Rozdział 6

W sobotę rano postanowiłam iść pobiegać. Dawno tego nie robiłam i bardzo się za tym stęskniłam. Ubrałam się na sportowo i udałam się w stronę lasu. Włożyłam sobie w uszy słuchawki i włączyłam Maroon 5 - Animals. Ostatnio słuchałam tej piosenki bez przerwy. Zaczęłam biec w głąb. Co jakiś czas mijali mnie ludzie, którzy jechali na rowerze lub tak jak ja biegali. Zaczęłam myślec o sytuacji, w której się znalazłam. Bardzo podobał mi się Harry, był miły i widziałam, że mu się podobam. Za to Evan ... Był tajemniczy i strasznie mnie pociągał. Ale on mógł mieć każdą. Mną się tylko bawił. Widziałam jak wszystkie dziewczyny z naszej szkoły się na niego gapią, w ogóle się z tym nie kryjąc. Minęły już dwa tygodnie odkąd zaczęłam uczęszczać do tej szkoły, a czułam się jakbym była w niej przynajmniej 3 lata. Od imprezy, na której Evan odwiózł mnie do domu niewiele się wydarzyło. Nieśmiałe spojrzenia, lekkie uśmiechy i żarty na matematyce. Naprawdę go polubiłam, wydaję mi się, że on mnie też. Ale starałam się tego nie okazywać i czekałam aż to on zawsze zrobi pierwszy krok. On podchodził, on rozśmieszał, on puszczał oczko. Ja tylko odpowiadałam.

Dlaczego? Ponieważ bałam się odrzucenia z jego strony.

Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, że dobiegłam na koniec lasu. Patrzę na zegarek.

Kurde!

Minęła godzina. 15 minut powinnam temu być w domu. Droga powrotna zajmie mi conajmniej godzinę. Musiałam biec, mimo to, że byłam juz bardzo zmęczona. Szybko ruszam w stronę domu, a gdy wchodzę mama podbiega do drzwi.
- Dziecko! - krzyczy. - Gdzie ty byłaś przez tyle czasu? Myślałam, że tu zejdę!
- Spokojnie mamo. - uspokajam ją. - Po prostu za daleko pobiegłam i droga do domu trochę dłużej mi zajęła.
- Dobrze już. - uśmiechnęła się lekko. - Idź się myj, bo śniadanie czeka.
- Dobrze.

Po 20 minutach schodzę na dół w ręczniku na głowie i moim ulubionym, białym szlafroku i siadam do stołu. Mama wiedziała co przygotować na śniadanie. Jajecznica, bekon, grzanki i naleśniki leżą na stole, a ja nie wiem co mam wybrać. W końcu decyduję się na ciepłe grzanki i nalewam sobie herbatę to wielkiego kubka z napisem Lena i zaczynam jeść.
- Co tam u was? - pytam z pełnymi ustami.
- Dobrze córeczko. - uśmiecha się tata. Włosy opadają mu na twarz i wyglada naprawdę uroczo. Pomimo tego, że jest po czterdzieste i tak wygląda jak podczas swojego ślubu. Przybyło mu tylko kilka zmarszczek i siwych włosów. - Dostaliśmy zaproszenie na rocznice ślubu naszych znajomych.
- Jakich znajomych? - pytam.
- Okazało się, że pracuje ze mną mój dobry przyjaciel, z którym znam się od czasów, gdy byliśmy na studiach. Jutro wyprawia 30 rocznicę ślubu i nas zaprasza.
- To fajnie, mam zostać z Lucasem? - dopytuję się.
- Nie, idziecie z nami. Oni mają syna w twoim wieku, chciałbym żebyś go poznała.
- No dobrze. - niechętnie się zgadzam. Dlaczego  nie cieszę się, że poznam nowego chłopaka?

Bo cały czas myślisz o Evanie, idiotko.

W niedzielę budzę się o 12:30. Spałam stanowczo za długo. O 17 mieliśmy być w domu u znajomych mojego taty, więc mam jeszcze sporo czasu, ale i tak jestem na siebie zła za takie zmarnowanie poranka. Idę pod prysznic i myję moje długie włosy. Mogłabym jej ściąć, zdecydowanie za dużo czasu poświęcam na ich pielęgnacje. Szczotkuję zęby, suszę włosy i wiąże je w luźnego koka. Ubieram się w dresy i czarny podkoszulek po czym schodzę na dół. Rodzice oglądają jakiś film, a Lucas odrabia lekcje.
- Dzień dobry, słońce. - uśmiecha się mama.
- Cześć. - odpowiadam. - Za ile wychodzimy?
- Chcemy wstąpić jeszcze do sklepu i kupić jakiegoś wino, więc bądź gotowa za dwie godziny. - mówi tata.
- Okej, to ja idę się przygotować. - mówię.
Mam wyglądać elegancko, ale bez przesady. Biorę białą sukienkę na krótki rękaw, rozkloszowaną u dołu. Włosy kręcę i robię lekki makijaż. Ubieram białe szpilki i jestem gotowa do wyjścia. Gdy schodzę na dół zauważam rodziców. Wyglądają cudownie. Tata ma na sobie niebieską koszulę i spodnie od garnituru. Mama ubrana jest w czarną obcisłą sukienkę, a włosy ma upięte w luźnego kucyka. Wyglada jakby miała 20 lat. Gdy wsiadamy do samochodu tata włącza jakieś radio, a ja zaczynam bawić się z bratem zabawkowymi żołnierzykami, które dostał od babci na ósme urodziny.

Pół godziny pózniej jesteśmy na miejscu. Dom prezentuje się niesamowicie. Jest olbrzymi, biały i z wielkim, zadbanym ogrodem. Dzwonimy do drzwi, które otwiera nam mężczyzna w tym samym wieku co mój tata. Jest przystojny jak na swój wiek i bardzo mi kogoś przypomina.
- Witaj Tom! - uśmiecha się mężczyzna. - Clariso, wyglądasz olśniewająco. - patrzy na moją mamę, a ta zaczyna się śmiać.
- Dziękuję Robert. - mówi. - A gdzie jest Julia?
- Moja żona jest w kuchni razem z Sarą i czekają na was. Mój syn poszedł do sklepu, ponieważ skończył się cukier, ale niedługo wróci. - mówi i spogląda na mnie. - Lena? - otwiera ust ze zdziwienia. - Jak ty urosłaś! Pamiętam jak biegałaś po domu bez zębów i śpiewałaś nam swoje piosenki. - chichocze. Ja tez zaczynam się śmiać. - Ale ty urosłaś. Jesteś strasznie podobna do matki.
- To prawda, wielu ludzi tak mówi. - uśmiecha się mój tata.
- Wejdźcie do środka. - zaprasza nas Robert.
W przedpokoju jest bardzo przytulnie, ściany mają beżowy kolor, a na podłodze leży czarny dywan. Ściągamy kurtki i kierujemy się w stronę kuchni, w której unosi się zapach kurczaka. Żona Roberta kładzie na stół jedzenie i uśmiecha się do nas na powitanie. Ma długie, brązowe włosy i czarne oczy.
- Witajcie, bardzo się cieszę, że przyszliście. - mówi. - Siadajcie do stołu zaraz jemy.
Mała dziewczynka uczesana w dwa warkocze siedzi już przy stole i bawi się lalką.
- Cześć, jestem Sara. - mówi po czym uśmiecha się szeroko ukazując swoje braki w uzębieniu. Słodko wyglada bez jedynek. Ma najwyżej 7 lat.
- Cześć, ja jestem Lena, a to mój brat Lucas. - mówię i wskazuję na dziesięciolatka.
- Ja też mam brata. - mówi. - Ale jest starszy niż Lucas, ma 18 lat. - nagle słysząc otwierające się drzwi odwraca głowę i patrzy w kierunku przedpokoju. - O, to mój braciszek!
Patrzę w tym samym kierunku i zamieram widząc Evana stojącego w przejściu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top