Rozdział 9

Siedzę w samochodzie Evana i opowiadam mu całą historię o Will'u i Liv. Łzy spływają mi po twarzy i nie mogę z tym nic zrobić. Te wspomnienia bolą jak cholera. Mimo, że minęło już trochę czasu od tego wydarzenia, ja i tak nie mogę być spokojna mówiąc o tym. Gdy kończę patrzę w czarne oczy chłopaka i czekam na jego reakcje. Spogląda na mnie wzrokiem pełnym troski i współczucia.

- Chodź do mnie. - mówi i rozkłada ramiona. Siadam mu na kolanach, a on przytula mnie tak mocno jakbym miała gdzieś uciec. - Jak tylko zobaczę jeszcze raz tego idiotę to nie ręczę za siebie. Nie rozumiem jak mógł ci to zrobić. Żałuję, że nie pobiłem go jeszcze mocniej.

- Jestem ci strasznie wdzięczna, że mnie uratowałeś. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie ty. Wiedziałam, że spacer z nim to zły pomysł, to moja wina, że ... - mówię, ale Evan mi przerywa.

- Nawet nie próbuj się obwiniać za tą sytuacje. Nie zrobiłaś nic złego, to on zaczął się do ciebie dobierać. Jak tylko pomyślę, że mógł ci coś zrobić to mam ochotę wrócić tam i rozbić jego głowę o największy kamień jaki wpadnie mi w ręce. - z jakiegoś powodu, wiem, że mówi całkiem serio.

- Evan, mam do ciebie prośbę.

- Co tylko zechcesz. - patrzy na mnie i delikatnie się uśmiecha.

- Odwiózłbyś mnie do domu? Jedyne o czym teraz marzę to gorący prysznic i łóżko.

- Oczywiście. - całuje mnie w czoło po czym uruchamia samochód.

****

Po gorącym prysznicu przebieram się w piżamę i siadam na łożku. Zaczynam myśleć o Evanie. Jest jak taki rycerz na białym koniu, zjawia się, gdy tylko jestem w potrzebie. Uśmiecham się na tę myśl. Jak siedzieliśmy w samochodzie przed moim domem, rozmawialiśmy jeszcze ponad godzinę. Nie mogłam przestać wpatrywać się w te jego czarne oczy. Są cudowne.

On jest cudowny.

Nie. Nie mogę tak myśleć. On pewnie uważa mnie tylko za przyjaciółkę. Poza tym nie wiem czy chciałby mieć dziewczynę. Harry mi mówił, że Evan jeszcze nigdy jej nie miał. Chociaż wiem, że większość dziewczyn z naszej szkoły z chęcią by nią została.

Jestem jedną z nich.

Wykończona tym wszystkim postanawiam iść spać, ponieważ jutro czeka mnie ważny test z matematyki, przed którym muszę się porządnie wyspać. Zasypiam myśląc o chłopcu z czarnymi oczami.

~ Evan's P.O.V ~

Siedzę na łożku i myślę o Lenie. Co by było gdybym nie szukał jej po meczu? Gdy tylko zwyciężyliśmy z Portland Wolfs chciałem ją znaleźć, żeby cieszyć się z nią wygraną. Podpytałam paru osób czy ją widziały i tylko Harry powiedział, że poszła się przejść z jakimś brunetem. Strasznie się zdenerwowałem i poszedłem koło szkoły, żeby zobaczyć co to za tajemniczy chłopak, z którym poszła Lena. Nagle usłyszałem jakiś krzyk. Szybko pobiegłem w miejsce, z którego on dochodził i zobaczyłem, że ktoś przycisnął Lenę do ściany i zaczął ją całować. Podbiegłem tam i zacząłem okładać chłopaka po twarzy, tak że z nosa zaczęła lecieć mu krew. Chciałem, żeby stracił przytomność, ale zauważyłem, że brunetka płacze. Bez zastanowienia wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Gdy zaczęła opowiadać o swojej przeszłości myślałem, że wyjdę z siebie. Jak można zrobić takie świństwo tak cudownej dziewczynie? Jak kiedyś spotkam tego Will'a to chyba go zabiję. Ostatnio cały czas myślę o Lenie. Nigdy nie myślałem o żadnej dziewczynie. Nie chodzi o to, że nie chciałem jej mieć, ale w pewnym sensie się obawiałem, że nie byłbym odpowiednim chłopakiem i mógłbym zrobić krzywdę osobie, na której mi zależy. Więc nie dopuszczałem do siebie uczuć. Ale z Leną jest inaczej, przy niej zachowuję się jak inny człowiek. Chcę być dla niej lepszy, cieszyć się z jej sukcesów i ocierać jej łzy, gdy odniesie porażkę. Ale nie wiem co ona czuje do mnie. W sumie to dlaczego miałaby zakochiwać się w kimś takim jak ja skoro może mieć każdego? Gdy rozmawialiśmy u mnie w domu mówiła, że coś do mnie czuje, ale czy to było szczere? Jest piękna, mądra i cudownie śpiewa. Wydaję mi się, że uważa mnie tylko za przyjaciela. Chciałbym to zmienić. Za miesiąc odbywa się jesienny bal i mam zamiar zaprosić ją dopóki ktoś mnie nie wyprzedzi.

~ Lena's P.O.V ~

Po lekcjach wychodzę ze szkoły i zakładam słuchawki na uszy. Nareszcie się rozluźniłam, ponieważ cały dzień byłam spięta przez sprawdzian z matematyki. Nagle silne ramiona otaczają mnie, a gdy odwracam się, by spojrzeć kto to, dostrzegam czarne oczy.

- Cześć. - chłopak się uśmiecha. - Jak minął ci dzień?

- Dobrze, a tobie?

- Było do dupy, ale jak tylko zobaczyłem ciebie od razu jest mi lepiej. - mówi, a ja zaczynam się rumienić. - Masz jakieś plany na wieczór?

- Nie, a co? - pytam.

- Przyjadę po ciebie o ósmej. Ubierz się swobodnie, ale ciepło. Zabiorę cię w moje ulubione miejsce w całym Seattle. - mówi po czym idzie do chłopaków z drużyny. Stoję przez chwilę oszołomiona. Zaczynam wolno iść do domu, myśląc co właśnie się wydarzyło.

****

Zostało mi 15 minut do wyjścia. Przeglądam się w lustrze. Mam na sobie czarne legginsy, czarną bluzę z Adidasa i czarne Converse. Oryginalnie. Włosy zostawiam rozpuszczone, ale na wszelki wypadek biorę gumkę do włosów. Słyszę, że samochód Evana wjeżdża na podjazd, więc biorę telefon i wychodzę z domu.

- Cześć śliczna. - mówi Evan, gdy wchodzę do samochodu. Jest ubrany z szare dresy i czarną bluzę, dokładnie taką jak moja.

- Fajna bluza. - uśmiecham się.

- To przeznaczenie. - mówi, a ja czuję motylki w brzuchu.

- Gdzie jedziemy? - pytam, starając się brzmieć normalnie.

- To niespodzianka.

- Wiesz, że ich nie lubię. - udaję obrażoną.

- Uwierz mi, ta ci się spodoba. - mówi po czym uśmiecha się ukazując rząd białych zębów.

****

Parkujemy obok starej, wysokiej kamienicy. Spoglądam pytająco na Evana, ale ten tylko się uśmiecha. Wchodzimy do środka i idziemy na samą górę budynku. Chłopak wyciąga drabinę i wchodzi przede mną. Idę zaraz za nim i nagle zimny wiatr owiewa moją twarz. Znajdujemy się na dachu. Widok jest przepiękny, moim oczom ukazuje się Seattle nocą. Otwieram usta ze zdumienia. Nie dziwię się dlaczego Evan lubi tu przychodzić.

- Evan ... - zaczynam.

- Podoba ci się? - jest wyraźnie zaniepokojony.

- Tak! Jest przepięknie. To najcudowniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. - zachwycam się, a Evan wypuszcza powietrze z płuc.

- Cieszę się, że ci się tu podoba. - mówi po czym siadamy na kocu, który się tam znajduje.

- Więc to jest twoje ulubione miejsce? Nie dziwie się.

- Teraz jest nasze. - mówi. Cieszę się, że chłopak nie widzi jak bardzo jestem czerwona. Opieram głowę na jego ramieniu, a on mnie obejmuje. - Mam pytanie. - mówi nagle.

- Słucham.

- Pójdziesz ze mną na bal jesienny?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top