Rozdział 18
Ten tydzień minął nam bardzo szybko. W międzyczasie poćwiczyłam moce żywiołów. Nadszedł czas misji. Strasznie się denerwowałam. Wszyscy dzisiaj się stresują. Na szczęście jedzie z nami Nya. Kiedy nasza grupa była gotowa, poleciałyśmy na smokach do Stix'u. Wylądowałyśmy niedaleko wioski. Następnie założyłyśmy obszerne płaszcze, i zaciągnełyśmy kaptury na oczy. Poczekałyśmy, aż się ściemni. Gdy nadszedł czas, szybkim krokiem udałyśmy się do wioski. Znalazłyśmy sklep Ronana. Inez zapukała. Drzwi otworzył Gultar. Wtedy Nya oblała go wodą, a ten się rozpłyną. Weszłyśmy do środka. Pszeszłyśmy przez długi korytarz, i tam się rozdzieliłyśmy. Ja byłam sama. Agata miała wyłączyć monitoring. Skręciłam kilka razy. Na końcu były drzwi. Spróbowałam je otworzyć. Zamknięte. Za pomocą sai, rozwaliłam zamek. W środku stała klatka, a w niej siedział Lloyd. Co oni mu zrobili? Wyglądał jak półtora nieszczęścia. Miał podbite oko, cały był w siniakach, z nosa ciekła mu krew, a do tego na twarzy miał ślad od bata. Podbiegłam do klatki, i zaczęłam siłować z kłudką. Wtedy Lloyd spróbował podnieść głowę.
- Z-za tobą. - szepnął.
Odwróciłam się. Zostałam otoczona przez chyba 20 duchów! Zbliżały się do mnie powoli. Nagle do pokoju wpadła Agata, a w rękach trzymała..... piłę łańcuchową!? Wtedy z psychopatycznym śmiechem zaczęła rozcinać naszych oprawców. Ich flaki były wszędzie. Na szczęście szybko znikały. Po chwili żaden duch się nie ostał. Agata stała zdyszna na środku pokoju.
- To już wszystkie? - spytała
- Tak. - odpowiedziałam przerażona.
- Szkoda. - powiedziała, i rozcięła kłódkę.
Pomogłyśmy Lloydowi wstać. Powoli szliśmy w stronę wyjścia. Tam spotkaliśmy resztę. Wyszliśmy z budynku, po czym stworzyliśmy smoki, i polecieliśmy do bazy. Na miejscu spotkaliśmy Misako i senseja. Kobieta pobiegła w naszą stronę.
- Co oni ci zrobili? - spytała Lloyda przez łzy i przytuliła się do niego.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytałam szeptem Nya'e.
- Misako jest mamą Lloyda, a sensej to jego wójek. - odpowiedziała
- Dzięki.
Potem zaprowadziłyśmy zielonego ninja do jego pokoju, i opatrzyłyśmy mu rany.
Udało się. Dwa rozdziały w jeden dzień. I musicie wiedzieć, że pogrążam się w żałobie przez zakończenie książki "Ninjago być rodzicem". Jedna koleżanka z mojej klasy się przyłącza. To do następnego rozdziału! ☺
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top