!3!Rebeka
Westchnęłam, kiedy zadzwonił ten upierdliwy budzik. Co ja ci wkurwiu zrobiłam, co?! Jednak dzięki mojej kochanej mamusi, która weszła do pokoju i powiedziała, że mam iść do szkoły, szybko się ubrałam oraz ogarnęłam w łazience i wręcz zleciłam na dół chcąc pożegnać się z tatą. Wyjeżdża na kilka dni, bo jego praca polega na przewozach bardzo ważnych płynów czy materiałów na jakieś maszyny u normalsów. Mimo, że czasami mi go brakuję jak wyjeżdża na kilka dni, czy tygodni to na brak kasy się nie skarżę.
- Część tata.- reklam całując go w policzek i tuląc się do jego torsu.- Wracaj szybko i przywieź mi żelki.
- Jasne misia.- rzekł, kiedy się odsunęłam.
Poniżej objął mamę i pocałował. Czasami są obrzydliwi, a czasami słodcy. Serio mówię.
- Wracaj zdrowy skarbie.- mruknęła mama.
- Jak zawsze, Ali, pa Rebeka.- zaśmiał się, później nam pomachał i wyszedł z domu.
I właśnie w tedy mnie olśniło. Spojrzałam na mamę i szczęka mi opadła. Jej włosy. One są różowo pudrowe. Zrobiła sobie różowe ombre. Kobieta widząc, że jej się przyglądam, roześmiała się radośnie.
-Myślałam, że nie zauważysz.- mruknęła i rzuciła mi jabłko, które złapałam.- Dobry refleks młoda.
-Po rodzicach.- rzekłam i puściłam jej oczko.-Dobra ja się zbieram, bo Austin i Cameron się obrażą.
-A Leo? Pokłóciliście się?- zapytała z troską.
-No coś ty. Leo ma teraz swoje chwilę z Dorian'em, a po za tym ostatnio jest jakiś cichy.- rzekłam zastanawiając się.- Jak nie on... jak by go coś blokowało, jak by się od nas odcina, ale chyba tego nie wie. Naprawdę się chyba na nas obraził? Boziu...
-Zaraz inni się też obrażą, bo się gaduło rozgadałaś.- zaśmiała się.- Wujek Liam ma na was wszystkich zły wpływ.
-Wujek Liam jest super!- krzyknęłam z korytarza, zakładając buty wręcz wybiegając z domu, wcześniej krzycząc jeszcze do mamy.- Narka mamuś! Do później!
-Pa misia!- odkrzyknęła.
Nie wiem dlaczego tak na mnie mówią razem z tatą, ale to miłe i słodkie. Lubię to przezwisko.
Szybko wparowałam do szkoły i zaczęłam szukać reszty swoich przyjaciół. Naprawdę nie wiem co się z nami stało. Kiedyś tworzyliśmy fajną paczkę ziomali, a teraz? Starszaki kolegują się tylko z jednym lub z dwoma osobami w moim wieku. Nie wiem, co się z nami stało, ale teraz to nie ważne. Muszę znaleźć Leo, jednak kiedy miałam już wbiegać na górę, bo na dole go nie ma, wpadłam na kogoś i rypnęłam tyłkiem na ziemię.
- Boże Rebeka.- czarnowłosy chłopak nachylił się nade mną, a mi mimo tego, że leże, kolana zmiękły, bo jego oczy są takie piękne.- Żyjesz?
- Jasne, że tak.- mruknęłam i wstałam ignorując wystawioną w moją stronę jego dłoń.- Na górze jest Leo?
- Nie ma, a co?- zmarszczył brwi stając centralnie przede mną.
Człowiek wypad, bo zacznę się ślinić na twój widok. Czemu on musi być taki gorący, że mogła bym w samej bieliźnie chodzić. Zawsze podobał mi się Taylor. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Kiedy go widziałam, wzdychałam jednak to było jeszcze kilka lat temu, a teraz? Nadal widzę za nim wzrokiem, tylko że on traktuję mnie jak kumpelę i nigdy nie spojrzy na mnie w ten sam sposób, co ja na niego. Z resztą wolę z nim nie rozmawiać i nie przebywać w jego towarzystwie za długo, bo mimo iż wiem, że ma na mnie wyjebane, nie chcę zrobić z siebie kretynki.
- Nieważne.- machnęłam ręką i już mnie nie było obok chłopaka, więc odetchnęłam z ulgą.
- Rebeka!- obok mnie pojawił się uradowany Cameron. - Nie zgadniesz, co?
- Widziałeś Leo?- zapytałam zaciekawiona.
- Jeszcze nie.- zmarszczył brwi.- Ale nieważne. Nasza klasa i 1b mamy łączone w-f jeszcze dodatkowo z 2a.- Nie mamy matmy.
- A do 2a nie chodzi Gabriel?- mruknęłam zaniepokojona.
- Cholera.- mruknął cicho pod nosem i potarł ręką czoło.- Zapomniałem.
Ja i tak wiem, że on ci się podoba ośle. Mnie nie oszukasz.
- Chodzi też tam Dorian, Ryan oraz... Taylor- powiedziałam załamana i oparłam czoło o ramię chłopaka.
- Czemu życie nas nienawidzi.- jęknął mój przyjaciel.
Tak, on wiedział o mojej miłości do pewnego przystojnego nastolatka, tylko on i Leo, nikt więcej.
- Część.- obok nas pojawił się Austin i stanął obok nas.- Co jest?
- Mamy w-f z 1b i 2a.- mruknęłam niewyraźnie.
- Nie...- jęknął.- Tylko nie to.
- No wiem.- rzekł Cameron.- Tylko nie te debile.
- Ej!- usłyszeliśmy obok i spojrzeliśmy na Carlos'a, który zatrzymał się obok nas.- Ale nieważne. Ważnie jest to, że będziemy grać w zbijanego na w-f, fajnie nie? Szykuj się blondynko na niezły wycisk.- zwrócił się do Austin'a z zadziornym uśmiechem.
Blondyn zignorował go kompletnie, jak by w ogóle go nie słyszał. Oni muszą tak zawsze? Nie wiem nawet o co im ta kłótnia poszła kilka lat temu, bo byli ze sobą bardzo zżyci, aż nagle pewnego dnia wszystko się zmieniło jak by nigdy się nie znali i się od siebie oddalili. Znienawidzili. Jest tak po dziś dzień. Chyba muszę wziąć się za to sprawę, bo inaczej będzie tak cały czas, a tego nie chcę.
-Widziałeś Leo?- zapytałam, chcąc zmienić temat.
-Nie widziałem go jeszcze.- odrzekł i oparł się o ścianę obok nas.- A wy nie widzieliście Dorian'a? Wisiał mi hajs i jeszcze mi go nie dał.
Kiedy otworzyłam usta chcąc odpowiedzieć chłopakowi, po korytarzach rozbrzmiał dźwięk dzwonka, którego też nie lubię z resztą. Kto go lubi w ogóle?
-Dobra chodźcie się przebrać chłopcy.- mruknęłam.
Po niecałych dziesięciu minutach już wszystkie trzy klasy były gotowe do zajęć. Czemu to musiała być 2a, a nie 2b? Tam jest chociaż Lydia. A tu chłopak przy którym boje się robić przysiady.
-Nie ma Leo.- mruknął do mnie Cameron.
-Widzę..- rzekłam pod nosem.- Może coś się stało?
-Nie wiem, ale mnie to niepokoi.- stwierdził Austin dołączając się do naszej rozmowy.
Leo nigdy nie opuszcza dni szkolnych. Nawet jak miał gorączkę to tego nie robił. Coś musi być nie tak. Czuję to.
-Wiedzę, że panna Rebeka i jej kompania nie są zainteresowani lekcją.- rzekł nauczyciel zwracając uwagę wszystkich na nas.
Pięknie.
-Bo wiem pan..- zaczął Connor.- Ponoć mamy grać w zbijaka. Omawiamy strategie.
-Ah tak?- zmarszczył brwi.-To pochwalcie się waszymi pomysłami przed całą klasą.
- Yyyyy jak wszyscy wiem, Cameron jest elastyczny dlatego stanął by w drugiej linii, oraz ma cela, więc Austin, który dobrze łapię wszystkie piłki, podawał by mu je, a on w tym czasie by zbił naszych przeciwników.- rzekłam pewna siebie.
-A ty?- dopytał.
-Ja jak wszyscy wiem jestem bezpieczna, bo ten kto się odważy we mnie rzucić piłką, zginie marnie.- odrzekłam poważnie, na co nauczyciel skinął głową nie dowierzając.
Trzeba przeżyć ten w-f i spinkalać do wujka Liam'a i Brett'a zapytać się o Leo. Bo mam złe przeczucia, a ja przeczuciom ufam.
YYYYYYYYY
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top