42.Dylan
Kiedy pożegnałam się z blondyneczką, ruszyłem do pokoju. Jak ja się cieszę, że go mam przy sobie. Od kiedy mnie pocałował, wiem że jest moją bratnią duszą. Nigdzie go nie puszczę i nie mam zamiaru zostawiać go na dłużej niż to koniecznie. Mimo, że znam go niecałe dwa tygodnie, wiem co czuję.
Kocham go z całego serca. Kocham i nie chce przestać.
Całymi dniami mógłbym oglądać jego uśmiech i te przepiękne oczęta w których widzę tyle emocji, uwielbiam to jak się rumieni i zawstydza, robiąc naburmuszoną minkę. Cały jest piękny i tylko mój.
Nawet nie zorientowałem się, że dotarłem pod swoje drzwi. Weszłam do pokoju, a tam oczywiście Max i Brett nawet Evan tu się znalazł. Mój pokoju to jakieś miejsce do spotkań tych idiotów.
- Jesteś już! - uradował się Max. - Słuchaj go.
- Po prostu jestem wkurwiony!- warknął niebieskooki.
- Teraz powiedz dlaczego.- zaśmiał się Brett.-No mów.
- Nie wiem. Wkurwił mnie ten cały Cole.- syknął, a ja wybuchłem śmiechem.
- Serio?- powiedziałem w końcu.- Nasz Evan dorasta. Jesteś zazdrosny o Isak'a.
- Nie jestem o niego zazdrosny.- oburzył się.- Przeleciałem go i już.
- I nie możesz przestać o nim myśleć.- dodał Max i poklepał go po ramieniu.
- Teraz na pewno o nim myślisz.- jeszcze Brett dał swe trzy grosze.
- Wcale nie!- krzyknął.- Mam już inny obiekt do zdobycia.- pochwalił się.- Emilię.
- Tą z drugiej klasy?- zapytałem, a on przytaknął.- Nie będziesz musiał się starać, puszcza się na prawo i lewo.
- Jutro poszukam kogoś innego.- rzekł po chwili, a my zaczęliśmy się z niego śmiać.
- W ogóle gdzie jest Minho i Connor?- zapytał się siadając na fotelu naprzeciw Brett'a.
- Minho szykuję coś dla Brad'a, a Connor siedzi nad dodatkowy projektem z matmy.- Max wywrócił oczami.- Jak tego nie zrobi to postawi mu pałę na semestr.
- Nieźle się urządził.- skomentowałem cicho.- Słyszeliście, że dostał w mordę od Alex.
- Tak!- ożywił się natychmiast Brett.- Mówił mi, że się zamyśliła, a potem przypierdoliła mu w nos.
-Coś w po dobie.- rzekł Evan.- Nie wiedziałem, że potrafi tak śpiewać.
- Ja też nie.- skomentowałem.- Thommy mi nie mówił.
- Właśnie! Jak tam z twoją laleczką?- zapytał Max.
- Idealnie.- posłałem mu oczko.
- Robiliście już bara bara?- zapytał Evan i poruszył śmiesznie brwiami.
Temu tylko jedno w tym zakutym łbie.
- Nie twoja sprawa.- bruknąłem.
- Czyli twój Tommyś nie jest chętny na twojego cukierka?- idioci wybuchli śmiechem, a ja pokazałem im język.
- Spierdalaj.- mruknąłem.- Max, a ty co tak już odpuściłeś Scott'owi?
- Może.- uśmiechnął się dwuznacznie.
Mój ósmy zmysł mówi mi, że coś tam ugrał, tylko się skurwiel nie pochwali.
- A ty Brett? Jak tam krzykacz?- zapytał Max i wygodnie ułożył się na moim łóżku.
- Coraz lepiej.- mruknął uradowany.
- Słyszałem, że Isak umówił się z tym Cole'm jutro po szkole.- wypaliłem, bo lubię poplotkować, a to usłyszałem z pierwszej ręki. Usłyszałem jak o tym gadali i to przez przypadek.
- Co?!- odżywił się od razu Evan. - Jak to się umówił z tym kretynem.
- Normalnie. Myślę, że między nimi zaiskrzyło.- powiedziałem swoje przypuszczenia.
- No chyba nie.- prychnął wkurwiony.
- Przestań, bo Evan z zazdrości pęknie.- zaśmiał się Max.- Dobra ja się zbieram.
- Niby gdzie?- zapytał zdziwiony Brett.- Z tego co wiem, masz jutro same luzy.
- Jestem zmęczony.- ziewnął i szybko ulotnił się z pokoju.
Chłopaki poszli chwilę po nim, a ja natychmiast wskoczyłem pod prysznic i glebnąłem się na łóżko, myśląc o MOIM chłopaku, jego przepięknych oczkach oraz o tym, że jutro się do niego przytulę.
BRETT
Zachowanie Max'a bardzo mnie zaniepokoiło, bo od kiedy on chodzi tak wcześnie spać? Wyszłam chwilę po nim i ruszyłem za nim dlatego, że oczywiście wyleczę się jak stary but. Szedłem za nim, a on zamiast iść do siebie, poszedł na oddział zielony. Gdzie on lezie? Stanęłam na skrzyżowaniu ścian i poczekałem chwilę. Nagle usłyszałem, że coś uderza o ścianę. Wyjrzałem za rogu i otworzyłem szeroko oczy w szoku jak i usta w zaskoczeniu. Przetarłem oczy i zamrugałem kilkukrotnie.
Nic się jednak nie zmieniło.
Max przyciskał do ściany i namiętnie całował Scott'a. Jego noga była pomiędzy tymi bruneta, a w jednaj ręce trzymał jego nadgarstki nad jego głową, drugą zaś maił na jego biodrze.
- Jak ktoś nas zobaczy, to ci przyjebie.- rzekł zmiennokształtny, kiedy przerwali pocałunek.
- Nikt nas nie zobaczy.- mruknął przy jego szyi.
- Żadnych malinek.- mruknął i sapnął po chwili, kiedy ręką mojego przyjaciela ścisnęła jego pośladek.
- Idziemy do łyżka.- powiedział błyskawicznie i podniósł bruneta, przez co musiał nogami objąć go w pasie.-Bo nie wytrzymam zaraz.
- Idiota.- skomentował, kiedy blondyn otworzył drzwi i zobaczyłem tylko jak tym razem Scott zaczęła pocałunek, bo drzwi się zamknęły.
- Co tu się odejbało?- zapytałem sam siebie nadal nie dowierzając w to co widziałem.
Jak skurwiel śmiał mi nie powiedzieć? Wyduszę z niego te informację! Prędzej czy później! Ruszyłem w stronę swojego pokoju, lecz zatrzymałem się, słysząc cichą rozmowę. Dziś mam dzień odkrywania tajemnic! Świetnie! Naprawdę kurwa świetnie!
- Słuchaj no.- Liam?- Ja ci mówię, że to tu.
- Czyli co?- jeszcze Thomas.- Myślisz, że Alex się na to zgodzi?
- Miejmy nadzieję, że tak. Bo z tego co nam mówiła, można wywnioskować, że musimy znaleźć właśnie jego, a on gdzie jest?- zapytał, a ja zmarszczyłem brwi zdziwiony. Od kiedy koczkodanek zna takie słowa?
-Może masz rację.- westchnął po chwili blondyn.- To ty się jej pytasz!
Usłyszałem szybkie kroki, czyli Thomas poszedł, a raczej pobiegł.
- Jak to ja? Wracaj tu ty klucho!- wydarł się Liam i pobiegł za nim.
Co to się dzieje do kurwy nędzy?
DYLAN
Obudziłem się rano w bardzo dobrym humorze, co z tego, że zaczynamy od matmy, której nienawidzę. Ważne, że spędzę czas z blondyneczką.
Szybko wykonałem poranną toaletę i ubrałem na siebie byle jakie ubrania.
Po chwili byłem już na korytarzach szkolnych. Powoli i spokojnie przechadzałem się po nich, szukając mojego Thommiego. Chodziłem w tą i z powrotem do znudzenia. Zdziwiło mnie to, że Teresa nie przyczepiła się do mnie od kilku dni. To nie wróży nic dobrego. W końcu zobaczyłem blond czuprynkę. Ruszyłem w jego stronę, szybkim krokiem i po chwili zamknęłam go a szczelnym uścisku.
Mój awanturniczy skarbuś!
Chłopak natychmiastowo się we mnie wtulił, a głowę położył na moim ramieniu.
- Hej. - mruknąłem do jego ucha.
- Cześć.- rzekł, a ja zdziwiłem się na ton jego głosu.
- Co jest blondi?- zapytałem, patrząc w jego cudne oczka.
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć.- powiedział i spuścił głowę.
Złapałem go za rękę i ruszyłem w kąt korytarza. Stanąłem i złapałem go za podbródek, nakierowując jego wzrok na swój.
- Co się dzieje?- jego przecudne oczka, tryskały niepewnością.
- Muszę wyjechać.- mruknął cicho pod nosem.
- Co?- zesztywniałem w szoku.- Jak to wyjechać?
- Na kilka dni.- od razu dodał i zaplątał dłonie na mojej szyi i cmoknął mnie w policzek.- Wrócę nim się obejrzysz.
- Po co tam jedziesz? - zapytałem i patrzyłem w jego oczka jak zahipnotyzowany. Nikt nie ma takich cudownych oczu jak moja blondyneczka.
- Pół roku temu zmarł mój bliski przyjaciel i jedziemy nad jego grób.- odpowiedział smutno.
- Przepraszam. Nie powinienem pytać.- skruszyłem się
- Nic się nie stało. Bardziej martwię się o Liam'a był bardziej z nim zżyty.- wyznał i przytulił się do mnie.- Szybko ten czas zleci.
- Jak będziesz do mnie dzwonił codziennie.- uprzedziłem i cmoknąłem go w nosem
- Oczywiście.- powiedział od razu i zarumienił się słodziaśnie.- Nie całuj mnie w nos!- bruknął.
Wyplątałem się z moich ramion i ruszył wkurwionym krokiem w stronę klasy. Ruszyłem jak pies za nim, być może patrząc ukradkiem na jego tyłek. Boże jakie cudo! I chodzi mi o blondyneczkę, a nie o jego boski, kształtny tyłeczek. Zobaczyłem jeszcze jak Brad gada z Minho i energicznie mu coś tłumaczył, a mój przyjaciel był smutny. Alex też gadał z Connor'em, Isak gadał przez telefon odchodząc od Evan'a, który szedł za nim jak sęp. Scott kłócił się z Max'em, czemu brunet ma szalik? Brett za to patrzył na nich ukradkiem z dziwnym uśmiechem, ignorując Liam'a który coś mu gadał z zaciekłym wyrazem twarzy.
Zatrzymałem się obok blondyna i spojrzałem na jego słodką twarzyczkę. Mam nadzieję, że spędzę z nim resztę swoich dni.
- Dylan...- zaczął po chwili, przytulając się do mnie.- Jak by coś poszło nie tak...
- Co? Nie rozumiem.- zdziwiłem się. O co mu chodzi.
- Nie ważne co jest teraz.- rzekł i spojrzał mi poważnie w oczy.- Chcę żebyś wiedział, że to co zrobię jest najlepszy rozwiązaniem jakie znalazłem.- zaczął się kręcić w miejscu.- I jeszcze jedno...ja...
- Nigdy cię nie zostawię.- złapałem go za rękę, splatając mocno nasz palce.- Zawszę będą obok ciebie. Nie ważne co i jak. Nigdy cię nie zostawię. Na zawsze razem.
- Na zawsze razem.- powtórzył i stanął na palcach całując mnie w usta bardzo delikatnie. Jak by bał się, że zniknę.
Naszą cudowną chwilę przerwał jebany i chujowy dzwonek. Z westchnieniem wszedłem do klasy, siadając obok blondyna, a pod stołem nadal z nim miałem splecione ręce.
Wszędzie i na zawsze razem.
Nie wiem o co ci chodzi blondyneczko, ale cię nie zostawię.
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top