Rozdział XIX

Alya

Wstałam przed Marinette, żeby się ogarnąć i przygotować plan na dzisiaj. Musimy się ulotnić z obozu, ale Mari nie może być znudzona. Dlatego zaplanowałam kilka fajnych atrakcji.

Zrobiłam jajecznicę, gdyż i tak śniadanie na stołówce skończyło się pół godziny temu. Trixx i Tikki stały na czatach. Marinette nie może zobaczyć tych kartek z atrakcjami.

- Idzie już, idzie! - krzyknęły Kwami.

Rzuciłam się na stół i zebrałam wszystkie papiery, po czym włożyłam je do torebki.

Na schodach znalazła się zaspana Marinette. Nieprzytomna weszła do łazienki.

- No patrzcie, nawet mi cześć nie powiedziała. - zaśmiałam się.

Wykorzystałam czas, kiedy przyjaciółka była w toalecie, na rozmowie z Adrienem.

- Tak, siedzi w kiblu.
... Zabieram ją poza obóz.
... Tak tak, mam w planie spa, zwiedzanie itd.
... Dobra, dasz mi znać.
... No, do zobaczenia!

- Z kim gadałaś?

- Hm? A z kimś gadałam?

Przerwała nam muzyczka.

- Halo? - odebrała ciemnowłosa. - Hej mamo, hej tato!
... Tak, jest super i...
... Dziękuję wam! Też was kocham. Papa. - rozłączyła się i wypuściła powietrze z ust.

- Ej, co jest? - zauważyłam łzy zbierające się w jej oczach.

- Ja tylko... No bo... To moje pierwsze urodziny bez obecności rodziców i... - wychlipiała.

Podeszłam do niej i ją przytuliłam.

- Nie martw się. Mam dla ciebie niespodziankę! Jedziemy pozwiedzać miasteczko, tylko my dwie. Co ty na to?

- Dzięki Alya.

Adrien

- Nino, załatwiasz muzę, Max światła. Kim i Alix, ogarniacie żarcie i napoje. Rose i Juleka, naczynia, Nathaniel dekoracje. Reszta idzie ze mną ogarniać salę. Raz dwa! - rozkazałem.

Wszyscy ruszyli w swoją stronę. Musi być idealnie, musi!

- Co tu się dzieje?! - spytała dopiero przybyła Chloe.

- Szykujemy imprezę niespodziankę dla Mari! - krzyknęła Sabrina.

- Że co proszę! Haha, już to nie będzie niespodzianka.

Blondynka wyjęła telefon i zaczęła coś tam klikać.

- Chloe! Przestań!

- Jak możesz robić dla niej takie przyjęcie?!

- Dlaczego to robisz?

- Bo ona mi ciebie ukradła! Ukradła jedynego prawdziwego przyjaciela z dzieciństwa!

- To nie jest jej wina tylko twoja! To ty się zmieniłaś! Chciałbym być twoim przyjacielem jak kiedyś, ale nie potrafię!

Po tych słowach Bourgeois odeszła. Mam wielką nadzieję, że nie wygada Mari moich planów.

~§~

Kilka godzin później...

Sala była przygotowana. Ogromny stół z kilkunastu mniejszych znajdował się pod ścianą. Okryty był śnieżnym obrusem, na którym leżały przyszykowane naczynia, żarcie, napoje i inne potrawy.

W mojej głowie mknęła mi jedna myśl : o czymś nie zapomniałem?

- Gdzie jest tort? - ktoś zapytał.

O szlag. Zrobiłem przerażoną minę. Usiadłem na krzesło i schowałem twarz w dłoniach.

- Stary, nie martw się. To tylko tort. - próbował mnie pocieszyć Nino.

- To miał być najcudowniejszy wieczór dla Marinette. Wszystko schrzaniłem.

Moją żałobę przerwał ogromny huk spowodowany nagłym otwarciem drzwi. Do sali wbiła niczym piorun blondynka z rudowłosą, która pchała ruchomy wózek z ogromnym tortem ze świeczkami na osiemnastkę.

- Bitches move away! - krzyknęła Chloe. - Sabrina! Zawieź tort na środek sali!

- Chloe?! C.co ty tu robisz?!

- Jak to co Adrieński?! Ratuję to przyjęcie!

Spojrzałem na resztę towarzyszy. Stali jak ja, osłupieni, niczym porażeni prądem.

- Kto podmienił Chloe? - zapytał oszołomiony Kim.

- Dołączam się do pytania. - dodała Alix.

Zbliżyłem się do blondynki.

- Co ty robisz Chloe? - spytałem szeptem.

- Pomagam. - uśmiechnęła się.

- Nie o to mi chodzi. Co kombinujesz?

- Czemu od razu takie podejrzenia?

Zrobiłem minę " serio? ".

- No dobra, Adrien, słuchaj. Przemyślałam to co mi powiedziałeś. Ja naprawdę chciałabym ciebie jako przyjaciela. Dlatego... Postanowiłam się poprawić. - położyła ręce na pasie.

- Chloe, to fantastycznie! - odwróciłem się do kolegów z klasy. - Słuchajcie, oto nowa Chloe Bourgeois!

Wszyscy wskazywali na to, że nie rozumieją tego co mówię.

- Ludziska! Postaram się być mniej wredna! Nie cieszycie się? - oznajmiła ich " nowa ".

Zaczęli wiwatować. Po chwili usłyszałem piosenkę, która leci, gdy dzwoni do mnie Alya. Odebrałem.

- Halo?

~§~

Alya

- No hej Adrien. Już wszystko gotowe?
... Tak, Mari ubiera się w kieckę.
... Hahah, myśli, że ona jest moja i chcę zobaczyć jak wygląda sukienka.
... Nom... Dobra, już wychodzi z łazienki. Będziemy za 5-10min. Szykujcie się.

Mari stanęła przede mną i założyła ręce robiąc tzw. " X ".

- I jak? - zapytała.

- Ymm.. Co jak?

- No jak ta twoja kiecka.

- Aaa.... Jest śliczna na tobie.

- Ale... Czemu się przebrałaś w spódniczkę i koszulę w kratę?

- Nieważne. - złapałam ciemnowłosą za rękę. - Chodźmy.

- Gdzie ty mnie ciągniesz?!

Marinette

- Alya! Twoja sukienka! Nie mogę tak nigdzie się pokazać.

- Cichaj Mari!

Mulatka ciągnęła mnie w stronę stołówki. Czego ona chce?!

Dotarliśmy do budynku i Alya dosłownie wepchnęła mnie do egipskich ciemności.

- Nic nie widzę!

- Idź dalej Marinette.

Szłam kilka małych kroczków do przodu, byleby się nie wywrócić.

- Alya? - nikt mi nie odpowiedział. - Alya ty szujo, gdzie ty jesteś?!

- Ja ci dam szujo! - usłyszałam z daleka i po chwili zapaliły się światła.
Tu było cudownie! Wszyscy wyskoczyli z kryjówek i zaczęli śpiewać mi sto lat.

Po piosence podchodzili do mnie i dawali mi prezenty. Zdziwiło mnie, gdy jako ostatnia Chloe podarowała mi bransoletkę i mnie przytuliła przepraszając za wszystko. Spojrzałam ukradkiem na Adriena, a ten się uśmiechnął i kiwnął głową. Odzajemniłam jej uścisk.

- Wybaczam ci. - powiedziałam.

Byli tu wszyscy prócz nauczycielek i Lily. W sumie nie miałam zbyt wielkiego zaskoczenia. Po tym co się stało nie chcę jej widzieć na oczy.

Zdmuchnęłam świeczki i pokroiłam tort, który był ogromny. Cały zrobiony z lukru, trzy piętra, każdy w innym smaku. Udekorowany granatowymi, niczym moje włosy, dodatkami jak i złotymi. Wyglądał cudownie i w dodatku był przerażająco smaczny.

~§~

Po jakimś czasie siedzenia przy stole i rozmawiania przyszedł czas na zabawę. Nino włączył piosenkę, a ja z Alyą zaczęłyśmy tańczyć. Po ogarnięciu playlisty dołączył Nino wraz z Adrienem. Po nich cała reszta. Nawet Sabrina się nieźle bawiła razem z Chloe. Tego widoku się nie spodziewałam.

~§~

Zaczęła lecieć wolna muzyka. Chciałam ruszyć do stołu, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam głowę i ujrzałam dobrze znaną mi twarz.

- Zatańczysz Mariś?

- Chętnie Adrien.

Złapał mnie za pas, a ja zlączyłam ręce za jego karkiem. Nie był zbytnio wysoki, więc nie było tak trudno.

- Prześliczne wyglądasz.

Spojrzałam się w jego oczy. Dostrzegłam w nich kolor zieleni. Ten błysk, przez który zawsze wariowałam. Niczym świeży las, w którym mogłabym przebywać wszystkie chwile mego życia.

- Dziękuję. - zarumieniłam się.

Przytuliliśmy się i dalej kołysaliśmy do piosenki.

Zapowiadało się na najlepszy dzień w moim życiu, ale co do czego przyszło, stał się moim koszmarem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top