Rozdział 10
Patrzę na Evana z szeroko otwartymi oczami. Zaprosił mnie na bal jesienny. Nie wiedziałam, że jest w ogóle coś takiego.
- Lena? - mówi, a w jego głosie słyszę lekkie zakłopotanie.
- Tak. - uśmiecham się. Strasznie się cieszę, że mnie zaprosił. To musi coś znaczyć, ponieważ w naszej szkole jest wiele pięknych dziewczyn, a on zaprosił akurat mnie.
- Naprawdę? - widzę iskierki w jego oczach. Uśmiecham się, a on zaczyna mnie całować. Czule i delikatnie. - Nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Ja też, to będzie niesamowite! - uśmiecham się szczerze. - A kiedy jest ten bal?
- Za tydzień.
- Co?! - krzyczę. - Przecież ja nie mam żadnej sukienki ani nic. W życiu się nie wyrobię. Niektóre dziewczyny to pewnie już dzisiaj zaczynają się malować, żeby wyglądać idealnie, a ja nie mam nawet co na siebie włożyć.
- Ty mogłabyś ubrać się nawet w worek, a i tak będziesz wyglądać pięknie. - mówi, a ja pewnie przypominam buraka. - Poza tym rozmawiałem wczoraj z Emily i Natalie. One też nie mają jeszcze sukienek.
- W takim razie jutro pójdę coś kupić. - mówię i przytulam się do niego. Siedzimy tak jeszcze dwie godziny po czym wracamy do domu.
****
Budzę się o 10:00 i idę pod szybki prysznic. Ubieram szary sweter i jeansy, a włosy rozpuszczam. Emily ma po mnie przyjechać za 10 minut i wspólnie jedziemy po sukienki. Biorę jabłko, witam się z bratem i wychodzę. Na podjeździe czeka na mnie blondynka w swoim samochodzie.
- No hej! Gotowa na podbój centrum handlowego? - mówi i mnie przytula.
- No oczywiście, wybierzmy coś i wyglądajmy najlepiej ze wszystkich dziewczyn. - mówię i obie zaczynamy się śmiać. - Gdzie jest Natalie?
- Czeka na nas przy wejściu.
Centrum handlowe jest ogromne. Cieszy mnie to, ponieważ uwielbiam zakupy najbadziej ze wszystkiego na świecie. Natalie stoi przy wejściu, a gdy nas widzi zaczyna machać wesoło. Cieszę się, że mam takie przyjaciółki.
- Do którego sklepu najpierw zachodzimy? - pytam, gdy już jesteśmy w środku.
- Idziemy po kolei. - mówi Natalie z uśmiechem.
****
Po całym dniu szukania, przymierzania i złości w końcu wychodzimy z centrum handlowego obładowane torbami. Jestem bardzo zadowolona z zakupów, dziewczyny z resztą też. Mamy piękne sukienki, buty oraz wiele dodatków.
Mam nadzieję, że Evanowi się spodoba.
- A może pójdziemy jeszcze gdzieś usiąść i na spokojnie porozmawiać? - uśmiecha się Emily.
- Jasne, czemu nie. - zgadzam się.
15 minut pózniej siedzimy w Starbucksie i pijemy nasze napoje.
- Z kim idziecie na bal? - pyta nas Emily.
- Ja idę z Matt'em! - piszczy Natalie.
- Naprawdę? To świetnie. - piszczę razem z nią, a blondynka patrzy na nas i się śmieje.
- A ty? - obie patrzą na mnie.
- Z Evanem. - uśmiecham się tak szeroko, że momentalnie zaczyna boleć mnie szczęka.
- Co?! - krzyczą obie, a ludzie w kawiarni mierzą nas wściekłym spojrzeniem.
- Zaprosił mnie wczoraj!
- To cudownie! To taki dupek, że bałam się, że żadna go nie zechce, a tu proszę. - śmieje się Emily. - Jesteście parą?
- Nie, chyba nie. - śmieję się razem z nią.
- To fajnie. - uśmiecha się Natalie, ale w jej uśmiechu dostrzegam coś nieszczerego. Odganiam od sobie tę myśl i zaczynam inny temat.
Tydzień pózniej
To już dzisiaj. Bal jesienny. Jestem strasznie zestresowana, ale też szczęśliwa. Wyjmuję z szafy moją sukienkę i patrzę na nią z zachwytem. Jest koloru pudrowego różu. Ma tylko cienkie ramiączka, a na dole jest rozkloszowana. Do tego mam białe szpilki i biżuterię. Robię sobie makijaż, włosy podkręcam lokówką i zakładam moją sukienkę marzeń. Gdy patrzę na siebie w lustrze nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ja. Schodzę na dół i pokazuję się rodzicom i bratu.
- Co myślicie? - pytam.
- Wyglądasz cudownie. - w oczach mamy pojawiają się łzy.
- Moja mała córeczka dorasta. - tata wstaje i mocno mnie przytula.
- Mam już w końcu 18 lat, tato. - śmieję się.
- Dla mnie zawsze będziesz malutka. - mówi, ocierając łzy z kącików oczu.
- Kocham cię tato.
- Ja ciebie też kochanie.
Nagle słyszymy samochód wjeżdżający na nasz podjazd. Rozlega się pukanie do drzwi. Tata idzie, żeby otworzyć, a ja stoję w kuchni, cała się trzęsąc.
- Dobry wieczór. - słyszę głos Evana.
- Dobry wieczór, młodzieńcze. Wejdź. - mówi mój tata przyjaźnie. Słysząc zamykające się drzwi, wchodzę do przedpokoju i patrzę na chłopaka. Wygląda obłędnie. Czarny garnitur idealnie opina jego umięśnione ciało, a biała koszula, którą założył pod marynarkę ma odpięte dwa guziki u góry. Na mój widok, jego oczy zaczynają błyszczeć, a na twarz wstępuje czarujący uśmiech.
- Cześć. - witam się nieśmiało.
- Cześć, śliczna. - mówi i podchodzi, żeby mnie pocałować. Mój tata chrząka, a my z niechęcią się od siebie odsuwamy.
- Życzę miłej zabawy, a teraz zmykajcie. - mówi mój tata, a my wychodzimy.
- Zajedziemy jeszcze do mojego domu, ponieważ zapomniałem portfela, dobrze? - pyta Evan, gdy siedzimy w samochodzie.
- Jasne, nie ma sprawy. - mówię. 30 minut pózniej jesteśmy pod jego domem. Wychodzimy z samochodu, a Evan cały czas na mnie patrzy.
- Przestań się na mnie patrzeć. - śmieję się.
- Nie mogę, wyglądasz cudownie. - podchodzi do mnie i bierze moją twarz w dłonie, po czym czule mnie całuje. Wchodzimy do domu chłopaka, a mi od razu przypomina się jak byłam tu pierwszy raz. Uśmiecham się na tę myśl.
- Evan? Czy to ty? - poznaję ten głos, to mama Evana.
- Tak, przyszedłem po portfel. - krzyczy chłopak. Nagle z kuchni wyłania się kobieta, której nie poznaję.
- Cześć ciociu. - mówi Evan.
- Cześć kochanie. - uśmiecha się przyjaźnie kobieta. Ma co najwyżej 30 lat i jest bardzo podobna do mamy Evana. - Czy to twoja para na dzisiejszym balu? - patrzy na mnie w zachwytem w oczach.
- Tak, ciociu. Poznaj Lenę, moją dziewczynę. - mówi, a ja gwałtownie wciągam powietrze. Dziewczyna? Evan właśnie nazwał mnie swoją dziewczyną! Czuję motylki w brzuchu i nie mogę opanować głupiego uśmiechu, który wstąpił na moją twarz.
- Cześć kochanie, miło mi cię poznać. - uśmiecha się do mnie.
- Mi panią również. - uśmiecham się.
- Panią? - krzywi się. - Mam dopiero 29 lat, mów mi Jenny.
- Dobrze ... Jenny.
****
30 minut pózniej wjeżdżamy na parking szkolny. Jest jeszcze więcej samochodów niż na meczu. Nie wiem jakim cudem znajdujemy wolne miejsce. Gdy wychodzimy zauważam wjeżdżający samochód Cody'ego. Gdy parkuje, idziemy tam z Evanem i czekamy na przyjaciół. Z auta wychodzi Emily. Wygląda przepięknie. Jej blond włosy są podkręcone lokówką i opadają jej swobodnie na ramiona. Ma na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę do ziemi, z wycięciem z boku tak, że widać jej długą nogę. Następnie wychodzi Natalie, która wygląda równie dobrze. Ma na sobie niebieską sukienkę na krótki rękawek, która sięga jej do kostek. Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Z samochodu wychodzisz Cody, a ja zauważam, że jest bardzo przystojny. Nie tak jak Evan, ale jest. Pojawia się rownież Harry, a moje oczy się rozszerzają. Granatowy garnitur wygląda na nim idealnie, jakby był szyty specjalnie dla niego. Widzi mnie i się uśmiecha. Podchodzę do niego i przytulam go na powitanie, a zaraz potem robię to samo z Codym. Gdy wchodzimy do sali zajmujemy swój stolik i czekamy na przemówienie dyrektora. W międzyczasie oglądam pomieszczenie. Jest naprawdę świetnie ustrojone. Nie wiedziałam, że nasza sala gimnastyczna jest tak wielka.
Po przemówieniu dyrektora zaczyna się zabawa. Przetańczyłyśmy z dziewczynami już chyba z 10 piosenek. Nagle Jace, który odpowiada dzisiaj za muzykę mówi :
- A teraz dla wszystkich zakochanych Ed Sheeran - Thinking Out Loud!
- Uwielbiam tą piosenkę! - piszczę, a Evan bierze mnie za rękę i prowadzi na parkiet. Tańczymy przytuleni do siebie, a ja nie mogłabym sobie lepiej wyobrazić tej chwili. Jest idealna. - Kocham cię. - wymyka mi się, a ciało Evana spina się. Zawsze muszę coś powiedzieć nie w porę!
- Co powiedziałaś? - patrzy na mnie.
- Nic, nieważne. - mówię, cała się czerwieniąc.
- Powtórz.
- K-kocham cię. - patrzę na niego, a on uśmiecha się i całuje mnie namiętnie w usta.
- Ja ciebie tez. - odpowiada, a ja znowu łącze nasze usta w pocałunku.
****
- A królową i królem balu zostają ... - zaczyna przewodnicząca szkoły o 00:00 , jak to przystało na tradycje szkoły. - Emily Jeffey i Cody Wilson! - cała sala zaczyna klaskać i krzyczeć imiona króla i królowej, a ja cieszę się jak głupia widząc moją przyjaciółkę szczęśliwą. Para wchodzi na scenę i odbiera korony.
- Idę do toalety skarbie. - mówi Evan i całuje mnie w czoło. Po chwili już go nie ma, a ja postanawiam napić się soku. Widzę jak Natalie idzie w kierunku toalet i postanawiam iść z nią, żeby spytać jak idą jej sprawy z Matt'em. Wchodzę do toalety damskiej, a to co widzę sprawia, że z moich oczu zaczynają lecieć łzy. Natalie całuje się z Evanem. Gdy z moich ust wydobywa się cichy okrzyk oboje obracają się w moją stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top