!32!Taylor

Siedziałem na kanapie w salonie razem z Rebeką. Dziewczyna coś tam se nuciła od nosem i rysowała coś na kartce ołówkiem. Wiem, że jest jej strasznie ciężko, ale czasami zachowuję się tak jak by nic się nie stało i to mnie przeraża. W ogóle chyba stałem się obserwatorem. Wcześniej nie widziałem jakie ma piękne włosy i takie miękkie w dotyku lub, że jej śmiech jest jak miód na moje uszy albo jej piękny uśmiech, który rozpromienia każdemu dzień. Ona jest o prostu piękna i wyjątkowa i wziął bym to cierpienia na siebie, widząc ją w tym stanie. Moje serce za bardzo cierpi widząc ją. I chyba teraz sobie uświadomiłem jedną rzecz. Jestem zakochany w Rebece i dopiero teraz sobie z tego sprawę zdałem. Muszę ją do siebie przekonać, bo inaczej nie wyrobię. 

A co do innych spraw to jest chyba jakiś kabaret. Siedząc cały dzień na kanapie z brunetką dużo udał mi się dowiedzieć i wywnioskować. 

Gabriel i Sam ubiegają się o Morro, który jest coraz bardziej tym przerażony, a jego ojciec Kai coraz bardziej zirytowany, a Cameron prycha tylko jak ich widzi. Carlos i Austin często razem znikają i to dość podejrzanie wygląda, może coś razem wciągają? 

Leo i Dorian siedzą nad książkami i chyba nic innego po za tym nie widzą, Nya i Zane razem z nimi czegoś szukają. Lloyd za to z Lydią i Ryan'em często ze sobą gadają. Jay i Cole najczęściej urzędują w kuchni, bo z tego co usłyszałem niedługo rudowłosy ma rodzić, co przeraża jego chłopaka. 

W ogóle dowiedziałam się nawet, że kiedyś to Cole z Zane'm chodził, ale to jeszcze jak Morro na świecie nie było. Nieźle mi to banie zryło, bo ponoć czarnowłosy uderzał też do wujka Isak'a.

-Ładne.- stwierdziłem patrząc na rysunek Rebeki.- Co to? 

Na kartce była jedna kluczowa rzecz cała biała i miała postać dziewczyny, a z jej blasku wyłaniały się jeszcze inne postacie, a obok nich jakieś zarysy zwierząt, a to wszystko podkreślał wąż wijący się w około nich. 

-Nie wiem.- wzruszyła ramionami.- Ręka sami mi lata. 

-Masz talent..- powiedziałem z uznaniem.-Um Rebeka? 

-Tak?- podniosła lekko głowę patrząc w moją stronę. Na jej nosie były słoneczne okulary, które dał jej Kai, bo ta go o nie wybłagała. 

-Bo wiesz..- zacząłem, ale w ostatniej sekundzie oblał mnie strach. Co ja jej powiem? Uświadomiłem sobie, że mi się bardzo mocno podobasz i czy pójdziesz ze mną na randkę? Dobre sobie.

-Taylor?- zapytała ponownie, a jej głos był lekko ściszony i niepewny. 

-Jestem.- odezwałem się szybko.- Chciałem się zapytać czy nie jesteś głodna. 

-W sumie to możesz zrobić mi naleśniki, a do tego jakiś pyszny śmietankowy farsz.- rozmarzyła się.- Albo czekoladową polewę. Najlepiej to oba!

Zaśmiałem się cicho, słysząc jej podekscytowany głos. Wyciągnąłem do niej rękę i w tedy do mnie ponownie dotarło, że ona nie widzi, więc złapałem jej dłoń w swoją na co się wzdrygnęła. Wstałem i zaprowadziłem ją do jadalnio-kuchni. Tak praktycznie to jest pora obiadu, a Zane tu nie ma? Dziwne. 

- Zane mówił, że sami mamy coś zrobić sobie do jedzenia, bo on i Nya poszli na randkę do restauracji.- Rebeka mruknęła jak by czytała i w myślach.- I trochę cię wykorzystam, nie będziesz zły? 

-Nie no co ty.- uśmiechnąłem się lekko.- Mogę ci gotować co tylko chcesz i kiedy chcesz. 

-To miłe.- rzekła speszona. 

-O co gotujesz?- Gabriel wpadł do kuchni, kiedy wyciągnąłem potrzebę składniki i zacząłem robić ciastko.

-Nic dla ciebie.- mruknąłem i wywróciłem oczami, kiedy ten zrobił oczy szczeniaka.- Na mnie to kretynie nie działa. 

-Wredny palant.- fuknął na mnie i usiadł obok Rebeki, która opierała się rękoma o blat i patrzyła w podłogę.- Te Rebeka? Podzielisz się? 

-Ja i dzielenie się  jedzeniem?- powiedziała z niedowierzaniem.- Ja nie Lydia, czy Dorian. Jedzenie moja i nie dam. 

-Wredoty.- prychnął, ale nadal siedział na krześle. 

I tak zabierze. Kiedy znalazłem patelnie i inne potrzebne rzeczy na dodatki zacząłem przygotowywać "zdrowy" obiad. Nawet nie wiem jak w pomieszczeniu znaleźli się inni. Oni serio myślą, że ja im zrobię jeść? Nie dam im bo robię tylko Rebece. 

Jednak skończyło się na tym, że Morro przejął ode mnie pałeczkę i on smażył placki, a ja zrobiłem sos czekoladowy, a Lydia waniliowe coś, ale dobre jest muszę przyznać. Wszyscy usiedliśmy dookoła wyspy kuchennej i zaczęliśmy się zajadać pysznymi naleśnikami. Niech tylko komuś nie smakuję to się z nim policzę. 

-Może pójdziemy wieczorem do kina?- odezwał się głośniej Morro, na co spojrzałem na niego zaciekawiony.- A później do pizzerii? 

-W sumie.- Leo skinął głową. 

-Przyda się chwila przerwy.- Cameron zgodził się. 

-To też zależy co leci.- Sam zaćwiergotał pod nosem. 

-Byle nie jakieś babskie mazidła.- dodał Gabriel pożerając kolejnego naleśnika. 

-Leci najnowsza część szybkich i wściekłych i film megalodon.- Ryan przeczytał z jakieś kartki.- No co Lloyd i Kai też idą do kina i zwinąłem im ulotkę. 

-Jakie kino?!- do salonu wszedł Jay mając na sobie duży błękitny sweter i jakieś czarne dresy.- Też chcę. Cole!

-Co jest? Jedziemy do szpitala?- czarnowłosy wpadł przerażony do salonu. 

-Nie ty matołku.- zaśmiał się błękitnooki.- Chcę iść do kina na jakąś bajkę. 

-Leci Kung fu panda 3.- Ryan się wtrącił.- I jeżeli chcesz Jay naleśniki to o tam masz kilka odłożonych.- wskazał ręką na blat. 

-O boże! Kocham was.- mruknął i szybko tam podszedł.- I idziemy do kina, a potem chcę poleżeć w łóżku. 

-Jak se życzysz kochanie.- Cole podszedł do niego i pocałował w czoło, kradnąc mu jednego placka z czekoladą.

Chwilę z nami pogadali i zniknęli zapewne w swoim pokoju. Przy stole panowała przyjemna atmosfera. Nikt się nie kłócił i wszyscy wesoło gawędzili ze sobą.Ustaliliśmy, że idziemy na najnowszą część wyścigowców, bo jestem nawet ciekawy co i jak jak reszta chłopaków, tylko dziewczny coś tam marudzą. 

 Morro stał się już częścią naszego zespołu, ale martwi mnie to, że tu jesteśmy tak długo. To miejsce jest super i tak dalej, ale no będziemy tu zaraz trzeci tydzień, a nic nie mamy. Może i umiemy więcej i wiemy więcej, lecz nadal czuję, że czegoś nam brakuję. 

-Czyli o 20 wszyscy przy wyjściu i mają kasę, bo przyznać się, że Nya wiem też dała.- Dorian zerknął na kartkę.- Z tego co wiem kino jest jakieś 20 minut pieszo, więc akurat na kupno biletów i na wejście na salę. 

Żebyśmy nic nie odwalili. 

YYYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top