!57!Rebeka

Nie wieże w siebie. Myślałam, że nasz Bakugo jest fałszywy i jest po prostu oszukistą, ale jednak nie. Bakugo z naszego wymiaru jest lojalny, a ten tu to jest wredna mała larwa! No ja nie wieże, że mogłam się tak pomylić, no nie wierzę w siebie po prostu! Jestem taka głupia. 

-Jesteś w ciąży, co?- fuknęłam na Deku, który zaśmiał się cicho i spuścił wzrok na swoje dłonie. 

Jest pierwsza w nocy, a my stwierdziliśmy, no doba to on stwierdził, że po mojej wpadce musimy się bardziej ostrożnie zachowywać, bo będą niezłe przypały. Spojrzałam  na niego z lekkim uśmiechem i usiadłam na krześle obok niego. Bo tak ogólnie to my w kuchni jesteśmy, bo mamy wgląd na każde wejście.

-Masz coś?- zapytałam cicho i objęłam gorącą herbatę dłońmi.- Bo ja nie.

-Znaleźliśmy się tu przez co?- zapytał jak by sam siebie.-Ja przed ciemnością poczułem ból w podbrzuszu jak nigdy, może słabszy niż trening Bakugo, ale to i tak mocne. Jeżeli coś spowodowało nam ten ból to znaczy, że on miał z tym coś wspólnego. Chyba musimy znaleźć to coś co zadało nam ten ból, bo pewnie tobie też, ale możesz tego nie pamiętać, a tak w ogóle to ty po mnie odpadłaś , nie? Na pewno, bo jeszcze mi mignęłaś. Ale dlaczego tylko my? Może to ma związek jak to twierdzicie z przeznaczeniem? Ale jeżeli by to miało z tym związek to po co ja tu? 

-Izuku stop.- przerwałam mu kiedy brał większy wdech, żeby ciągnąć monolog ze sobą.- Co wydedukowałeś?

-Że to co coś co nas tu sprowadziło miało w tym jakiś powód i cel oraz widziało w nas coś czego my teraz nie dostrzegamy i musimy znaleźć to coś i dowiedzieć co akurat od nas chce i że miało pazury.- wzdrygnął się.-Tak na pewno pazury.

-Jaki pazury?- do kuchni wszedł Todoroki ziewnął po czym objął Deku od tyłu.

Skąd no tu się wziął ja się pytam. Nawet go słychać nie było jak szedł. On ma w rodzinie ducha, czy jak?

-Lydi.-powiedziałam obojętnie i napiłam się herbaty.- Suka. 

- Tak, tak.- mruknął i wywrócił oczami. Jeny Shoto bez blizny jest dziwny, ale przystojny.- Nie mogę bez ciebie spać. Coś się stało, że tak tu siedzicie?- zapytał i pocałował Izuku w policzek. 

Widzę w jego oczach, że nie wie co zrobić i co powiedzieć, dodatkowo wiem, że musi mu być ciężko udawać innego siebie przy nie swoim, ale jednak swoim chłopaku. Jeny, ale to pogmatwane. 

-Izuku rzygał w kiblu przy moim pokoju, nawet nie wiem co on tam kurwa robił, ale to już bez znaczenia. Gadamy sobie o tej szmacie.- syknełąm.

-Kociaczku.- powiedział kolorowłosy i spojrzał na niego ze zmartwieniem.- Nadal się źle czujesz?

-Tylo trochę, ale już lepiej.- mruknął pod nosem jak by obrażony.- Nie chciałem się budzić. 

-Masz mnie budzić kiedy chcesz i nie ważne o której porze dnia i nocy, bo jestem tu dla ciebie tak?- powiedział i pocałował go w szyję, a ja powstrzymałem się przed piśnięciem na tą słodką scenę.- Chodź spać, bo bez ciebie nie zasnę.- mruknął i podniósł go zanim ten zdążył zareagować.- Cześć Rebeka. 

Machnęłam tu tylko ręką i zobaczyłam bezcenną minę Deku. Pomieszany smutek, złość i przerażeniem w jednym. 

Jednak w głowie wciąż miałam jego słowa. 

Znaleść to coś. 

Jednak pytanie brzmi jedno i jest podstawowe. 

Gdzie to znaleźć. 

HENRYK

-Co robimy?- zapytał Ochaco z przerażeniem w głosie, a ja się zastanowiłem. 

Większość z nich jest znając życie nieprzytomna i nic po nich. Została nasza 3 i tych dwóch nieprzytomnych. Ciekawe dlaczego głos do mnie w ogóle nie zagadał. Może z początku mnie to bawiło, alr teraz naprawdę zaczynam się martwić i czuć niepokój z tego co może wyniknąć. 

-Nie możemy ich jakoś obudzić?- zapytałem i wskazałem ręką na leżących i nieświadomych tego co się dzieję. Pewnie śnią się im motylki czy coś związanego z tęczą. 

Przydał by się tu Deku, bo ma niezłą moc i dodatkowo jest myślący. Rebeka też by mogła wrzucić swoje 3 grosze z głosu. 

-Nie da się.- Todoroki uciął i spojrzał na zielonowłosego z nieznaną mi emocją.

-Próbowaliśmy, ale nic nie działa.- brązowowłosa ucięła i zerknął na mnie.- Nic nie działa. Czuję się jak w horrorze.

-Bo to horror.- westchnąłem i zamknąłem oczy.- Co to jest?

- Nie wiem, co ale wiem, że sprytne.- Shoto mruknął i wskazał głową na wentylacje, a przez lód zobaczyłem jakiś kształt niewyraźny i usłyszałem jakieś syczenie, a potem szybki tupot stup. 

Kurwa mać! Aż mnie ciarki po plecach przeszły. 

-Znajdziemy sposób, ale jak na razie trzeba się stąd wydostać.- Shoto powiedział poważnie, a my spojrzeliśmy na niego zaskoczeni. 

Stąd wydostać? Będzie problem. 

YYYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top