!47!Leo

Kiedy Dorian wpadł do pokoju Henryk'a i wręcz zrzucił do ze mnie, a ja nie wiedziałem na początku co się dzieje wokół mnie, nie za bardzo rozumiem, ale kiedy ciągali mnie na boki, chcąc mi zapewne ręce przedłużyć dotarło do mnie sens tej sytuacji, a później zostałem pociągnięty za rękę przez korytarz. 

-Co ty robisz, co?!- krzyknął na mnie Dorian, kiedy wepchnął mnie na siłę do swojego pokoju. 

Po moich policzkach płynęły łzy. Teraz nie wiedzę w nim swojego przyjaciela. tylko kogoś mi zupełnie obcego. Krzyczał i patrzył na mnie z dystansem, jak nikt inny. Ręce miał zaciśnięte w pięści. Boję się, że mnie uderzy.

Nie odpowiedziałem tylko skuliłem się w sobie i zacząłem się cofać, kiedy on podchodził bliżej mnie,On się zbliżał, a ja chciałem być jak najdalej od niego. Nie chcę widzieć teraz jego twarzy, nie kiedy mnie nienawidzi. Chcę go zapamiętać jego jaki był kiedyś. 

-No odpowiedź mi Leo!- wrzasnął na mnie. 

Nagle straciłem grunt pod nogami i runąłem na łóżko, a on natychmiast znalazł się nade mną. Znowu z moich oczów wypłynęły słone łzy. Patrzyłem w jego oczy, które skanowały całą moją twarz. Zagryzłem wargę i położyłem policzek na pościeli zamykając oczy. Nie mogę patrzeć na niego, kiedy wiem, że czuje do mnie tylko obrzydzenie. 

-Jak mogłeś pozwolić mu się tak dotknąć?- zapytał cicho i poczułem jak dotyka mojego polickza.- Dlaczego mu na to pozwoliłeś?!- odwrócił moją twarz w moją stronę.- No w końcu powiedz coś! 

-Póś-póść  mn-mnie.- wyszeptałęm cicho nadal mając zamknięte oczy.

-Leo.- mruknął.- Odpowiedz mi chociaż na jedno jebane pytanie. 

-Nie chcę do ciebie tego czuć! Nie chcę tracić cię, ale ty już...- nie dokończyłem swojego wywodu, kiedy poczułem jego usta napierające na moje. 

Otworzyłem w tedy szeroko oczy i patrzyłem na jego twarz. Nie oddałem pocałunku, tylko leżałem nieruchoma. Dorian mnie całuje. ON MNIE CAŁUJĘ!  Jednak brak mojej odpowiedzi go nie zniechęcił, nawet go pogłębił. Moje ciało zalała ciepła fala przeróżnych uczuć. Od szczęścia po przerażenie. Moja przyjaźń z Dorian'em właśnie się skończyła. 

Sarnooki  przesunął językiem po mojej dolnej wardze. Niepewnie uchyliłem usta, wpuszczając go do środka. Pewnie ocierał o siebie nasze języki o siebie, a ja jęknąłem zaskoczony tym nagłym ruchem mu w usta. Jedną rękę położył na moim biodrze i je ścisnął, a drugą oparł na wysokości moje twarzy. 

Ostrożnie i niepewnie odwzajemniłem jego pieszczotę na co mogłem przysiąc, że lekko się uśmiechnął. Mocniej naparł na moje ciało, wręcz mnie zakrywając. Ręką z biodra zjechał mi na wewnętrzną stronę uda i lekko podniósł moją nogę, zarzucając sobie na własne biodro. 

Pocałunek z każdą chwilą stawał się mocniejszy i szybszy. Nigdy nie sądziłem, że znajdę się w takiej sytuacji, a tu proszę, niespodzianka. Wplątałem palce w jego włosy i lekko się podniosłem. Chcą być bliżej niego jak to jeszcze jest możliwe. Muszę nacieszyć się tą chwilą, jak tylko mogę. 

Kiedy palący ból w płucach, oznajmił mi, że pora na koniec, rozłączyłem nasze usta i spojrzałem na niego. 

-Jesteś mój i zapamiętaj to.- warknął na mnie na co się zdziwiłem, oparł nasze czoła o siebie i musnął szybko moje usta, a ręką przejechał po moich policzkach, wycierając już zaschnięte ślady po łzach.- Przepraszam, że krzyczałem. Po prostu nie mogłem się opanować, kiedy cię z nim zobaczyłem. Jesteś dla mnie jak tlen i nie chcę cię tracić. Kocham cię i przepraszam, że tak późno się zorientowałem, ej.. Leo nie płacz.- rzekł, i zaczął wycierać ponownie moje policzki, po których nie wiem który raz zaczęły lecieć łzy. 

-Też cię kocham.- wyszeptałem i zarzuciłem mu ręce na szyję, przytulając.

Kolejne godziny, czy ileś tam czasu spędziliśmy na rozmowie o swojej głupocie. Kazał mi się jeszcze przebrać w jego ciuchy, bo nie za bardzo mu się podoba to, że mam na sobie ubrania Henryk'a.  Zasnąłem wtulony w niego i jestem zadowolony jak nigdy. Mój pięknych humor przerwała Rebeka nawalająca w drzwi i wołająca na trening. Jednak nikt mi nie popsuję humoru, bo mam chłopaka, chyba. No tak mi się bynajmniej zdaję. 

MORRO

-Co tu się odpierdziela?- zapytał zaspany Ryan, kiedy wszyscy staneliśmy wszyscy w salonie i każdy był w piżamie.- I co się wam kurwa stało? 

Wtedy stanąłem i rozejrzałem się po wszystkich. Kirishima i Bakugo wygadali na nieźle zaspanych, jak by wogóle nie spali. Gabriel ruszał się jak by miał owsiki. Cameron wyglądał jak by go coś jebnęło, oczy miał czerwone i był blady jak nigdy, a Lydia miała podkrążone oczy i stanęła obok niego i lekko go trzymała za rękę. Później był Austin, który wyglądał jak by miał ochot kogoś zabił, natomiast Carlos ziewał co chwila i opierał się na blondynie. Leo również wyglądał strasznie, miał na sobie koszulę Dorian'a , który przytulał go do siebie, mordując wzrokiem Henryk'a, a blondyn miał lekko podbite oko, a jak je zobaczyłem, podszedłem do niego i chwyciłem za policzki zniżając lekko, bo zobaczyć to bliżej. Miałem gdzieś jak to wygląda z boku. 

-Co ci się stało?- zapytałem cicho. 

-Pewien kretyn się stał.- mruknął i spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.- A co martwisz się o mnie? 

-Pojebał cię?- syknąłem.-Chciałem się dowiedzieć, kto to zrobił, żeby mu podziękować za przywalenie ci w ryj.- warknąłem i odepchnąłem go od siebie na co się zaśmiał i puścił mu buziaczka, a później wdał się w rozmowę z podekscytowaną Miną, która była chyba najbardziej ożywioną osobą w pomieszczeniu. 

-Dobra cicho!- Rebeka krzyknęła i wszyscy spojrzeliśmy w jej stronę, a stała na wejściu do części sypialnej. 

Otworzyłem szeroko czy widząc ją. Co ona zrobiła? Powoli podeszła do nas, a jej twarz nie wyrażała nic oprócz pustki. Jej wlosy obcięte trochę ponad ucho, zaskoczyły chyba nie tylko mnie, bo inni też mieli takie miny jak ja. Szok.

-Czuję, że się patrzycie.- mruknęła.- Nie obijamy się! Czas na trening, po którym będziecie jęczeć z bólu. 

YYYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top