej,a wiesz czasem tak jest,że musimy sobie popłakać.
Katie:Nie bądź smutna bo ja będę.Jestem Katie,a ty?
Luna:Jestem Luna.
Katie:A ty jesteś dziewczyną Matteo?
Luna:Nie tylko koleżanką.
Katie:A to może myślałam,że to ty jesteś ta Luna o której mi ciągle opowiadał gdy bawiliśmy się lalkami.
Luna:Spojrzałam na Matteo,a on tylko spuścił głowę.
Katie:Mogę się do ciebie przytulić?
Luna:Jasne chodź usiadła mi na kolanach i ją przytuliłam.
Mama:Jestem Kathrina ty zapewne jesteś Luna tak?
Luna:Tak i się przedstawiłam ich mamie.
Mama:Widzę,że Katie bardzo cię polubiła zaśmiałam się.Może przenocujesz u nas na noc?Bo jest już bardzo późno.
Luna:Ja naprawdę nie chcę robić problemu proszę panią zadzwonię zaraz najwyżej do braci i zaraz po mnie przyjdą.
Mama:Luna to żaden problem.
Luna:Jeśli tak.Fede zadzwonisz do Simona powiesz mu,że jestem u was?
Fede:Tak jasne.Zadzwonilem i powiedziałem.
Katie:A zniesiesz mnie do mojego pokoju? I mnie uśpisz?
Matteo:Katie jesteś za ciężka ja cię zaniosę,a jeśli to nie będzie problem to Luna cię wtedy uśpi.
Katie:Dobrze.Matteo zanieś mnie i poszłam do niego na ręce.
Matteo:Poszliśmy z Luną i Katie do jej pokoju położyłem ją na jej łóżku.
Katie:Położycie się obok mnie proszę.
Luna:Dobrze to chodźmy.Katie leżała w środku,a ja po jej prawej stronie,a Matteo po prawej.
Katie:Przytulcie mnie.
Matteo:Położyłem rękę na Katie i Lunie i je przytuliłem.Luna zrobiła tak samo miała takie drobne ręce.Głowę położyłem na poduszce tak samo zrobiły dziewczyny po jakichś 5 minutach zasnąłem.
Mama:Weszłam do pokoju Katie i zobaczyłam cała trójka spała.Wzięłam przykryłam ich kocem.I wyszłam po cichu z pokoju.
Fede:I jak Katie śpi?
Mama:Cała trójka.Zasnęli wszyscy są wtuleni w siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: