!44!Cameron

Jestem dość zdezorientowany tym co się dzieje wokół mnie. Siedzę sobie w salonie na kanapie i nagle wpada cały mokry i brudny Dorian, mija mnie bez słowa i idzie w stronę pokoi, a po jakiś 5 minutach słyszę krzyki jego i Henryka, a później sarnooki idzie z Leo, a raczej ciągnie zapłakanego chłopaka w stronę swojego pokoju i no naprawę coś nie ominęło. Ale to chyba ich prywatna sprawa. 

A co do innych rzeczy to piękna pogoda normalnie. Leja jak scebra i niech jeszcze prąd zabiorą to będzie.... Kurwa! Pisnąłem kiedy nagle zapanowała ciemność. Szybko złapałem za telefon i włączyłem latarkę. 

-Pięknie.- szepnąłem sam do siebie i nagle w salonie pojawił się Kirishima i nieźle nabuzowany Bakugo, który mnie trochę przeraża. 

-Korki wysadziło, czy co?- czerwonowłosy podrapał się po karku i spojrzał na mnie.- Cameron, tak? Ktoś schodził na dół? 

-To tu jest dół?- zdziwiłem się i zmarszczyłem brwi. 

-Nie no kurwa stodoła jest pod nami wybudowana.- blondyn warknął na mnie i zeskanował wzrokiem. 

-Bakuś.-Kiri skarcił go spojrzeniem.- My pójdziemy sprawdzić co i jak.

I znowu jestem sam. Super. Jednak nagle poczułem czyjeś ręce na biodrach i oddech na karku na co pisnąłem po raz kolejny. 

-Spokojnie to ja.- Gabriel szepnął mi do ucha i je lekko przygryzł. Po ciele przeszły mnie ciarki. CO. ON. ODIERDALA. DO. CHOLERY. JASNE! - Nie bój się. Obronię cię przed ciemnością. 

Wywróciłem oczami na jego słowa i odepchnąłem jego ręce od siebie. Co on sobie wyobraża. To, że nie wiem co czuję do niego, nie znaczy, że może mnie macać. Ruszyłem przed siebie chcąc iść przed siebie, ale Gabriel mnie wyprzedził i niechcący poświeciłem mu w oczy telefonem. Chciał się odezwać, ale nagle runął na plecy, a ja zdezorientowany zrobiłem kilka kroków do przodu i sam się wywaliłem, telefon wypadł mi z dłoni i wylądowałem na klatce piersiowej Gabriela. Nie wiem jak ale nasze usta złączyły się w jedność. 

Moje oczy wyszły z orbity, kiedy to się stało. Zacisnąłem ręce na jego ramionach i patrzyłem w jego ciemnobrązowe oczy, które patrzą na mnie zaskoczone. Oddychałem przez nos nie będą w stanie się poruszyć tak jak on. My właśnie trwamy w pocałunku? To dobre określenie? 

-Zostawiłam go tutaj i no...- nagle poczułem jak coś z boku świeci w naszą i serce jeszcze mocniej zabiło mi w piersi przez to. Szybko odsunąłem się od Gabriela i wstałem z ziemi. Minąłem Minę i Tsuyu bez słowa i wręcz pobiegłem do swojego pokoju. Kiedy się w nim znalazłem oparłem się plecami o ścianę i po niej zjechałem, opierając głowę o nią. Westchnąłem cicho i dotknąłem lekko swoich ust, gdzie czułem mrowienie. Moje serce na samo to wspomnienie przyśpieszało swój bieg i to dość mnie przerażą. Ja nie mogę być zakochany w Gabrielu. Nie mogę i nie chcę. Wolę już mieć złamane serce niż kochać kogoś takiego jak on. Wiem, że jak mnie zdobędzie to mnie zostawi, a tego bym nie zniósł. Po mich policzkach popłynęły łzy bezsilności. 

Nie chcę go kochać. 

Nie chcę. 

Ale...

Kocham go. 

I to boli, bo kiedy widzę jego uśmiech, uświadamiam sobie, że tak niedawno spoglądał z takim wyrazem twarzy na Morro. Naprawdę czemu ja nie mogę kochać no nie wiem nawet takiego Henryka, bo widać po nim, że kocha cały sobą i nie zostawił by kogoś tak łatwo. 

BAKUGO

Jakie to mendy jebane. Pojawili się i od razu korki jebneły. I po co ja tu przypłynąłem z tymi debilami, a no dobra wiem dla czego tu jestem. Spojrzałem na czerwonowłosego, który ze zdeterminowaniem oglądał się w około. Co za przymuł. Nagle z nikąd pojawił się przed nami Denki z rechotem. Lekko się wystraszyłem, ale to wina tego idioty Kirishimy, który podskoczył, a ja zaraz za nim, dodatkowo łapiąc go za rękę.

- Idziecie sprawdzić korki?- zapytał i podrapał się po głowie.

Wywróciłem na to oczami i miałem mu już coś powiedzieć bardzo miłego i kulturalnego, ale uprzedził mnie czerwonowłosy.

- No tak. Bo nie za bardzo wiemy co się dzieje.- pomachał latarką w ręce, która zawsze miał u siebie w pokoju. Dziwak.- Idziesz z nami?

Prychnął na jego propozycje i spojrzałem na blondyna, który patrzy na mnie, a później ku mojemu zadowolenie odmówił. I całe szczęście, bo był go rozsadził chyba, gdyby z niani poszedł. Jego oddychanie nawet mnie wkurza.

Kiedy znaleźliśmy się w piwnicy, lekko przystanąłem. Podszedłem do drzwi i pokochałem zdrową ręką.

- Bakuś ja to zobaczę.- mruknął radośnie Kirishima i dał mi na przechodnę buziaka w policzek na po cały poczerwieniałem. Kretyn jebany.

Chwilę go nie było i jak dla mnie za długo. Dlatego wszedłem po pomieszczenia gdzie znajdowały się te skrzynki elektroniczne, czy coś w tym stylu i zaśmiałem się pod nosem widząc czerwonowłosego.

Latarkę miał pomiędzy zębami i grzebał w kablach, później spojrzał na mnie kątem oka i bezsilnie wyrzucił ręce w górę.

- Wywaliło korki i to dosłownie. Spaliły się kable, czyli nici z internetu. Bynajmniej do jutra, bo może coś uda mi się jeszcze wykombinować.- rzekł i podszedł do mnie kładąc latarkę na tej skrzynce, a ręce na moich biodrach. -Boli?- zapytał  zerkając na moją złamaną rękę.

No czuję jak moje kości się zrastają i mrowienie, pieczenie, jednak najgorzej było jak wstałem. Ból był nie do zniesienia, ale nie chcę zadręczać tym tego kreatyna.

- Lekko.- skłamałem i posłałem mu delikatny uśmiech.

- Bakuś, kotku, nie kłam mnie dobrze.- oparł swoje czoło o moje i spojrzał w oczy.

Od kiedy zaczęła się nasza przygoda z korzyściami czuję że zaraz wybuchnę. Kirishima zawsze miał w sobie coś co mnie przyciągało do niego i zawsze potrafił mnie uspokoić, wspierał, pomagał za co jestem mu dozgonnie wdzięczny i to chyba jedne z bardzo wielu powodów dlaczego jestem w nim zakochany, ale mu tego nie powiemż dla niego to tylko czysty deal, a ja nie chcę tracić jego pocałunków czy dotyku na moim ciele. Może i zachowuję się jak niewyżyty, ale chcę się nacieszyć nim puki mogę.

-Pocałuj mnie.- szepnąłem w jego wargi i zamknąłem oczy.

Nie czekałem długo, bo poczułem po chwili jego usta na swoich. Są tak idealne i tak mięknie i delikatne.

- Nie chcę przeszkadzać, ale...- odsunąłem się jak poparzony od czerwonowłosego, wiedząc białowłosego Carlos'a, który parzył na nas z jak by zadowoleniem, co mnie zbiło z tropu.- Lydia was woła.

YYYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top