!23!Ryan

Rozejrzałem się po wszystkich. Leo stał przygaszony, a obok niego czatował zaniepokojony Dorian. Austin stał z boku z Carlos'em i dyskutowali na migi ze sobą. Mam wrażenie, że oni naprawdę coś tak ze sobą kręcą i zaczynam mieć chyba paranoje białowłosego. Lydia i Cameron stali pełni energii i czekali na rozwój akcji. Rebeka chodziła se powoli, a obok niej Sam i Taylor krążyli jak pieski na smyczy. Tylko Gabriel pisał z kimś na telefonie zawzięcie. 

-To idziemy już?- zapytałem zaciekawiony. 

-Daj się człowiekowi skupić. Ja już idę jakieś 5 minut, ale nadal nie wiem gdzie.- mruknęła na mnie nasza pani Mapa. - Chcę iść na morze, ale i nad góry, ale...- urwała i rozejrzała się po nas zaskoczona.

-Wszystko okej?- zaalarmowany czarnowłosy znalazł się natychmiast blisko niej. 

-Tak tylko.- zaciągnęła się powietrzem.- Czuję Tapioce, a wy nie?- powiedziała zaskoczona.

-Ta..co?- zdziwił się chłopak i rozejrzał po nas poszukując pomocy.

-Jest to taki naleśnik serwowany w Olindzie w Brazyliiiiii...- powiedział Sam.- Czyli Brazylia? 

-Jej!- ucieszył się Gabriel.- Zawsze chciałem tam jechać.

-Prowadź.- powiedziała miło Lydia i pokazała Rebece ręką żeby szła pierwsza. 

-Zgubimy się i pretensje do siebie miejsce, bo to nie będzie moja wina.- uprzedziła brązowowłosa. 

I tak właśnie zaczęła się nasza podróż. Szliśmy z dobre kilkanaście  godzin, co kilka kilometrów przerwy. Jednak coś daje ten rypany w-f.Nikt się nie odzywał, tylko Cameron co chwila mówił nazwy jakiś zwierząt, które zobaczył i tłumaczył Gabriel'owi jak one żyją, a coś mi się zdaje, że on to wiedział. W końcu jako pierwszy padł o dziwo Taylor. 

-Dobra na dziś koniec.- powiedział i stanął przed naszą Mapą. - Zaraz będzie ciemno, lepiej rozbijmy namioty, bo ta łąka jest w sam raz.  

-Ma rację.- Lydia ziewnęła.- Chłopaki rozkładać namioty. 

-Co? Dlaczego my?- oburzyłem się natychmiast. 

-A dlaczego niby my?- spojrzała na mnie wymownie. 

-Może dlatego, że to wy kobiety macie lepsze rozplanowanie przestrzenne niż my?- mruknąłem zadowolony ze swojej odpowiedzi. 

-Ale to wy jesteście do pracy w terenie, a po za tym Rebeka wygląda jak trup, a ja mogę sobie zrobić krzywdę, chcesz tego?- zapytała i posłała mi zadziorny uśmiech. 

-Od razu mi tu z krzywdą wyjeżdżasz?- wywróciłem oczami.

-A dlaczego, nie?- zachichotała słodko. 

-Teraz się jeszcze pocałujcie!- krzyknął Carlos przechodząc obok nas z jaką torbą. 

Ocknąłem się i odwróciłem wzrok od jej ślicznych oczu i odsunąłem się trochę. Nawet nie wiem, kiedy znalazłem się obok niej tak blisko. Widocznie przyciąga mnie do siebie swoim idealnym ciałem.  Kurwa, co ja gadam! 

-Ja nie wziąłem namiotu.- jęknął zrozpaczony Austin w środku tego gwaru co się zrobił. 

-Możesz spać ze mną.- zaproponował Carlos.- Mam dużo miejsca. 

-Jasne.- odpowiedział blondyn i jak zaklęcie nagle zrobiło się cicho. 

Każdy z nasz wpatrywał się w chłopaków jak w idiotów, a oni mając nas gdzieś zaczęli rozkładać namiot. Albo po prostu nas ignorują, bo widzę jak Austin wykonuje swoje ruchy trochę skrępowany. 

-Oni tak serio?- zapytał Gabriel.- Czy coś ich opętało? 

-Wiesz, że zawsze można się pogodzić?- mruknął do niego Cameron nadal męcząc się z rozplątywaniem jakiegoś sznurka, a rudy podszedł i pomógł mu w tym i zaczęli ze sobą cicho rozmawiać. 

-Carlos i Austin siedzą zakochani na kominie i całują świnie jedna świnia im uciekła i ...Ała!?- krzyknął Sam i rozmasował swoją potylicę w którą dostał z rozciągniętej ręki Carlos'a.- Za co to? 

-Za to, że jesteś głupi.- odpowiedział zadowolony z siebie. 

Zajęło nam jakieś pół godziny ogarnięcie się ze wszystkim. Namioty były ustawione w okół siebie z wejściami do środka. Było ich 9, wszyscy mieli swoje, tylko dziewczyny spały razem i Austin z Carlos'em, boże jak to dziwnie brzmi. Na środku zrobiliśmy ognisko i znaleźliśmy każdemu po kamieniu. Patyki też skołowaliśmy, bo okazało się, że Cameron przemycił pianki. 

-Czasami mam wrażenie, że podchodzimy do tego za bardzo lajtowo.-odezwał się nagle Sam. 

-A dokładniej?- zapytał Gabriel zjadając piankę z patyka i nie dość, że zaczął jęczeć bo była gorąca to jeszcze pobrudził się cały na buzi. 

- Idiota.- zaśmiałem się z niego, a za mną reszta. 

-No chodzi mi o to, że za kilka miesięcy nadejdzie jak by apokalipsa.- pokazał gestem rąk jakiś wybuch.- A my w czarnym zadupiu jesteśmy. 

-Sam ma rację.- poparła go Lydia siedząca obok mnie.- Musimy coś zrobić. 

-Tylko nie mów mi, że codziennie wieczorem po wędrówce będziesz nasz uczyć grupowo walki, bo padnę na zbity ryj.- jej brat wymamrotał i patrzył w ognisko dość pustym wzrokiem jak nie on. 

W ogóle połowa z nas zaczyna zachowywać się dziwnie. Zaczynając od Leo, kończąc na dwóch zakochanych w sobie gołąbkach. Coś czuję, że połowa rzeczy mnie omija, ale jestem obok. Może czas zacząć się przyglądać bardziej otoczeniu?

-To dobry pomysł.- ucieszyła się ruda i uśmiechnęła się szeroko.- Od jutra zaczynamy trenować. W końcu muszę z was robić ludzi.

-Mów za nich. Ja umiem walczyć.- oburzył się Sam.

-A właśnie,  jak tam w rodzinie?- zapytał niepewnie Dorian, który siedział obok lekko załamanego Leo.

Od kiedy wrócił z rozmowy z ciocią Samirą dziwnie się zachowuje. Nie pytaliśmy o powód tego, ale musi być dość osobisty skoro nawet nie powiedział Dorian'owi, przecież to takie psiapsi. 

- Dobrze. Pogodzili się i dało się to odczuć w nocy, bo ściany się cienkie.- mruknął i mina mu zrzedła, ale nadal się lekko uśmiechał.- Cieszę się ich szczęściem w końcu mają siebie, nie?

- W ogóle nasi rodzice są chorzy, wiecie?- odezwał się Carlos, a napotykając prawie każdego z nas zdziwione spojrzenie dodał z westchnieniem.- Z tego co mówili poznali się w wieku od 16 do 18 lat i w ciągu około 3 tygodni powstała Lydia,a my kilka tygodni później, czaicie? A nas pouczają. 

-Bo mają doświadczenie, oni byli sami.- westchnął Cameron podnosząc zmieszany wzrok.- Jesteśmy gnojkami bez doświadczenia, a oni mieli go zanadto. 

-I dobrze prawisz.- Gabriel go poparł.-Chociaż w końcu mamy coś z ich krwi nie? nie jesteśmy aż tacy tępi.

-No patrząc na ciebie nie był bym tego taki pewny. wtrącił się Taylor, a my wybuchliśmy śmiechem. 

Siedzieliśmy tak chyba z 2 godziny. Śmiejąc się i słuchając głupich żartów Gabriel'a i Sam'a, ale nagle Rebeka wstała i podeszła do rudego i stanęła dość blisko niego i zaczęła wycierać mu buzię ręką. Lekko się zdziwiłem, ale to w sumie nasza Rebeka, więc to nie powinno być nic zaskakującego. 

Jednak Taylor i Cameron nie za bardzo wyglądali na zadowolonych z ich zachowania, bo kiedy dziewczyna w końcu od niego się odsunęła zaczęli ze sobą rozmawiać.

 Chyba czas włączyć tryb agenta i trochę ich poszpiegować, bo nie podoba mi się atmosfera. 

YYYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top