85.Isak
Po wyjściu z pokoju Alex, razem z Evan'em udaliśmy się na plac przed akademikiem. Usiadłem na trawię i spojrzałem na blondyna.
-Co robisz?- zapytał zdziwiony moim zachowaniem.
-Potrzebuję koncentracji.- odrzekłem i wlepiłem spojrzenie w zieloną ziemię.
-To po co mnie tu wziąłeś, będę cię przecież rozpraszał.- oznajmił z podłym uśmiechem.
Spojrzałem na niego z podniesioną brwią. On serio myśli, że jestem takim idiotą, że wziął bym go tu bez przygotowania?
-Nie jeżeli usiądziesz tam.- powiedziałem uśmiechając się słodko w jego stronę.
- Dobra.- powiedział marszcząc brwi i siadając na przeciw mnie, chyba jakieś 2 metry.- Ostatni raz jak tak się uśmiechnąłeś, wylądowałem w schowku woźnego. Coś kombinujesz?
-Jaki ty szybki.- westchnąłem i pstryknąłem palcami.
W okół Evan'a zaczęły rosnąć winorośle, tworząc taką jak by obudowę w okół chłopaka. Sam nie wiem jak to się stało, ale używając swojej mocy, potrafię stworzyć wszelaką roślinę, nie ważne również gdzie, potrafię również przyśpieszyć bieg ich rośnięcia i zapanować nas nimi.
-Serio?- bruknął.- Stworzyłeś mi kaftan roślinny?
-Żebyś mi nie przeszkadzał.- cmoknąłem.- Teraz sieć cicho. -poleciłem.
Dotknąłem lekko ręką ziemi wyobrażają sobie jarząb, który rośnie pod moją dłonią, po to by za chwilę stać się wielkim drzewem. Zamknąłem oczy i czułem jak z moich rąk skapuję energia. Inaczej nie mogę tego opisać, było to takie niesamowite uczucie.
-Isak?- usłyszałem głos Evan'a.-Te drzewo musi być, aż tak duże?
-Co?- mruknąłem i otworzyłem oczy. -Ojej.
-Tsa ojej.- powtórzył za mną blondyn, ale zignorowałem go.
Patrzyłem na ogromny pień drzewa przed moimi oczami. Roślina może ma z 20 metrów wysokości jak nie 25. Jednak najbardziej zszokowała mnie obecność mchu na nim. Nie wiedziałem, że może takie urosnąć.
-Wypuścisz mnie stąd?- zapytał mój chłopak, a ja zorientowałem się, że on nadal znajduje się po drugiej stronie drzewa w tym kaftanie roślinnym, jak on to ujął.- Tu jest trochę ciasno i za zielono.
-Zielony to łady kolor.- rzekłem i pstryknąłem palcami, pozbywając się winorośli.
-Twoje oczy są piękniejsze.- odpowiedział i złapał mnie za rękę, wstając.- To co robimy?
- Znajdziemy Markus'a i powiemy mu o tym.- oznajmiłem powoli i wskazałem rękę na wykute w korze drzewa jakiś pentagram, czy co to tam jest.
- A miało być tylko drzewo.- westchnął, kiedy pociągnąłem go w stronę szkoły, gdzie zapewne się przeniósł.
W pewnej chwili usłyszałem jakiś krzyk, ale postanowiłem to zrezygnować i iść do Markusa.
CONNOR
Westchnąłem zrezygnowany. Nie dość, że Scott przeze mnie jest przestraszony, to jeszcze dostałem poduszką w głowę. Kiedy wszyscy wyszli z pokoju, spojrzałem na Alex. Dziewczyna siedziała na łóżku ze zdziwionym wyrazem twarzy.
- Co jest?- zapytałem i usiadłem obok niej.
- Nic tylko...mam jakieś dziwne przeczucie, że coś jest nie tak.- powiedziała niepewnie.
-Jakie przeczucie?- zmarszczyłem brwi.
Niech ona nie ma przeczucie, że stoimy na jebanym cmentarzu .
- Jak bym krzyczała.- rzekła z niedowierzaniem na swoje słowa.- To jest taka potrzeba, która ma mi coś powiedzieć, ale...
- Ale?- powiedziałem.
Zawsze musi być ale. Nigdy nic nie pójdzie bez jakieś sprawy w której musi być "ale".
- Nie używałem tego od kiedy nie ma z nami Theo, on mi zawsze pomagał. I nadal nie wieżę, że on gadał z Edawn'em.- podrapała się po policzku. -Na serio coś jest dziwnego, jak by wszystko było zaplanowane.
- Nie krzyczałaś? Może się spotkali kilka razy i pogadali.- wzruszyłem ramionami.
- Może i tak. Nie krzyczałam, bo to Theo później mnie hamował i pomagał mi się później opanować.- mruknęła i spuściła lekko głowę.
Opanować? Serio zaczynam się jej bać, ale nadal mnie fascynuję. Jest taka inna i niesamowita. A do tego piękna i słodka, pomysłowa i obowiązkowa.
- To krzycz.- powiedziałem.-Pomogę ci, jak by coś się stało Alex.
-Jesteś pewny?- spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami, a ja skinąłem głową.-Dobra, to się przygotuj.
-Jasne.- mruknąłem i patrzyłem jak wstaję i staje przede mną.
Mimo tego, że nie chciałem, połową swojej woli, to i tak mój wzrok na ułamek sekundy znalazł się na tyłku dziewczyny, ale natychmiast wbiłem go w jej plecy.
-I co teraz?- zapytałem zaciekawiony.
-Zatkaj uszy.- poleciła, a ja powoli wykonałem jej polecenie.
Nagle mimo tego, że dłonie były szczelnie na moich uszach, usłyszałem przerażający krzyk. Nie był taki zwykły, wydawał się być jakiś naddźwiękowy. Nic mnie już nie zdziwi w wykonaniu tej całej szóstki. Od kiedy się pojawili, nasz świat jaki był do tej pory uległ zmianie. Wiedziałem od samego początku, że chłopaki wpadną po uszy, kiedy dostrzegłem ich pierwszą reakcję jak ich zobaczyli. Może na początku nadal niektórzy z nas byli imbecylami, ale to się zmienia. Na przykład Max i Evan się zmienili na lepsze oczywiście.
Patrzyłem na figurę dziewczyny. Ręce miała zaciśnięte i lekko pochylała się do przodu, jej całe ciało było spięte. Po chwili jej wrzask ucichł, a ja ściągnąłem ręce z uszu patrząc na Alex. Jej ciało nagle zaczęło się osuwać na podłogę. Szybko złapałem ją w swoje ramiona tak, że opierała się o moją klatkę piersiową. Oddychała głośno i nierówno.
-Wszystko dobrze?- zapytałem zmartwiony.
Nagle spojrzała na mnie swoimi złotymi oczami z widocznym przerażeniem. Jednak nie bałem się jej oczu jak inni, były dla mnie piękne. Jak cała ona.
- Jest tu jakiś potwor.- rzekła cicho, ale i tak ją usłyszałem, bo jej twarz była centralnie przy mnie.- I ukrywa się pod postacią jednego z uczniów. Nie wiem co chce, ale na pewno nic dobrego.
Miała być tylko wojna.
MINHO
Trzymając ze rękę mojego słodziaka poszliśmy do mojego pokoju. Weszliśmy do niego i usiedliśmy na łóżku.
-Coś jest nie tak.- mruknął Brad.
-Jak to?- zapytałem zdziwiony i spojrzałem w jego zamroczone oczka.
-Po prostu mam wrażenie, że coś jest nie tak. Jak byśmy bawili się z kimś w kotka i myszkę.- wyznał z westchnieniem.
-A dokładniej?- zmarszczyłem brwi i czekałem na jego odpowiedz.
- Jak by ktoś znowu był otumaniony i nas obserwował i ciągle szpiegował.- wyznał i podrapał się po karku.
-Otumaniony?- mocniej ścisnąłem jego dłoń.-Jak by nie zachowywał się tak jak on? Nie wiedział o czym gadać i unikał rozmowy?
-Tak, a co?- przybliżył się do mnie zaskoczony.
-Chyba wiem kto to.- mruknąłem i nagle w głowie pojawił się kolega z klasy matematycznej.- Jest to...
Jednak nie dokończyłem bo zasłoniłem sobie uszy dłonią. Jakiś przerażający dźwięk dotarł do mnie.
-Co to jest?- powiedziałem zszokowany i spojrzałem na Brad'a.
-Chyba nie tylko ja miałem przeczucie.- mruknął mój chłopak i szybko wstał z łóżka ciągnąc mnie za rękę.- Musimy iść pogadać z Alex.
MAX
Wszedłem ze Scott'em do naszego pokoju i położyłem go na łóżku. Raczej położyłem się z nim, bo chłopak nie chciał mnie puścić.
-Kochanie.- powiedziałem z czułością i zacząłem głaskać jego plecy i może trochę przy okazji tyłek, bo jest boski i mogę. -Już wszystko w porządku.
-Nie.- bruknął w moją koszulkę.
-Wiesz przecież, że nie pozwolę cię skrzywdzić.-przypomniałem mu - Jesteście moimi skarbami.
-Nie o to chodzi.- rzekł i odsunął się ode mnie trochę i wcale nie wyglądał jak by przed chwilą płakał .- Wiem, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić.- powiedział i spojrzał mi w oczy.- Tylko tera wszystkie emocje we mnie buzują i nie mogę się powstrzymać przed niczym. Kiedyś to jeszcze potrafiłem ukryć dobrze emocje, ale teraz nie potrafię. Wszystko natychmiast ze mnie wychodzi.
-Oj wilczku.- mruknąłem i położyłem mu dłoń na policzku.- To nic złego, kiedy pokazujesz emocje, a zwłaszcza teraz. Ja bym się bał jak byś był cichy i grzeczny.
-Czyli jestem niegrzeczny.- wydął dolną wargę, którą natychmiast złapałem zębami i przyciągnąłem do siebie.
-Jesteś najgrzeczniejszy i najsłodszy.- rzekłem, mówię teraz tylko i wyłącznie prawdę.- I kocham cię.
-Je ciebie też.- powiedział, a w jego oczach pojawiły się na nowo łzy.
-Scott'y.- westchnąłem i pocałowałem go w czoło.- Nie płacz misiu mój.
-Jesteś taki kochany.- wybełkotał i przytulił się do mojej klatki piersiowej.-Kocham cię tak mocno, że to aż boli.
-Uwierz mi, ja ciebie mocniej.- rzekłem i pocałowałem go we włosy.
Ostatnio uwielbiam całować go po głowię. Mówię poważnie.
-Jestem głodny.- mruknął i pocałował mnie w usta. - Max chodź jeść.
-Jadłeś przecież niecałe dwie godziny temu.- upomniałem.- I to cały talerz naleśników i do tego jeszcze całą pizze.
-Jem za dwóch.- powiedział zły i wstał z łóżka. -Idę do Anastazji, może ona ma coś do jedzenia, skoro ty ze mnę nie chcesz iść.
-Wilczku.- westchnąłem i ruszyłem za nim, ale zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Skubaniec, szybko wyszedłem z pokoju, biegnąc ze swoimi skarbami. Kiedy ich dogoniłem złapałem go za rękę, a on splótł nasze palce razem. Szliśmy tak, aż na głównym holu nie wpadliśmy na Jacksona. Chodzę z nim na fizykę. Jest spoko. Miałem zamiar się z nim przywitać, ale nagle usłyszałem warknięcie obok siebie.
-Scott'y, co robisz?- zdziwiłem się, patrząc jak jego oczy lekko zdziczały, a zamiast zębów pojawiły się kły.
-Niech on do mnie nie podchodzi.-wywarczał wściekle i cofnął się o kilka kroków.
Spojrzałem na mojego znajomego, który patrzył na MOJE skarby z lekko opuszczoną głową i z piekielnym uśmiechem. Nie podoba mi się to. Nagle do moich uszu dobiegł czyiś krzyk, a Jackson rzucił się na lekko ogłuszonego Scott'a. Jednocześnie rzucając mnie na ścianę.
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top