!50!Morro
Jeny. Co tu się dziś dzieje ja się pytam?!
Jedni się kłócą na okrągło, albo krzyczą, a później są parą. Pogubiłem się w tym, ale z tego co widzę to w jedną noc porobiło się tyle par, że aż nawet Carlos się zaskoczył, kiedy wszystkie pary złapały się za ręce. Tylko Lydia z Ryan'a nie trzymali się za ręce, ale stykali się ramionami. Dodatkowo Uraraka i Tsuyu też trzymały się za ręce, a Mina i Kirishima nadal szli za Denki gadając mu o tym że ma im powiedzieć o swoim chłopaku, co widocznie wkurzało chłopaka. Nie dziwię mu się. Też bym był zły, gdyby ktoś mi tak ciagl i nad uchem smencił.
- Co tam krasnali?- jak na zawołanie obok mnie pojawił się Hanryk. Spojrzałem na niego z pod byka i prychnął.- No weź Morro, a gdzie twój kochaś?
- Kto?- zmarszczyłem brwi, udając, że nie wiem o kogo mu chodzi, ale doskonale wiem o kim mowa i odruchowo spojrzałem w tamtą stronę. Sam właśnie gadał o dziwo z Bakugo, który jak na jego limit był spokojny i zaciekawiony rozmową. Ciekawe o co chodzi.
- Nawet kłamać nie umiesz, wiesz?- zaśmiał się brązowooki na co z zamachu wywaliłem mu z łokcia pod żebra i natychmiast uśmiech mu z twarzy zszedł.- Za co to?
-Za twój debilizm.- syknąłem i jeszcze raz mu jebnąłem w to samo miejsce.- A to za to co żeś wczoraj odwalił.
-Czyli wiesz? Wszyscy wiedzą?-zapytał z przekąsem i wywrócił oczami.
-Nie wszyscy, ale i tak z ciebie niezł...- zacząłem.
- Niezłe cicho.- dokończył za mnie i przeczesał włosy rękę, a ja idąc trochę przed nim naciągnąłem gałąź, która jebneły mu prosto w ten krzywy ryj.- Osz ty...- wypluł liścia.- Nie żyjesz!
Poznałem zaskoczony, kiedy rzucił się na mnie i zacząłem uciskać. Biegałem pomiędzy innymi i mruczałem przeprosiny.
- Nie biegnij tam, bo tam jest...!-zaczęła Miną, ale ja przedzierając się przez gałęzie, nagle straciłem gruny pod nogami.
Poznałem jak by samochód chamował i runąłem w dół. Teraz mówią, że jest tu rzeka jakieś 400 metrów w dziurze i mod obok? Jak przeżyje to im wygarne. Zaskoczenie ogarnęło moje ciało jak i przerażenie i nie byle w stanie stworzyć swojego smoka. Czekałem tylko na zderzenie z wodą, ale nagle poczułem czyjeś ramiona w okół siebie i przyciskające do siebie. Mocniej zacisnąłem powieki. Przez chwilę moim ciałem ogarnął chłód, jak bym wskoczył do lodówki, a potem coś mną wstrząsnęło i poczułem ciepło na plecach.
Otworzyłem powoli powieki i oniemiałem. Normalnie zesztywniałem. Sam patrzył na mnie troskliwie i nadal mnie do siebie przytulał na co się zarumieniłem. Objąłem go lekko w okół szyi, nadal lekko oszołomiony.
Jego serce biło szybko, a oddech był lekko przyspieszony, dodatkowo jego mięśnie były napięte. Musiał dużo energii zburzyć i to co zrobił.
Odsunąłem się od niego, kiedy swoje dłonie ulokował na dole moich pleców. Ręce delikatnie położyłem na jego policzkach i postarałem je.
Patrząc w jego oczy lekko zacząłem się nachylać i już miałem złączyć nasze usta, kiedy ktoś wparował z krzaków z głośnym krzykiem.
- Żyjecie!- krzyknął Cameron, a ja jak torpeda wystrzeliłem jak najdalej od ciemnowłosego, bo po chwili reszta też stanęła na wprost nas. - Um..
- Wszystko jest okej.- Sam powiedział radośnie i wstał otrzepując swoje spodnie z piasku i podał mi dłoń, która przyjąłem natychmiast.
- Boże, ale wy jesteście głupi!- Miną pisnęła i przytuliła mnie mocno.- Jesteś głupi.
-Sorry.- rzekłem i podrapałem się po karku zmieszany.- Ale to wina Henryka!
- Co?!- krzyknął, kiedy wszyscy spojrzeli na niego z pretensjami.- Jak to moja wina!? Sam żeś tam wpadł!
- Ale przez ciebie!- odkrzyknąłem, kiedy chłopak podszedł do mnie szybko.
- Weź nie pierdol, bo..!- warknął, a w jego oczach oprócz rozbawionych iskierek był też ten zły blask na co się lekko przeraziłem.
Henryk potrafi być i zabawny i na okrągło jest wesoły i to taki klaun i teraz widząc ten blask, ciągnąłem się o krok do tyłu.
- Ej!- usłyszałem za placami i zderzyłem się z czyjąś kładka piersiową, albo raczej Sam'a.- Spokój.
- Bo co?- syknąłem na niego już widocznie zły blondyn.
- Bo ci jębne w ten pusty łeb?- powiedział ciemnowłosy i objął mnie w pasie.
Spojrzałem na bok szukając pomocy z czyjeś strony, ale jedyne co zobaczyłem to zaciekawionego spojrzenia i to jak Uraraka i Tsuyu jedzą ciastka szepcząc miedzy sobą cicho.
- Sorki za spóźnienie, ale..!- Deku nagle wbiegł na polanę, a widząc nas lekko się zdziwił, później zamrugał kilkukrotnie oczami i upadł na ziemie jak belka.
- Izuku!- krzyknął Denki i reszta podbiegła do niego, ja w sumie też. Zostawiłem zaskakując tych głupich napuszonych jak indyki matołków i podeszłam szybko do nieprzytomnego chłopaka.
Nikt nie zdążył się odezwać, bo Todoroki wparował między nas i wziął głową chłopaka na swoje kolana. Spojrzał na nas groźnie.
- Padł sam z siebie.- powiedział zmartwiony Kirishima, na co Bakugo prychnął pod nosem.
Dwukolorowowłosy poklepał go po policzku lekko, ale nie uzyskał żadnej reakcji z strony zielonowłosego.
- Mam dziwne wrażenie, że trzeba spojrzeć tu.- Rebeka mruknęła, będą wyjątkowo blada jak nawet na nią.
Przyłożyła rękę na jego podbrzuszu i mogłem nawet zobaczyć jak po jej ciele przechodzą dreszcze. Spojrzałem na nią zaniepokojony. Todoroki podniósł jego koszulkę, a jego oczy otworzyły się szeroko, kiedy ukazały się nam cztery wąskie i dość długie szramy jak po pazurach.
- Boże, co to jest?- Cameron wykrztusił.
- Jak mu pomóc?- Leo powiedziała spanikowany.
- Z powrotem do hotelu.- Ryan oznajmił, a inni jak zombi wstali i pognali do wyznaczonego miejsca.
Zostałem lekko z tyłu i obserwowałem resztę, lekko zaskoczony. Todoroki niósł Izuku, a reszta pędziła za nimi jak psy po mięso.
Tylko Rebeka szła wolniej, aż w końcu się zatrzymała i nagle padła na kolana i zacisnęła pięści, a z jej oczu poleciały łzy. Szybko do niej podbiegłem, ale zatrzymałem się gwałtownie, kiedy z jej oczy błysnęło jasne światło, a ja padłem na trawę zaskoczony i lekko oszołomiony.
- Ej! Morro!- usłyszałem jak za mgłą głos zmartwionego Gabriela. - Wszytko okej?
YYYYYYYYYYYY
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top