32.Isak
Kiedy Alex zaczęła nam tłumaczyć, co jak będziemy robić, naprawdę dostrzegłem w niej przywódczynię. Wiedziała co robi i jak robi. Thomas nas teleportował w sam środek lasu, gdzie Samira i Dylan zabrali się za ulewy i lekkie tsunami na drzewa i płonące małe łąki, a z kąd wodę brali to ja nie wiem. Liam zaczął tworzyć wodę nad drzewami i zalewał je. Brett z każdego drzewa likwidował płomienie lub całe pomniki natury. Blondyn z wyciągniętą ręką wsysał ogień w siebie, co wyglądało przerażająco. Wendy miała nas kryć w szkole i przed uczniami. Evan, Max i ja mieliśmy za zadanie znaleźć Scott'a.
Było to wyzwanie, bo dym był już na wysokości mojej głowy i utrudniał widoczność oraz oddychanie.
- Scotty!- krzyczał Max na całe gardło.- Scott, kurwa!
- Zamknij się wreszcie.- syknąłem i starałem się ratować jak najwięcej drzwi, roślin i traw w lesie.
- Isak ma rację, pomóż nam.- warknął Evan i używając mocy ochraniał teren w okół nos.
Nagle usłyszeliśmy głośne warczenie z prawej strony. Spojrzeliśmy tam i zobaczyliśmy szarego wilka z zakrwawionym karkiem.
- Powiedz, że to Scott.- szepnął do mnie niebieskooki.
- Chciał bym.- odszeptałem mu.
Moje oczy spotkały te wilcze. Patrzył na nas z wielkim strachem.
- Broni swojego terytorium.- oznajmiłem.- Chodźcie stąd.
- Ale...- zaczęła Max, widocznie zestresowany.
- Chodźcie.- mruknąłem i ruszyłem biegiem przed siebie, gdzie dostrzegłem jakiś błysk.
- Isak!- Evan złapał mnie za ramię i to był błąd.
Straciłem równowagę i razem z chłopakiem wpadliśmy do jakieś jebanej jaskini, którą teraz zobaczyłem. To jak upadliśmy spowodowało trzęsienie i wejście się zawaliło. Poderwałem się z ziemi i zaczęłam nawalać pięściami w skałę.
- Kurwa!- wydarłem się, nadal kopiąc i waląc w to gówno.
- To i tak nic nie da.- westchnął Evan, podchodząc do mnie .
- Wiem.- szepnąłem i spojrzałem w jego oczy.
- To dokończymy rozmowę przed którą wcześniej mi uciekłeś.- szepnął przyciskając mnie do ściany.
Mam problem.
MAX
Kiedy straciłem chłopaków z oczu, postanowiłem sam zacząć szukać Scott'iego. Nie boje się o niego, tylko wolę upewnić się czy jest cały,bo niezła z niego dupa.
Ruszyłem w stronę dziwnych dźwięków i stękania. Nie mów, że Brett rucha na jakimś drzewie Liam'a. I tak byłem pierwszy od nich więc HA!
Na miejscu zastałem coś kompletnie innego.
Scott!
Który siłuję się z drzewem, które przygniotło mu nogę. Szybko do niego podbiegłem i klęknąłem przy nim. Jego noga po samo kolano była pod pniem dość sporego drzewa. Przekląłem pod nosem, czym zwróciłem uwagę chłopaka.
- Max?!- przeraził się. Taki brzydki jestem?- Co ty tu kretynie robisz?!
- Pomagam ci, nie widać.- szepnąłem starając się przeturlać pień.
Chłopak pisnął z bólu i złapał moją rękę, ściskając mocno.
- Przestań.- powiedział ze szklanymi oczami.- To boli.
- Muszę cię stąd wyciągnąć.- warknąłem, ale przestałem.-Trzeba to podnieść, a ty wyciągniesz nogę. Tak?
-Yhym.- szepnął i zacisnął oczy.- Tylko szybko.
- Na trzy. Raz, dwa, trzy!- z całych sił starałem się podnieść drzewo, ale chujostwo nie chciało się ruszyć.
-To nie ma sensu.- szepnął brunet, wpatrując się w płonący las.
- Co?- zapytałem i spojrzałem z przerażeniem na drzewo na przeciwko nas, które niebezpiecznie skrzypiało i chwiało się w naszą stronę.
- Zostaw mnie tu Max.- oznajmił, a mi zrobiło się słabo .
- Nie ma mowy! Nie zostawię cię tu Scotty.- zaprzeczyłem i spojrzałem w jego oczy. - Wyjdziesz z pod tego jebanego drzewa i będzie dobrze.- spanikowałem.
On se ze mnie kpi, chyba. Nie zostawię go tutaj!
- Max...- spojrzałem w jego stronę natychmiast.
Scott zbliżył się do mnie i lekko musnął moje usta. To wyglądało jak jebane pożegnanie! A ja z jego seksowny tyłkiem się nie będę żegnać!
- Na trzy.- adrenalina buszowała mocno we mnie i jeszcze ten całus.- Raz, dwa, trzy!
Z moich ust wydobyło się warknięcie, ale udało mi się podnieść to gówno. Chłopak wyciągnął nogę z pod drzewa, a ja puściłem je od razu, biorąc go na ręce. Kończyna była zakrwawiona i jestem pewny, że połamana. Ruszyłem przed siebie, chcąc znaleźć bezpieczne miejsce, żebym mógł położyć Scott'a i odpocząć i to w samą porę go zabrałem, bo drzewo runęło na miejsce gdzie przed chwilą leżał Scotty. Brunet trzymał mnie kurczowo za ramiona, co było słodkie. Chłopak miał zamglone spojrzenie, a na cole kropelki potu.
Kurwa, nie odpływaj!
- Co ze zwierzętami?- zapytałem, chcą utrzymać z nim jakiś kontakt.
-Dobrze. Wszystkie wyprowadziłem daleko. Wracałem chcą się upewnić...czy wszystkie wyszły, a tu nagle drzewo na mnie huknęło.- mruczał cicho i przymknął oczy.
- Fajnie.- powiedziałem kładąc go na ziemi.- Bardzo fajnie.
-Co ty tu robisz?- spojrzał na mnie i dotknął mojego policzka, delikatnie przejechał po nim dłonią.
- Przyszliśmy po ciebie.- szepnąłem nie mogąc się powstrzymać i przywarłem do jego kuszących warg.
Scott sapną zaskoczony, ale oddał z zaangażowaniem pocałunek. Już wiem jak go rozbudzać. Miałem już wsadzić rękę pod jego koszulkę i go zmacać...ale marzenia ktoś musiał mi zjebać.
- Scott! Max!- usłyszałem i szybko odsunęłam się od chłopaka, patrząc jak w naszą stronę biegnie Samira, a za nią cała reszta.
Teraz! Później kurwa przyjść nie mogliście! Jakieś 5 minut!
Kurwa jaki jebany pech!
THOMAS
Udało nam się zgasić ten pojebany pożar. Każdy był zmęczony, ale Liam latał w tą i z powrotem jak ze sraczką. Tylko czekać, jak mu coś na łeb spadnie.
-Gdzie oni są?- powiedział kopiąc w drzewo, co mu się o dziwo nie podobało, bo coś w górze strzeliło.
- Liam uważaj!- krzyknęła Samira, wskazując na lecącą dość sporą gałąź w jego stronę.
Chłopak spojrzał w górę, a jego oczy się lekko rozszerzyły, lecz zamiast się ruszyć stał jak słup soli. Zanim zdążyłem zareagować Liam został złapany przez Brett'a w pasie i z taką siłą pociągnięty w bok, że oboje wylądowali na ziemi. Niebieskooki siedział na brunecie w rozkroku, twarzą blisko jego twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy, dopóki mój mądry chłopak, aż poczułem ten sarkazm, myśląc o tym, nie wtrącił się.
- Nie chcę przerywać romansów, ale musimy znaleźć resztę.- powiedział i objął mnie w pasie, jednocześnie splatając nasze dłonie. Kocham ciepło jego ciała.
Brett westchnął i pokazał mu środkowy palec, a Liam zarumieniony wstał natychmiast z niego i ruszył szybkim krokiem do Samiry. Walnąłem Dylan'owi z łokcia z żebra, na co skrzywił się i cicho stęknął.
- Za co to?- zapytał, patrząc na mnie z wyrzutem.
-Za to że jesteś debilem.- cmoknąłem i ruszyłem na poszukiwanie przyjaciół.
Przeszliśmy prawie, że cały las w bardzo dziwnej atmosferze. Samira cały czas paplała o Katy i o jej cudnych włosach, a Liam kompletnie ignorując Brett'a, który spróbował chyba każdej zaczepki żeby chłopaka na niego spojrzał. Gadał z niebieskowłosą o tęczowowłosej. Dylan trzymając mnie za rękę rozglądał się dookoła. Nagle znikąd pojawiła się Alex z Connor'em, którzy mieli ostrzec ludzi o pożarze.
- Nie strasz mnie!- krzyknął Liam, łapiąc się za serce.
-I jak wam poszło?- zapytała Samira patrząc na nich uważnie z lekkim uśmiechem.
- Dobrze.- powiedział chłopak.- Pożar tylko częściowo dotarł do miasteczka, ale Alex go powstrzymała.
- E tam.- machnęła ręką, lekko się rumieniąc.
- Nie przechwalasz się teraz, co?- prychnął Brett.- Musimy znaleźć resztę.
- Resztę?- zapytali razem nowo przybyli.
- Scott, Isak, Max i Evan.- mruknąłem i rozejrzałem się w okół.- Oraz Samire?
- Scott! Max!- i o wilku mowa, albo raczej wilczycy.
Poszliśmy za krzykiem i wyszliśmy na polanę. Scott leżał na spalonej trawie, a Max siedział obok niego z zirytowaną miną. Oni się nigdy chyba nie polubią. Naprawdę nie rozumiem jak można tak ciągle skakać sobie do gardeł, jak czynią Scott i Max. Szybko znaleźliśmy się przy nich i zobaczyłem nogę mojego przyjaciela i śniadanie mi się cofnęło. Widok krwi, martwych ciał, czy tortur mnie nie przeraża , ale naga mojego przyjaciela to jest nowy poziom obrzydlistwa.
- Alex?- zapytał cicho Liam.- Możesz coś z tym zrobić?
- Boje się, że coś źle mu może zarosnąć.- mruknęła.- Wiem kto mu pomoże.
- Anastazja.- domyśliła się Samira i klękła przy chłopaku.- On zaraz zemdleje.
- Trzeba go teleportować.- mruknąłem i już miałem użyć mocy, kiedy wtrącił się Brett.
- A Evan i Isak?- i kurwa co teraz.
- Znajdą się.-Liam wzruszył ramionami i patrzał na Scott'a współczująco.
- Kochany przyjaciel.- skomentowałem przez co mnie kopnął.
- Później się znajdą. Znając Isak'a są bezpieczni, nieważne gdzie są.- Alex powiedziała mądrze.
- To lecimy.- powiedziałem i zamknąłem oczy.
Po moim ciele przeszedł prąd i po chwili moja każda komórka paliła żywym ogniem. Dziwne. Wcześniej lekko piekła, a nie kurwa jak by ktoś mnie gotował!
- Thomas!- Dylan mną potrząsł, a ja z lekkim bólem otworzyłem oczy.- Nie strasz mnie tak blondyneczko nigdy więcej!
Przytulił mnie mocno, a ja z szokiem stwierdziłem, że jesteśmy u mnie w pokoju. Kiedy ja tu się znalazłem? Gdzie jest reszta? Dlaczego Dylan na mnie siedzi?!
-Zemdlałeś, kiedy się przenieśliśmy do akademika. Przyniosłem cię tutaj i nie budziłeś się przez pół godziny, więc zaczęłam panikować, ale obudziłeś się wreszcie.- zaczął całować moją twarz, a ja nie mogłem się powstrzymać od szerokiego uśmiech.
- Dylan...- szepnąłem i złapałem jego twarz w dłonie.- Co ze Scott'em?
- Anastazja coś mu w nodze pogrzebała, a Alex ją zrosła i jest okej...tylko Max pilnuje go jak telefonu.- powiedział z zamyśleniem.
- Reszta?- zapytałem i zacząłem kciukiem robić kółka na jego policzkach.
- Wszyscy są w swoich pokojach, Evan i Isak wrócili jakieś 5 minut temu? Brett mi pisał.- oznajmił, a ją odetchnąłem z ulgą.- Tylko Minho coś marudził jak wrzuciliśmy, że Brad jest dziwny, wiesz co mu jest?
- Chciał bym to wiedzieć.- powiedziałem.
Skoro moi przyjaciele są bezpieczni pora na chwilę przerwy.
Wplątałem palce we włosy Dylan'a i przyciągnęła go siebie. Pocałowałem go delikatnie i stwierdzam, że to moja ulubiona czynność na całym świecie.
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top