86.Brad
Szybko pociągnąłem za sobą Minho do pokoju Alex, lecz kiedy mieliśmy zamiar tam wejść, dziewczyna wpadła na nas.
- Słyszałeś?- zapytała i spojrzała na mnie.
- Zawszę słyszę.- odrzekłem.- Co wiesz?
- Potwór jest tu i jeszcze dziwne warczenie w uszach.- odrzekła i natychmiast spojrzeliśmy po sobie wszyscy.
- Scott!- krzyknęliśmy.
Szybko ruszyliśmy do pokoju chłopaków. Jednak nie było ich tam. Tylko Dylan siedział na łóżku.
- Co ty tu robisz?- zapytała Alex.
- Tak se przylazłem, bo słyszałem wrzask i myślałem, że się pokłócili, ale ich nie ma.- rzekł.
- Idźcie po Brett'a.- poleciła Alex i wyszła razem z Connor'em, a ja poszłam za nimi, bo Minho'ś i Dylan poszli razem po chłopaka.
Szliśmy na główny hol, kiedy nagle Alex zatrzymała się gwałtownie.
- Słyszycie?- zapytała.- Ja by odgłos walki.
Słysząc jej słowa, szybko pobiegliśmy na główny hol. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to był Max walczący z jakimś chłopakiem.Później zacząłem dostrzegać szczegóły. Ten chłopak zamiast zębów miał, jak by rekinie, a oczy miał całe czarne. Następnie zobaczyłem Scott'a siedzącego przy ścianie, za swoim chłopakiem i trzymającego się za ramię. Alex i Connor szybko znaleźli się obok Max'a, a ja podbiegłem do mojego przyjaciela.
- Nic ci nie zrobił?- powiedziałem przerażony.
Taaaa Brad piękna dedukcja, skoro widzisz w jakim jest stanie.
- Ugryzł mnie w ramię.- powiedział głosem wręcz ociekającym bólem.
- Chodź do Anastazji.- pomogłem mu się podnieść z podłogi i odwróciłem się w stronę reszty. -Albo nie.- dodałem widząc, że to coś jest sine i trójka naszych przyjaciół, walczy z nim jak z trójką innych osób. Jaki by on był tak silny jak kilka osób. Stali dodatkowo na środku utrudniając nam przejście.
-Boli.- syknął i skulił się lekko.
Jego rana nie była taka mała. Zaraz mi się tu wykrwawi. Nagle na myśl przyszło mi coś zwariowanego.
-Ufasz mi?- zapytałem.
-Zależy co masz na myśli.- mruknął z przekąsem.
-Muszę cię przenieść do Anastazji, żeby jakoś zatamowała ten wylew zewnętrzny.- oznajmiłem.- Trzeba to zrobić jak najszybciej, bo inaczej będzie źle.- spojrzałem na jego coraz większy brzuszek.- Nie tylko dla ciebie.
-Rób co musisz.- rzekł i spojrzał na mnie z nadzieją.
Nie stracę kolejnego przyjaciela. Nie ma mowy. Nie zgadzam się na takie coś. Zamknąłem oczy i przeszła mnie fala energii. Pociągnąłem Scott'a i razem ruszyliśmy szybko w stronę drzwi na teren szpitalny. Kiedy otworzyłem oczy, nie uwzględniłem jednego. Alex, Max i Connor stali po naszej stronie i nie umożliwili mu dojścia do nas, a teraz ja przeszedłem na jego stronę, bo tam są drzwi. Pięknie Dziś jest mój dzień! Przestali walczyć i ten który chciał nas zaatakować, spojrzał na nas również zdziwiony i przechylił głowę na bok.
-Serio?- syknął.- Myślałem, że to będzie trudniejsze.
Szybko znalazł się obok nas i podniósł rękę w której pojawił się pazury. Moje serce przyśpieszyło, a oddech ugrzązł w gardle. Chciałem użyć mocy, ale coś we mnie się zablokowało. Jak bym jej w ogóle nie miał. Jego ręka podniosła się w górę, zamachnął się, ale nie poczułem uderzenia. Otworzyłem oczy, które zacisnąłem chwile wcześniej.
-Minho.- szepnąłem widząc swojego chłopaka.
Jego skóra była metaliczna, a ręka napastnika zatrzymała się na jego barku. Uratował nas. Reszta od razu zaczęła walczyć z chłopakiem.
-Brad, daj mi Scott'a.- Brett pojawił się obok mnie szybko, nawet nie czekał na moją odpowiedz, tylko wziął go.
Wszedł za drzwi, a ja za nim.
-Anastazja!- krzyknął wysoki chłopak.- Pomóż nam!
Osoby, które mijaliśmy patrzyły na nas z przerażeniem. Jednak ignorowałem je i szedłem za Brett'em.
-Co się znowu..- zaczęła znudzonym głosem.- O boże! Daj mi go tu szybko na stół!- krzyknęła dziewczyna.
To moja wina. Scott prawie został zabity przeze mnie. Jestem najgorszym przyjaciele na świecie. Nawet mocy użyć nie potrafiłem. Oparłem się o ścianę i zsunąłem po niej. Chowając twarz w dłoniach. Boże gdyby nie Minho, zginęli byśmy.
CONNOR
Nie wiem dlaczego Jackson wygląda jak jakieś zmutowane, ale wiem, że jest szybki, silny i umie walczyć. I tak umiał wcześniej, a teraz? Kurwa, maszyna do zabijania.
- Minho!- krzyknąłem.- Weź go złap!
- Już.- mruknął i z całej siły objął go szybko i mocno w okół ramion, przed tym unikając lub przyjmując jego ataki na siebie.
Chłopak szarpał się i kopał, ale Azjata jest nieugięty, bo trzyma go mocno i nawet nie drgnął.
- Czym jesteś?- zapytała Alex, podchodząc do nich, poprawiając jednocześnie włosy, które opadły na jej twarz.- I czego ty kuźwa chcesz?
Chłopak milczał i tylko skanował jej ciało. Nagle na hol wbiegł Markus, a za nim Isak i Evan. Czarnowłosy wydawał się nie zdziwiony, widząc tego potwora, a chłopaki byli dość zszokowani.
-Co tu się odjebało?- zapytał mój przyjaciel.
-Demon.- rzekł mężczyzna i podszedł do Jackson'a.
-Wielki obrońca światła i istot żywych.- zaśmiał się przerażająco i spojrzał na niego pustym wzrokiem.
-Czego tu szukasz?- zapytał się i stanął na przeciw Minho, a obok Alex i mnie.
-Wiesz w podziemiu jest duża nagroda za zabicie dziecka w łonie zmiennokształtnego chłopaka.- zarechotał i nagle jego twarz spoważniała.- Myślicie, że go uratujecie. Trucizna jest silna.
-Zabije.- wywarczał Max i podszedł do demona szybkim krokiem.-Co ty zrobiłeś Scott'owi!?- złapał go za koszulę i wiedziałem, że przygotowuję się do uderzenia.
-Nawet nie wiesz jak mi go teraz szkoda.- demon mruknął i posłał mu lekki uśmiech.
-Jak to odwołać?!- krzyknął wściekle przyjaciel.
-Nie da się.- odrzekł, ale za chwilę pięść Max'a znalazła się na jego szczęce.
-Stój!- wtrącił się Marksu i odsunął blondyna od demona.- Idź do Scott'a.
Ten jedynie spojrzał na jego twarz wkurwiony, ale pobiegł w stronę wejścia na oddział Anastazji.
-Kto kazał zabić dziecko?- zapytał się mężczyzna.- I za ile?
-Za sześć milionów.- odrzekł.- Nie wiemy kto, ale wiemy, że jest wysoko postawiony.
-Ile jeszcze poluję?- zapytałem.
-Dużo.- odrzekł.- Ale i tak tego nie powstrzymacie. Nie wiemy dlaczego chce zabić to dziecko, ale wiem, że ten bachor będzie potężny.
-Dość tego wywiadu.- wtrąciła się Alex i podeszła do demona.- Ale ja mam pytanie.
-Zaszczyt, kiedy pół banshee pół mag się odzywa do mej osoby.- powiedział i wlepił swój pusty wzrok w dziewczynę.
Ta jak by niewzruszona stała i patrzyła na niego.
-Mów, jak tu się dostałeś?- zapytała i stanęła bliżej niego.
-Tajemnica.- cmoknął.
Różowowłosa błyskawicznie przyłożyła mu dłoń do czoła. Stąd nawet dostrzegłem złoty blask z jej oczu. Głowa Jackson'a opadła w dół, a jego ciało jak by stało się galaretą.
-Zabiłaś go?- zapytał Minho i położył jego ciało na niemi, zmieniając formę na ludzką.
-Nie.- powiedziała jak by oburzona.- Wypieprzyłam z jego duszy demona. Trzeba ustalić jak oni się tu dostają.
-Zajmę się tym.- rzekł Marksu i zniknął we mgle.
-Gdzie jest Scott?- zapytał się zdezorientowany Isak, a nas chyba piorun jasny strzelił.
Wszyscy zerwaliśmy się do biegu i wręcz zderzyliśmy się w drzwiach. Ja i Minho wypierdoliliśmy się przed innymi, blokując wejście.
-Nadal nie wiemy o co chodzi.- jęknął Isak i przepchnął się po między nami, stając na przeciw.
-Nie wiemy dokładnie co, ale wiemy, że Scott jest ranny i nie wiemy co z nim jest.- odrzekła Alex pomagając mi wstać. Minho podniósł Evan. -Idziemy się dowiedzieć.
Ruszyliśmy cała gromadą i w końcu znaleźliśmy Max'a. Blondyn chodził w tą i z powrotem, mamrocząc pod nosem jakieś przekleństwa. Brad siedział skulony pod ścianą, a Brett mówił co do niego.
-I co?- zapytałem lekko zestresowany.
-Nie wiem.- jęknął przyjaciel i dostrzegłem jego lekko zaszklone oczy.-Gdybym zareagował wcześniej nic by się nie stało.
-A co się stało?- Evan stanął obok niego i położył dłoń na ramieniu.
-Szedłem ze Scott'em do Anastazji, bo on uparł się, że ona ma jakieś jedzenie.- powiedział, próbując opanować drgający głos.- Na holu znaleźliśmy Jackson'a. Nie zdążyłem zareagować, kiedy on rzucił mnie na ścianę, a potem rzucił się na Scott'a. Od razu go ugryzł.
-A tobie nic nie jest?- zapytałem.
-Tylko trochę otłukłem bok.- mruknął obojętnie.
-Pokaż to.- Alex podeszłą do niego.
Chłopak wywrócił oczami, ale podniósł koszulkę w górę, pokazując swój zasiniaczony bok. Kurdę, a myślałem, że to Alex lubi mieć na sobie dużo kolorów.
-Trochę?- prychnęła i dotknęła jego zranionego miejsca opuszkami palców, a rana za chwilę znikła. -Lepiej?
-Pytasz się o stan fizyczny czy psychiczny?- zapytał.
-Ej.- powiedziała.- Scott jest silny i da radę. Dla ciebie i waszej kruszynki.
Dziewczyna przytuliła go, a blondyn oparł głowę o jej ramię. Też chcę przytulasa.
-Boje się o niego.- powiedział cicho, a w jego głosie usłyszałem strach. Po razu pierwszy widzę Max'a w takim stanie.
-My też, ale wiem, że będzie wszystko dobrze.- zapewniła i zaczęła głaskać go po plecach.
-Skąd to wiesz?- zapytał Evan.
-Przeczucie.- rzekła cicho.
Rozejrzałem się do wokół. Minho klęczał obok Brad'a i przytulał go do siebie Słodko. Evan trzymał w swoich objęciach Isak'a. Brett natomiast oparł się o ścianę z roztrzepanymi włosami. Pewnie zasnął, a my go z łóżka wywaliliśmy.
-A gdzie jest Dylan?- zapytałem, rozglądając się za przyjacielem.
- Szedł za mną.- wtrącił się Azjata.- Ale teraz nie wiem gdzie jest.
-Tutaj.- szatyn wpadł po między nas zdyszany. - Byłem w swoim pokoju i znalazłem takie coś, co mi mignęło kiedyś przed oczami i chyba teraz się przyda.
Powiedział i wyciągnął przed siebie starą zapisaną kartkę. Jeny takie coś to powinno się w pył zamienić.
-Niemożliwe.- Isak powiedział jako jedyny. Chyba tylko ja nie wiem co to jest, a nie jeszcze mam swoich przyjaciół, tak samo tępych jak buty. -Skąd masz rękopis żywiołów?
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top