Rozdział 18
Obudziłam się ponownie w objęciach misiastego. W powietrzu jeszcze się unosi zapach czekolady i smażonych naleśników. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na śpiącego Goldena. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wstałam i się przeciągnęłam. Wszystko nie boli, chociaż się nie dziwię, leżę z nim na kanapie cały dzień, no prawie cały. Jest 19:26. Boże, Sara Ty śpiochu jeden!
Na tę myśl pospieszyłam szybko do łazienki, żeby się ogarnąć. Wzięłam prysznic, przeczesałam włosy i się ubrałam. Poprawiłam mój "makijaż" i rozczesałam również mój ogon. Gdy wyszłam z łazienki ujrzałam budzącego się Goldiego na kanapie. Na palcach pobiegłam do miśka i pocałowałam go w czoło, posyłając mu uśmiech.
- Dzień dobry księżniczko. - Powiedział, odwzajemniając pocałunek.
- Raczej dobry wieczór. - Rzuciłam ze śmiechem.
- Niech Ci będzie. - Chłopak wstał i głośno ziewnął. - Mam coś dla Ciebie! - Z szafki wyjął pudełeczko i je otworzył, a w środku znajdowała się srebrna bransoletka z serduszkiem na środku.
- Dziękuję! - Rzuciłam się misiastemu na szyję i go przytuliłam.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. - Idę się ogarnąć. Czuję, że dzisiaj w nocy nie będę spał. - Powiedział i zniknął za drzwiami od łazienki.
Zaczęłam ścielić kanapę, bo cała jest rozwalona. Poskładałam koc, ułożyłam złote, jak i zarazem czarne poduszki na kanapie, odłożyłam inne rzeczy na miejsce i usiadłam przy biurku. Z nudów zaczęłam się kręcić na obrotowym krześle, przez co prawie się wywaliłam.
Gdy już wystarczająco się nudziłam, położyłam się na kanapie do góry nogami i z niej zjechałam plecami. Gdy próbowałam wstać, usłyszałam głośny śmiech.
- No co? Nudziło mi się! - Rzuciłam do Goldena, próbując się podnieść z jakże dziwnej pozycji.
Gdy już mi się udało, wstałam i podeszłam do drzwi, łapiąc za klamkę od nich.
- Już idziesz? - Odwróciłam się w stronę misiastego ze "smutnym" wyrazem twarzy.
- T-ta...
Poczułam jak przez moje ciało przeszedł chłód. Stanęłam sparaliżowana. Golden popatrzył na mnie pytająco, a po chwili podbiegł do mnie. Złapał mnie za ramiona i zaczął mną trząść.
- Sara! Masz znowu czarne oczy! Nie daj się jej znowu, błagam!
Nic nie mogę powiedzieć. Za Goldenem zauważyłam Shadow Freddy'ego. Chcę krzyknąć, by uciekał, lecz to na nic. Moje słowa słyszę tylko w mojej głowie. Cienisty podszedł bardzej do złotowłosego. Podniósł rękę i jednym jej ruchem sprawił, że Golden po chwili leżał już na ziemi. W myślach zaczęłam płakać, lecz w rzeczywistości wyszłam z pokoju i zaczęłam kierować się w jakąś stronę. Kątem oka zauważyłam Shadow'a jak zamyka drzwi, a w pokoju nieprzytomny Golden. Rozpłynął się w powietrzu, a ja zaczęłam iść, nie wiem gdzie. Wiem, że to Marionetka, bo niby kto inny...
Błądziłam po korytarzu, nie wiedząc gdzie się kieruję. Po chwili stanęłam w ślepym zaułku i zaświeciłam światło. Spojrzałam w górę, gdzie znajdowała się krótka drabina na strych pizzeri. Przeteleportowałam się i byłam już na drabinie. Weszłam po niej, upewniając się, czy nikt mnie nie śledzi. Znaczy ja się upewniłam... Marionetka raczej.
Gdy już znalazłam się na górze, zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Weszłam do jakiegoś pokoju, gdzie znajdowała się Mari. Podeszłam do niej, a ta wkurzona walnęła mnie z otwartej ręki w twarz.
- Mówiłam Ci, że masz go zostawić w spokoju! - Poczułam jak już mogę się normalnie poruszać i złapałam się za obolałe miejsce.
- Ale Mari, ja go kocham...
- No trudno... Załatwimy to w inny sposób.
Marionetka podeszła do biurka, stojącego koło drzwi. Na nim leżą podobne narzędzia do pilotów, lecz mają dwa guziki.
- Widzisz je? - Zaczęła. - To są piloty do każdego animatrona w tej pizzerii. Każdy ma swój kolor... Bonnie ma fioletowy, Mangle różowy i tak dalej... Lecz ten - podniosła jeden z pilotów - należy do Ciebie, kochaniutka. Czerwony... Kolor miłości i rozkoszy...
- Co Ty chcesz zrobić?!
- Oh Sara, to przecież proste! Nie chce mi się Ciebie torturować czy coś... Wystarczy, że przycisnę ten oto przycisk i się wyłączysz! Będzie w końcu od Ciebie spokój!
- Mari, ale dlaczego?! Już nie jesteśmy tymi samymi przyjaciółkami? - Wyciągnęłam spod bluzki naszyjnik. - Nie pamiętasz? Zawsze i na zawsze razem! A Ty to psujesz, przez Twoją głupią zazdrość!
Marionetka się chwilę zawahała i spuściła głowę. Przekręciła ją gwałtownie, zaciskając bardziej dłoń, w której trzyma pilot. Zobaczyłam jak z jej oczu kąpią łzy.
- Nie wiem dlaczego dałam Ci to drugie życie... Nie jesteśmy żadnymi przyjaciółkami!
Wykrzyczała, a po tych słowach podniosła rękę i skierowała na mnie pilotem. Nacisnęła przycisk. Poczułam jak przez moje ciało przechodzi nieprzyjemne mrowienie i po chwili paraliż. Upadłam na podłogę. Zobaczyłam tylko ciemność...
*ZPW MARIONETKA*
Upadła na ziemię... W końcu. Odłożyłam pilot spowrotem na blat biurka i przykryłam płachtą. Odwróciłam się tyłem do mebla i się o niego oparłam. Chwilę się wpatrywałam w wyłączoną Sarę, lecz z zapatrzenia wyrwał mnie czyjś głos.
- Jednak ją wyłączyłaś? - Spytał Shadow Bonnie, wchodząc do pokoju wraz z Shadow Freddy'm.
- A nie widać? - Prychnęłam i uklękłam przy lisicy.
- Ale... Ją kiedyś włączysz, prawda? - W głosie S. Freddy'ego dało się usłyszeć strach.
- Ojj Shaf... Musisz sobie znaleźć inną, przykro. - Zaśmiał się drugi z cienistych.
- Ej! To nie jest śmieszne! - Rzucił obrażony.
- Posłuchaj... Mamy umowę, więc nic z tego. Musisz się z tym pogodzić, a jak nie, to znowu Cię zamienię w cień... - Powiedziałam z powagą.
Chłopak zacisnął powieki i wyszedł szybkim krokiem z pomieszczenia. Westchnęłam i spojrzałam na Sarę.
- Teraz się liczy tylko Golden. Nic i nikt mi go nie zabierze. A na pewno nie Sara, bo jest chyba... Niedysponowana. - Zaśmiałam się.
- Ta... Tylko żebyś całkiem nie zwariowała. - S. Bonnie przerzucił oczami.
- Ja? Zwariować? Hahaha no chyba nie!
Wstałam i podeszłam do drzwi.
- Zostawisz ją tak tutaj? - Spytał chłopak.
- To jest strych. Tutaj nikt nie wchodzi od kilku lat, więc na pewno jej nie znajdą.
- A jak zaczną jej szukać?
- Po to jest to. - Z kieszeni od sukienki wyciągnęłam klucz. - Chodź.
Wyłączyłam światło i zamknęłam drzwi, przekręcając klucz. Wyrzuciłam go za siebie, nawet nie patrząc, gdzie poleciał. Przetarłam ręce i zeszłam ze strychu wraz z cienistym, kierując się do swojego pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
HELLO, IT'S ME. ZNOWU XDDD. Czy tylko mi ten rok tak szybko zleciał, czy mi się wydaję? Wiem, że dopiero zaczął się grudzień, ale już czuję tą magię Świąt Goldenowskiego Narodzenia ^^. Anyway... Do następnego!
~Golden
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top