65.Minho(18+)

Kiedy wszyscy rozeszli się w swoje strony, spojrzałem na uśmiechnięta twarz Brad'a po czy splątałem z nim palce naszych dłoni. 

-Idziemy?- zapytał i nawet nie czekał na moją odpowiedz, bo pociągnął mnie w stronę naszego terenu, którym obejmował starą część naszego placu, włącznie z kawałkiem lasu. 

Nadal nie mogę uwierzyć, że tan słodziak zgodził się ze mną chodzić, dosłownie chwilę przed tym jak Scott wysłał mu wiadomość. Naprawdę jestem z tego faktu uradowany, a powiedział bym nawet wniebowzięty. Od samego początku, jak na mnie wpadł wiedziałem, że jest niepowtarzalny. Uwielbiam go takiego jaki jest, czyli radosny, mady, pomysłowy, a przede wszystkim ma dobre serduszko i chce pomagać wszystkim, co jest kochane. 

-Minho słuchasz mnie?- niebieskooki spojrzał na mnie ukradkiem z lekkim grymasem.

-Wybacz, zamyśliłem się.- odrzekłem i rozejrzałem się w około, kiedy zdążyliśmy dojść do lasu?

-Nic nie szkodzi.- machnął drugą ręką.- A o czym tak myślałeś?

-O tobie, czyli najsłodszej istotce na świecie.- powiedziałem szczerze, a na mojej buzi pojawił się ogromny uśmiech, kiedy jego twarz stała się cała czerwona.

-Przestań.- mruknął i spuścił głowę zarumieniony.- Nie zawstydzaj.

- Mówię jak jest.- wzruszyłem ramionami i zacząłem oglądać się w okół siebie, szukając jakieś kuli.

-Nie prawda.- mruknął cichutko co i tak usłyszałem.

Złapałem za jego policzki obiema rękoma, przez co musiałem puścić jego rękę, zajrzałem w te niesamowite niebieskie oczy i nachyliłem się lekko, złączając nasze usta w jedność. Jednak szybko się odsunąłem i zobaczyłem jak Brad patrzy na mnie urażonym wzrokiem, jednak po chwili jego wzrok prześlizgnął się z mojej twarzy na coś innego. Również spojrzałem za siebie i otworzyłem lekko buzię zdziwiony.  Jakim cholernym cudem ja tego  nie zauważyłem? Przecież to jest wielkie jak stodoła. Na koronie jednego z drzew był drewniany domek, cały owinięty pnączami, a drabinka zwisająca z niego była również lekko zarośnięta.

-Wchodzimy?-  chłopak pełen energii podbiegł do pnia i próbował oderwać od niego drabinkę.

-Brad nie dasz rady, bo.. - zacząłem lecz urwałem, kiedy mój słodziak złapał kawałek tej drabiny i używając mocy spowodował, że pnącza przeszły przez nią i oparły się o drzewo.-Nieważne.

-No rusz się Minho.- pogonił mnie, mimo tego, że stałem kilka kroków za nim.

Niebieskooki zaczął się wspinać, a ja dostałem zawału na miejscu! Ta drabina może mieć z 50 lat, a on se tak po niej wchodzi. Jeszcze na dodatek chwiał się na niej jak galareta. Obejrzał się za mną w połowie drogi i posłał zadziorny uśmiech.

-Boisz się Minho'ś?- zakpił.

-Wcale się nie boje!- krzyknąłem, żeby mnie usłyszał i sam zacząłem wspinać się w górę.

Nie cierpię od dziś drabin! Ta chyba została wykonana z patyków i jakieś linki. Jak spadnę to zetnę to drzewo i spale na ognisku! Przyrzekam! 

Kiedy moje męki dobiegły końca, odetchnąłem z ulgą. Wlazłem do środka i zobaczyłem, że nawet na zamknięcie te dziury jest klapa. Szybko, więc przechyliłem ją do przodu zakrywając tę dziurę. Teraz będę mieć pewność, że ja, albo Brad stąd nie spadniemy. 

-Minho patrz!- usłyszałem głos mojego chłopaka i spojrzałem w jego kierunku.

-Chyba wiem już gdzie odbywały się zakazane imprezki.- powiedziałem i podszedłem do chłopaka, który wskazywał na butelki po piwie i wódce. 

-To jest bardzo nie ładnie.- mruknął i napiął policzki.

Nie pozwolił mi jednak skomentować tego komentarza, bo podbiegł do czegoś co znajdowało się po drugie stronie domku. Ogólnie to jest nawet spory ten domeczek. Są szafki jaki i nawet łóżko oraz lustro i butelki w jednym z rogów, a środek podłogi zdobi lekko puchaty dywan. Brad zaczął przeszukiwać szafki, a ja oglądałem ściany i chciałem sprawdzić solidność tego domku. 

-Oł.- usłyszałem i spojrzałem w stronę niebieskookigo.

W swoich rączkach trzymał lubrykant oraz paczkę prezerwatyw. Mimo wszystko ten widok był gorący, bo jeszcze te jego zaróżowione policzki, Słodziak jak się patrzy!

-Yhym.- tylko tyle wykrztusiłem i oparłem się o ścianę za mną.

Chłopak powoli i jak by ostrożnie położył przedmioty na szafkę, patrząc po chwili w moją stronę. O boziu... Jego wzrok jest powalający! Ruszył w moja stronę lekkim, ale szybkim krokiem, jednak potknął się chwilę przed moją osobą. Chcąc go złapać pochyliłem się szybko do przodu, jednak coś poszło nie tak, bo obaj wyjebaliśmy się na ziemie. No raczej ja! Mój chłopak znalazł się na moich biodrach, a jednocześnie mój przyjaciel z dołu ożywił się lekko, bo jego tyłeczek znajdował się idealnie na nim. Jego ręce znajdowały się na mojej klatce piersiowej, a nasze oczy skrzyżowały się chwilę po upadku.

-Przepraszam!- pisnął i przytulił mnie, powodując tym samy tarcie między nami.- Nie chciałem! 

-Um okej. Nic nie szkodzi.- mruknąłem cicho.

-Nic cię nie boli?- zapytał przerażony i zaczął mi się bacznie przyglądać. 

-Nie.- syknąłem. Jak tak dalej pójdzie to mi stanie.

-Na pewno?- dopytywał i jeszcze przybliżył się do mnie przez co spowodował ponowne tarcie. Zacisnąłem  usta w wąską kreskę i spojrzałem ukradkiem w dół, ale to nie uszło uwadze chłopaka. Również spojrzał w tamto miejsce, śmiesznie się wyginając. Jego twarzyczka przyjęła kolor dojrzałego pomidora.- J-ja to-o ...yyyyy...

Jąkał się słodko, a ja myślałem, że od środka pęknę jak bańka mydlana. Jednak chłopak zamiast zejść ze mnie nachylił i wpił w usta. Byłem na początku zszokowany, lecz oddałem po chwili pocałunek z takim samy zaangażowaniem co Brad. Swoje ręce umiejscowiłem na jego biodrach,  natomiast on wplątał swoje ręce w moje włosy. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, spojrzał mi głęboko w oczy.

-Kochaj się ze mną.- powiedział cichutko, a ja zapowietrzyłem się. Szybki jest nie powiem. Jednak nie mam nic przeciwko temu.

-Oczywiście.- mruknąłem, ale kiedy chciałem się podnieść ten mnie znowu przygwoździł do podłogi. Na początku nie rozumiałem o co mu chodzi, ale kiedy zszedł z moich kolan i umiejscowił się pomiędzy moimi nogami, dotarł do mnie co chcę zrobić.

-Nie musisz..- zacząłem szybko.

-Ale chcę.- przerwał mi i rozpiął zamek od moich spodni z piekielnym uśmieszkiem. Przy mojej pomocy ściągnął mi spodnie, a po chwili wręcz zdarł ze mnie bokserki. Widzę że ktoś jest napalony.

Złapał mojego penisa w dłoń i zaczął powoli nią poruszać po całej długości, całkowicie pobudzając go do życia. Patrząc mi w oczy, nachylił się nad mną i wziął główkę do buzi, natychmiast zaczął pracować językiem,  przez co cicho sapnąłem. Boże, jest w tym niesamowity.  Kiedy zaczął brać coraz więcej mojego przyjaciela do buzi, a fale rozkoszy zalewały moje ciało, więc co chwila sapałem i cicho jęczałem, odchylając głowę w tył. Jednak kiedy chłopak spojrzał  mi w oczy, mając mojego kutasa w buźce, dzięki czemu wyglądał seksownie, nie wytrzymałem i złapałem go za ramiona przyciągając do agresywnego pocałunku. Brad zamruczał z zadowoleniem i pozwolił mi penetrować swoje podniebienie. Kiedy zabrakło na powietrza odsunął się lekko, po czym wstał szybciutko, a ja zmarszczyłem brwi. A ten gdzie? 

Chłopak zabierając z szafki prezerwatywy i lubrykant, po drodze ściągając spodnie wraz z bluzką, przez co o mało co się nie wywalił na twarz. Ja w tym czasie pozbyłem się górnej garderoby. Kiedy znowu usiadł na moich kolanach, przyciągnąłem go do kolejnego pocałunku, łapiąc za małą buteleczkę, którą przyniósł Brad. Całując się z chłopakiem po omacku nalałem sobie przezroczystego  płynu na palce i nakierowałem na wejście chłopaka.  Powoli w jego wnętrzu znalazły się 2 moje palce na raz. Krzyżowałem je i ocierałem mocno o jego ciasne ścianki, a za to byłem obdarowywany jękami i westchnieniami. 

-Jeszcze Minho'ś.- jęknął po chwili rozciągania i kim ja bym był gdybym mu tego nie dał.

Natychmiast dołożyłem trzeciego palca i mogę stwierdzić, że po chwili rozciągania jest gotowy. Wyjąłem z niego palce, przez co bruknął coś pod nosem oburzony. Podniosłem się lekko żeby złapać gumki, jednak szybszy był niebieskooki i zwinął je przede mną. 

-Ja tu teraz żądze.- mruknął seksownie i ponownie położył mnie na tym dywanie.

Wstał ze mnie i uklęknął obok mnie, otwierając jedną paczuszkę z prezerwatywą po czym błyskawicznie  ją założył na mojego pulsującego  i domagającego się uwagi penisa, a chwilę później rozsmarował na nim również przezroczysty płyn. 

Spojrzał mi w oczy, kiedy stanął na wysokości moich bioder i zaczął się powoli obniżać, nie mogłem oderwać wzroku od jego pięknego ciała i zarumienionej twarzy. Kiedy w końcu natrafił na mojego koleszke, łapiąc go w rączkę powoli się na niego opuścił.  Mimo, że aktualnie jestem w nim już do połowy, bo jak widzę Brad nie cacka się w powolność. Stwierdzam, że jest idealnie ciasny dla mnie.

Chwilę potem zaczął się podnosić i opadać na mojego penisa przez co z moich ust co chwila uciekały westchnienia, a mój chłopak wręcz krzyczał. Jego ruchy zaczęły być coraz szybsze i bardziej niechlujne. Postanowiłem mu pomóc i złapałem go za biodra, wspierając go w ujeżdżaniu mnie. Jego ścianki idealnie się na mnie zaciskały, a na dodatek jego westchnienia to najlepsza muzyka dla moich uszu. 

Dostrzegając, że Brad jest już zmęczony, złapałem go za biodra unieruchamiając je i zacząłem szybko i mocno wchodzić w chłopaka, podnosząc biodra do góry. Wykonałem tylko kilka ruchów biodrami, ale to wystarczyło żeby doprowadzić niebieskookiego do finału. Doszedł na nasze brzuchy, krzycząc moje imię , a ja czując, że wszystko kumuluje się w moim podbrzuszu wiedziałem, że jestem blisko i sam doszedłem w gumkę po chwili, a Brad mimo, że jesteśmy brudni położył się na mnie, kładąc głowę w zagłębieniu mojej szyi.

-Wiesz co?- zaczął po chwili ciszy, kiedy normowaliśmy swoje oddechy.- Powinniśmy tak częściej.

Zaśmiałem się cicho, a kiedy miałem się odezwać, całym domkiem wstrząsnęło jak by trzęsienie ziemi, a my aż podskoczyliśmy do góry.

-Co to było?- przeraził się chłopak.

-Nie wiem, ale nie podoba mi się to.- mruknąłem.

Szybko zaczęliśmy się ubierać i zbierać. Mam nadzieję, że to tylko wygłupy którego z naszych przyjaciół.

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top