Rozdział 20
Kai
Nagle pod Cole'm otworzyła się zapadnia. Jak on mógł się zgodzić!? Przecież mogliśmy negocjować. Co prawda nigdy nie byłem w tym dobry, ale na przykład Zane mógłby spróbować.
- Ponieważ jest już późno, zostańcie u mnie na noc. - powiedziała Elza - Jutro rano dam wam miecz, i wyruszycie w drogę powrotną.
Zgodziliśmy się. Po chwili zaprowadziła nas do komnaty. Dobrze, że mamy jeden pokój. Gdy uznaliśmy, że "królowa" poszła spać, wymknęliśmy się z sypialni. Zeszliśmy po schodach do podziemi.
Cole
Siedziałem pod ścianą mojej celi. Nagle usłyszałem kroki. Szybko wstałem. Ciekawe kto idzie. Z jednej strony czułem ciekawość, a z drugiej przerażenie. Wtedy zobaczyłem moich przyjaciół. Naprawdę się ucieszyłem.
Kai
Podbiegłem do krat, i użyłem swojej mocy żeby je stopić. Cole wyszedł ze swojego więzienia, i nam podziękował. Wtedy usłyszeliśmy rozmowę.
- ....się stanie?- zapytała Elza
- Już niedługo. Zwycięstwo będzie nasze. - to był głos Morro!
Podeszliśmy bliżej. Zobaczyliśmy, jak Elza całuje mistrza wiatru. Wtedy nas zauważyła.
- Zabierz stąd miecz! Ja ich zatrzymam! - krzyknęła, a Morro skierował się do wyjścia.
Po chwili posłała w stronę ninja sztylety. Dość długo próbowała ich trafić, jednak bezskutecznie.
- Tylko na tyle cię stać?! - krzyknąłem
Ta tylko uśmiechnęła się przebiegle, i stworzyła armię Olafów. Miały czerwone oczy, wielkie ostre zęby, a z ust, ciekła im ślina.
- I po co ja zawsze pytam? - spytałem sam siebie.
Muszę przyznać, że trudno ich pokonać. Wtedy sobie przypomniałem. Przecież mam mogę stopić wszystkich przeciwników, i cały ten zamek! Cały stanąłem w płomieniach.
- Kai, nie rób tego! - krzyknął Zane.
Ale było już za późno. Elza szybko uciekła. Pobiegliśmy za nią.
- Ty idioto! Natychmiast przestań, albo wszyscy zginiemy! - rozkazała.
Podłoga zaczęła się zapadać. Już nie zdążymy. Biegliśmy tak szybko jak tylko potrafiliśmy. Wtedy zamek runą. Zalała nas wielka fala. A ja mam wodowstręd, i nie umiem pływać!
Zane wyciągnął mnie z wody. Jestem mu za to dozgodnie wdzięczny. Kiedy wyszliśmy wyplułem całą wodę, którą wypiłem, i zacząłem kaszleć.
Gdy dotarliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że dziewczyny odbiły Lloyda. Ale kiedy opowiedzieliśmy im o naszej misji, Inez się rozpłakała.
- Ty głupku! Przecież mogliście zginąć! - uderzyła mnie w tył głowy, i wybiegła z pokoju. Cole pobiegł za nią, a ja poszedłem w jego ślady.
I co myślicie o tym rozdziale? Kogo wybierze Inez? Po za tym chciałam wam podziękować za tak dużą ilość wejść i głosów. Ta książka na 702 wejść i 99 głosów! Mam nadzieję, że dobijemy do 1000 i 100.
Jeszcze raz dziękuję, i do następnego rozdziału!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top