!37!Leo
Nie sądziłem że to będzie tak szybko. Nie wiem nawet jak przetrwałem ten dzień, a już wszyscy stoją spakowani w salonie z lekko smutnymi minami. Nie dziwię im się, sam jestem lekko przybity. Byliśmy tu dość sporo czasu i się już do siebie nauczyliśmy, a tu nagle Rebeka wyskakuję z nowiną że pora iść. Nie winię jej za to, bo to nie ona decyduję.
Lloyd cały czas tulił do siebie Morro jak by chciał go zmienjszyć i nie puścić go. Kai stał obok nich z zatroskaną miną. Jay przytulał wszystkich po kolei i mruczał nam powodzenia, a Cole chodził za nim jak cień i opserwował każdy jego najdrobniejszy ruch. Nya i Zane gadali z Lydią i Ryan'em i nie wiem o co dokładnie chodzi, ale no widać że poważne.
- Musicie na siebie uważać.- rzekł Jay głośno.- Musicie wrócić i poznać naszego dzidziusia.- w jego oczach pojawiły się łzy.- Jestem taką beksą.
-Nie Jay.- rzekł Austin i uśmiechnął się lekko przytulając go po raz kolejny.- Przyjdziemy. Jak już będzie po sprawie.
- Mam nadzieję.- zanucił Cole.- Jay chodź słonko.
- Idę, no idę.- mruknął i odsunął się od blondyna i poszedł i czarnowłosym na bok trochę, ale nadal obserwowali to.
Spojrzałem na Dorian'a i posłałem mu lekki uśmiech, który ten odwzajemnił i podał mi rękę, która przyjąłem. Pogadałem z nim rano i wyszło na to, że tak jak by jest między nami dużo lepiej i sam nie jestem w stanie tego określić. Po prostu jest jak jest i nie chcę tego na razie zmieniać, bo nie przeżyje bez tego osła. Jest dla mnie jak brat. Przysunąłem się lekko do niego, a ten objął mnie tą ręką którą miał ze mną splecioną, co spowodowało, że nasze dłonie znajdowały się lekko widząc na mojej klatce piersiowej.
Mój wzrok powędrował po innym. Austin stał z boku i rozmawiała z Cameron'em i Gabriel'em, a Carlos chodził w tą i z powrotem polując coś do swojej torby. Henryk dołączył się do rozmowy Lydii i Ryan'a. W ogóle blondyn przyszedł rano spakowany i z wielkim uśmiechem, że aż mi się skojarzyła bajka pod tytułem "Pora na przygodę", ale szybko mu ten zapał zmył Sam, warcząc na niego wkurzony, bo nadal nie może przetrawić tego co nam powiedział wczoraj. Morro w końcu uwolniły się z pod objęć swojego taty i teraz rozmawiali oni z nimi obok Rebeki i Taylor'a.
- Czyli to już?- zapytał smutno Kai podnosząc ręce do góry.- Macie moje błogosławieństwo i z Bogiem bay! Idę se zrobić herbatę.- dodał ciężej i poszedł do kuchni.
- Kretyn.- wywrócił oczami Lloyd.- Naprawdę życzę wam powodzenia i udanej drogi i... Carlos co ty wyprawiasz?
- Ja yymm.- białowłosy zatrzymał się podczas kolejnej rundki w stronę korytarza.- Zbieram amunicję?
- Yhym.- blondyn mruknął zdziwiony.- Dobra nieważne, ale za nim pójdziecie chcę żebyście coś wiedzieli.
- Tato? Nie strasz mnie.- Morro mruknął zmieszany i lekko przestraszony.
- To nic strasznego.- zapewnił.- Chyba.- dodał po namyśle.- Jestem w ciąży.
Kai który aktualnie wchodził do salony zatrzymał się bez ruchu, jak by skamieniał i jego buzia uchyliła się lekko. Wszyscy błądziliśmy wzrokiem od jednego mężczyzny do drugiego.
Ta wiadomość jest super! Dwie małe dzidzie! Uwielbiam niemowlęta!
-Ty co?- wykrztusił w końcu brązowowłosy cicho.
-Będę miał rodzeństwo?- Morro powiedział wesołym i pełnym osłupienia głosem.-Ojej!
Przytulił swojego tatę szybko i widać było że jest szczęśliwy. Każdy z nas wydaję się być zadowolony z takiego obrotu spraw.
- Będzie ciekawie.- stwierdził Zane i objął swoją dziewczynę ramieniem.
-Chociaż będzie głośno w domu.- powiedziała czarnowłosa z delikatnym uśmiechem.
-Myślałem, że się domyśliłeś.- powiedział blondyn, kiedy Morro się od niego odsunął i spojrzał na swojego męża.- Zachowywałeś się tak jak byś wiedział.
-Zachowuję się różnie kotek.- wzruszył ramionami i złapał go za biodra.- Kocham cię.
-Ja ciebie też.- odpowiedział i pocałował go w policzek.
Na tą scenę coś w środku mnie się roztopiło. Jakie to słodkie, że ja nie mogę no. Uścisk dłoni Dorian'a na mojej wzmocnił się, a ja spojrzałem na niego ukradkiem. Mimo, że na twarzy gościł lekki uśmiech w jego oczach błyszczał smutek. Tęsknota, którą można wyczuć na kilometr. Brak mu Belli. Kocha swoją młodszą siostrę i zapewne za nią tęskni, a kto by nie tęsknił za takim skarbem jak ona?
Pociągnąłem go w kąt pokoju i stanąłem na przeciw niego z zatroskaną miną. Inni są zajęci gratulacjami i pytaniami z nie wiem skąd wziętych. Przynajmniej ich głupota kupuję mi czas. Złapałem chłopaka za ręce i spojrzałem w oczy.
-Nie smutaj.- rzekłem cicho.- Dori?
-Tęsknię za nimi.- wyszeptał. Jest jedną z niewielu ludzi którzy potrafią powiedzieć co im na sercu ciąży, co jest w nim wspaniałe.
-Wiem.- westchnąłem starając się, żeby mój głos brzmiał poważnie.-Każdy z nas tęskni, tak? Jeszcze trochę i wrócimy do domu, obiecuję.
-Wierzę ci przecież Leo.- odpowiedział i uśmiechnął się delikatnie w moją stronę.
Nie wiem kiedy, ani dlaczego, ale nasze twarze znalazł się naprawdę blisko siebie. Nosy prawie, że stykały się ze sobą, a na ustach czułem jego oddech. Moje serce zabiło dwa razy szybciej, co mnie zdziwiło. Nie raz byliśmy tak blisko siebie, ale teraz czuję się inaczej. Mój przyjaciel wywołał na moim ciele dreszcze nawet mnie nie dotykając. Mój wzrok z pięknych brązowych oczy Dorian'a prześlizgnął się na jego usta. Przełknąłem głośno ślinę i ponownie spojrzałem mu w oczka. Nie wiem co mnie napadło, ale chcę poczuć jego usta na swoich.
Zrobiło mi się gorąco na samą myśl o tym, a oczy otworzył się szeroko. To mój PRZYJACIEL i ja nie mogę się z nim całować i stracić dziewiczość swoich ust. Ja nie mogę, ale... nosz nie mogę i nie potrafię się odsunąć.
-Leo możesz przestać?- usłyszałem głos Gabriela.- Spalisz nas żywcem.
Otworzyłem szeroko oczy i odskoczyłem od Doriana, a moje policzki zaczęły mnie piec niemiłosiernie, a ciało przeszły zimne prądy. Widocznie nie tylko mi było gorąco, bo moja moc się przez przypadek uaktywniła i trochę ociepliłem atmosferę w salonie. Ups?
Kiedy się w końcu ogarnęliśmy, a ja opanowałem swoje emocje, bo co ja miałem w głowię, że chciałem pocałunku z Dorian'em? To mój przyjaciel.
YYYYYYYY
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top