21.Thomas
Następnego dnia wstałem jak nowo narodzony. Nie wiem dlaczego, ale od kiedy otworzyłem oczy, uśmiecham się jak do sera. Szybko się ogarnąłem i wyszedłem z pokoju. Dziś nie poszedłem po resztę . Poradzą se beze mnie w dotarciu do klasy.
Zaraz!
Zatrzymałem się na środku akademika. Dziś jest kurwa sobota!
- Pięknie. - syknąłem.
Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do swojego lokum lekko zły. Co się ze mną dzieje! Nie dość że wstałem o 6, żeby być gotowym na te tortury, to jeszcze już się rozbudziłem i spać nie pójdę bo się wkurwiłem. Rzuciłem się na łóżko, przytulając małą poduszkę, wpatrując się w broń na ścianie. Moje myśli mimo woli zleciały na zły to.
- Kurwa! - huknąłem i odwróciłem się na plecy. - Pierdolony Dylan i jego pierdolony przepiękny uśmiech.
Leżałem tak, patrząc w sufit, rozmyślając o szatynie. Jego pięknym uśmiechu, błyszczących oczach , miękkich włosach oraz nieziemskim głośnie anioła. Skoro ja spać nie będę, to jeżeli on zaśmiecił mi myśli, też spać nie będzie. Wstałem poprawiając włosy i ruszyłam w stronę pokoju Dylana. Kiedy byłem już na niebieskim poziomie, lecz moją uwagę przykuło coś innego. Jestem akurat na momencie najcięższych korytarzy i po lewej stronie są okna. Jest 6:40, a już ktoś na boisku się kręci? Poszedłem bliżej i zobaczyłem dyrektora L. On przypadkiem nie mówił , że w soboty śpi do dwunastej? Rozglądał się na boki, jak by się bał. Potem zniknął w jakimś zaułku szkoły.
Yhym....
Dziwne?
Chwilę stałem w miejscu patrząc na boisko, po czym wzruszyłem ramionami, wracając do marszu.
Stanąłem pod drzwiami chłopaka i zacząłem w nie stukać z całej siły jaką miałem. Usłyszałem z pokoju huk, więc za przestałem czynności, ale kiedy nic się nie stało, chciałem zacząć na nowy pukać w drzwi, lecz za nim moja rękę dotknęła drewna, drzwi otworzyły się szeroko, a mi serce stanęło w piersi. Dylan kurwa mać grecki bóg stał przede mną w samych bokserkach. Jego włosy odstawały w każdą stronę świata, co wygląda uroczo. Wyraz twarzy ma taki jak by właśnie wstał. Mój wzrok samowolnie powędrował w dół na jego dobrze wyrzeźbione mięśnie brzucha. Ktoś grzejnik włączył, bo jakoś gorąco się zrobiło.
- Tommy?- szatyn powiedział lekko roześmianym głosem, oczywiście od razu spojrzałem mu w oczy.- Wiem, że jestem gorący, ale pożerać mnie wzrokiem nie musisz.
- Chciał byś. - prychnąłem.
- Tak jasne. Wejdziesz czy mam tak stać w samych bokserkach? - mruknął z figlarnym uśmiechem, opierając się o framugę.
Z jednej strony może stać w tak seksownej pozycji, a z drugiej, jak inni mogą go zobaczyć tak pokazanego, to coś się we mnie gotuję.
Przeszedłem obok niego i stanąłem obok łóżka.
- Co tu robisz?- zapytał mnie, idąc w moją stronę. - Stęskniłeś się już za mną?
Zdaje mi się, czy on robi to specjalnie. Idzie jak po jakimś pierdolonym wybiegu!
- Tak jasne. - mruknąłem. - Po prostu nie chciało mi się spać i...
- Myślałeś, że dziś piątek?- przerwał mi.
- Nie prawda. - podniósł brwi do góry, kiedy zaprzeczyłem - Może.- dodałem po chwili.
- Blondyneczko.- westchnął i usiadł ciągnąć mnie na swoje kolana. Poczułem jak moje policzki zapłonęły na ten gest. - Położymy się razem.
- To bez sensu i tak nie zasnę. - westchnąłem.
- Próbować zawsze można. - szepnął mi do ucha.
Położył się bokiem, łapiąc mnie w pasie. Miedzy moimi plecami, a jego klatką piersiową nie było nawet milimetra odstępu, nasze nogi były splecione jak warkoczyk. Czułem jego oddech na karku i to było przyjemne. Nawet bardzo. Było mi ciepło i przytulnie. Czułem się bezpieczny i kochany, jak nigdzie indziej. Czułem się jak w domu. Prawdziwym domu.
Ramiona Dylan'a to mój dom.
Moje powieki zaczęły być cięższe, a oddech spokojniejszy.
- Mówiłem kochanie, że próbować można. - szatyn powiedział cicho, następnie pocałował mnie w kark. - Dobranoc skarbie.
Nie odpowiedziałem. Po prostu odpłynąłem.
DYLAN
Leżałem chwile obok chłopaka przytulając go do siebie, aż nie zasnął. Wstałem i kucnąłem przed jego słodką twarzyczką. Jak można być tak uroczym i słodkim jednocześnie?
- Śpij dobrze słońce. - pocałowałam go w te złote kudełki, przykryłem go kocem zabranym z fotela, po czym się ubrałem i wyszedłem z pokoju.
Miałem poczucie winy, że go zostawiam samego w moim pokoju, ale nie mogłem tego odwołać. To nie tak, że umówiłem się z chłopakami na 7 rano na spotkanie drużyny, dotyczące nowych. Zaspałem, dlatego że do późna rozmyślałem o blondyneczce. Wszedłem do pokoju Evan'a bez płukania i jak się okazało przyszedłem ostatni. Wszyscy patrzyli na mnie lekko zirytowani oraz zdziwieni. Co poradzić? Ja zawsze na spotkaniach byłem pierwszy!
- No w końcu księżniczka przyszła. - prychnął Brett.
- Spadaj. - syknąłem i usiadłem na wolnym z foteli.
- Skoro wszyscy już są to proponował bym zrobić głosowanie kogo bierzemy,żeby nie było, bo i tak wiemy kogo wybierzemy. - Evan wstał i zaczął coś jeszcze pierdolić, ale go nie słuchałem.
Moje myśli krążyły w okół jeden osoby. Miała ona piękne czekoladowe oczęta, puszyste blond włoski i olśniewający uśmiech.Trzema słowami. Tommy jest niesamowity. Po każdym względem. Wygląd, charakter, myśli oraz to jak się słodziutko rumieni. Pewnie myślał, że nie zobaczyłem jego rumieńców, jak go posadziłem sobie na kolanach i..
- Ziemia do Dylana! - wydarł mi się Chris do ucha.
To jeden z naszych ziomków z drużyny. Spoko kumpel.
- Co się drzesz kretynie zacofany! - odkrzyknąłem podskakując na fotelu.- Bardzo kurwa śmieszne.- prychnąłem.
Reszta gamoni podśmiewywała się pod nosem ze mnie.
Ciołki!
- Ględzę już od trzech minut do ciebie, a ty jak imbecyl się do ściany uśmiechasz. - wytkał mi palcem Evan.
- Nie przesadzaj. - machnąłem ręką i oparłem łokcie na kolanach. - To bierzemy Liam'a i Mikey'go?
- Ym no chyba tak. - powiedział zmieszany chłopak.
- Skoro wszystko ustalone no to nara głąby. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju chłopaka.
Liam i Mikey dobrze grają i przydadzą się w drużynie. Ta Brett nie będzie chociaż narzekał są mu się na treningi chodzić nie chce.
Do swojego apartamentu wszedłem jak najciszej się dało. Spojrzałem na łóżko i zobaczyłem przesłodki widok. Blondyneczka miała zamknięte oczy i lekko rozchylona usta, smacznie se spał słodziak . Z lekki uśmiechem położyłem się obok niego wcześniej zrzucając z siebie koszulkę. Przytuliłem się do jego pleców i zamknąłem oczy. Jest taki ciepły.
- Gdzie byłeś? - usłyszałem jego cichy głosik.
- Na zebraniu drużyny. - odpowiedziałem mu. - Liam będzie w drużynie.
- To było oczywiste że będzie. - rzekł i odwrócił się do mnie twarzą.
Spojrzałem mu w oczy od razu. Kocham to robić. Widzę wszystkie jego emocje, które ukrywa. Ponoć oczy to zwierciadło duszy. Oparłem czoło o te chłopaka, nie odwracając wzroku od jego oczek.
- Mogę zadać ci pytanie? - spytałem niepewnie.
Jak się nie zgodzi będę taki zażenowany!
- Już to zrobiłeś.- wytkał mi.- Ale śmiało pytaj.
- Czy chciał byś być moim chłopakiem? - zapytałem zamykają oczy.
Usłyszałem cichy chichot blondyneczki, więc uchyliłem jedno oko.
-Oczywiście.- odpowiedział.
Nawet mogłem poczuć, jak kamień wielkości statku wycieczkowego spada mi z serca.
Szybko zgarnąłem go w objęcia. Znam go ledwo dwa tygodnie , a on już jest dla mnie całym światem, który kocham. Tommy wtulił się w moją klatkę piersiową, obejmując ją mocno. Jak taka słodka przylepa! Leżeliśmy tak się przytulając jakieś dziesięć minut, dopóki ktoś nie wparował do mojego pokoju. Podniosłem wkurzony spojrzenie, które trafiło na Minho. Chłopak otworzył szeroko swoje skośne oczy i otworzył usta. Po czym zrobił kilka kroków w tył i zamknął cichutka drzwi.
- Kto to był? - zapytało moje słoneczko.
- Minho. - rzekłem, zakopują twarz w jego pięknych włosach.
- Co chciał? - dopytywał. Ciekawska bestia.
- Pewnie coś kombinuje dla Brad'a. - wypaliłem.
- Jak da mu cukierki to mu wybaczy. - powiedział cichutko.
- A znając Minho wynajmuje właśnie jakiś jacht. - zaśmiałem się.
- Zobaczymy. -mruknął.
- Wstajemy? - zapytałem go.
- Już i tak nie jasne. - westchnął.
- Mówiłeś tak ostatnio i co z tego wyszło? - zapytałem.
- Cichaj mi tam. - powiedział i wstał z łóżka zaczynając się rozciągać.
Stanął centralnie przed mną i zaczął wyciągać ręce w boki, mrucząc przy ty jak dziki kot. A jego tyłeczek był teraz tak podkreślony przez te rurki, że zaraz coś mi stanie!
- Gapisz się. - blondyn odwrócił się do mnie przodem.
- Może. A ty byś się nie gapił? - zapytałem
- Zboczeniec. - mruknął pod nosem.
- Twój zboczeniec. - założyłem koszulkę i wstałem, łapiąc go za rękę.- Idziemy coś zjeść?- mruknąłem.
- Myślałem, że pójdziemy teraz do reszty. - powiedział smutno.
- To choć do reszty. - uśmiechnąłem się szeroko.- Ale chcę buziaka.
- A se chciej.- prychnął i ruszył w stronę drzwi.
Dogoniłem go i razem wyszliśmy z pokoju. Blondyn w pewnym momencie zatrzymał się i stanął na palcach. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Chce mi coś na ucho powiedzieć? Zdziwiłem się, kiedy delikatnie musnął swoimi ustami mój policzka bardzo blisko ust. Miałem ochotę go pocałować, ale nie chcę go spłoszyć. Chcę go mieć przy sobie na zawsze.
- To chodźmy. - powiedział radośnie i pociągnął mnie za rękę w stronę pokoi na oddziale zielonym.
Mam nadzieję, że Liam i Scott nie urwą mi głowy. Ich się trochę boje, ale i tak najbardziej przeraża mnie Alex. Niby słodka, ale jak by chciała głowę, by mi urwała.
XXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top