20.Thomas

Kiedy masz dość znajomych,  a szczególnie pewnej natrętnej osoby,  zróbcie to co ja.
A mianowicie, zatkajcie sobie uszy i śpiewając coś co przyjdzie wam do głowy, idźcie szybkim krokiem przez korytarz do waszego pokoju.

Było tak pięknie i co?

Jajco z tego wyszło!

Po lekcjach poszedłem z Alex i Brad'em do pokoju chłopaka. Było fajnie... Właśnie było!

Zaczęli mnie wypytywać o Dylan'a. To już nie moja wina, że się zarumieniłem,  jak przypominało mi się to w jakiej sytuacji znaleźliśmy się wcześniej. Co swoja drogą bardziej ich rozjuszyło,  ale to wszystko przez szatyna!

To on mnie zaczepił jak wychodziłem z klasy i to on mnie złapał za rękę i to on nas wywalił i to wszystko kurwa przez niego! Później to on ze mną przyszedł pogadać i ja się pytam czy skrytka za śmietnikami jest, aż tak oczywista? Mimo tego, że mnie wkurwia jak nikt inny to nie mam serca skrzywdzić go. Jest na to za śliczny i gorący. Przede wszystkim gorący.

Wyszedłem z pokoju Brad'a,  kiedy padło pytanie o to czy chciał bym go pocałować. Odpowiedz  jest oczywista,  wiec szybko wyszedłem z pokoju. I jak to się dla mnie skończyło. Wpadłem na tego matoła od siedmiu boleści!

- Blondyneczko! - krzyknął doganiając mnie Dylan. Czy on nie rozumie tego, że nie chce z nim gadać! - Tommy. - jęknął i zrobił coś czego bym się po nim nie spodziewał.

Przygwoździł mnie do ściany. Złapał moje nadgarstki w dłonie i umieścił je na wysokości mojej głowy. Skubaniec szybki jest i silny!  I on niby włada wodą?  No chyba nie!  Bardziej ziemi, albo ma moc piękności, jeżeli taka istnieje.

- Posłuchaj mnie śliczności ty moje. - syknął groźnie. Jak on chce być groźny z takim tekstami?- Pójdziesz teraz ze mną, tak ?

- No chyba śni... - nie dokończyłem przerwał mi uradowany.

- Fajnie,  że się zgodziłeś! - krzyknął i pociągnął mnie przez korytarz.

On ma rozdwojeni jaźni czy jak?

Próbowałem wyszarpać rękę z jego uścisku,  jednak mi się za bardzo nie chciało. Jestem ciekawy gdzie mnie prowadzi. Może do jakieś piwnicy? 

- Pokażę ci coś fajnego. - odwrócił głowę w moją stronę, by spojrzeć mi w oczy.- Tylko nie spiernicz jak cię puszczę.

Nie odpowiedziałem. Balem się, że coś palne głupiego lub za jąkam się jak jakiś idiota. A ja muszę mieć dobrą reputacje,  albo chcę wypaść na niedostępnego w oczach Dylan'a.

Byłem zdziwiony, kiedy opuściliśmy akademia i udaliśmy się  w stronę budynku szkolnego.

Chce żebym mu dał korki z matmy?

I jeszcze większe zdziwienie ogarnęło mnie jak pokazał mi tylnie wejście do szkoły, które o dziwo było otwarte. Weszliśmy do sali zajęć dodatkowych. Zatrzymał się na środku sali i spojrzał na mnie spojrzeniem od którego nogi mi zmiękły.

- Chcę ci coś pokazać. Tylko nie uciekaj Tommy. - powiedział cicho po czym puścił moją rękę.

Zrobiłem tak jak kazał. Szatyn ruszył w kierunku ściany po czym włączył światło,  które było w wiele kolorów. Alex by się spodobały. Podszedł do mnie i stanął na przeciw mnie .

- Zamknij swe piękne oczka.-polecił.

Zrobiłem to o co prosił. Serce wiedziało, że Dylan nie zrobi mi krzywdy. Po raz pierwszy w życiu ktoś się mną tak interesuje. Znaczy, tak jak Dylan mną. Wiele osób interesowało się mną przez moją moc,  ale zawsze jakoś udało mi się wyplątać z takich afer. Jednak teraz jest inaczej. Jak próbuje uciec coraz bardziej zaplątuje się w swoich myślach i co gorsza uczuciach.

- Otwórz oczka blondyneczko. - szepnął przy moim uchu chłopak.

Nie powiem, że nie, ale przeszły mnie ciarki po ciele , kiedy ciepłe powietrze owiło płatek mojego ucha.Wykonałam jego polecenie i z zachwytu moje oczy i buzią otworzyły się.

- To jest piękne. - szepnąłem obracając się w okół swojej osi.

Staliśmy po środku jakieś bańki. Woda z której była ona stworzona,  cały czas poruszała się, mieniąc się przy tam milionami barw.Nawet nie wiedziałem, że istnieje tyle kolorów! Wyciągnąłem niepewnie rękę w stronę błony i moje palce dotknęły chłodnej cieczy, a kolory rozdzielały się pod moimi palcami tworząc magiczne wzory.

- Niesamowite. - szepnąłem i spojrzałem na Dylan'a.- Jak ty to robisz?

- Moc Tommy. - pomachał rękoma.- I to ty jesteś niesamowity.

Zbliżył się do mnie, chcą zapewne mnie pocałować,  a mi w głowie zapaliła się czerwona lampka.

- Ściągnąłeś mnie tu , żebym się z tobą przelizał?! - krzyknąłem zły na niego i na samego siebie.

Czemu ja z nimi tu przyszedłem?

- Co? Nie!  - zaprzeczył od razu. - To nie tak!

- Wiesz co? Spierdalaj! - krzyknąłem i używając mocy wyszedłem  z bańki,  ruszając w stronę drzwi.

- Thomas! - krzyknął Dylan, wybiegając za mną. - Stój  do cholery!

Złapał mnie za nadgarstek i obrócił  w swoją stronę.

Zobaczyłem jak woda w której staliśmy zamienia się w parę i znika. Imponujące,  ale tego nie powiem bo jestem zły!

- Czego!? Puść mnie!- wydarłęm się na niego.

Próbowałem  wyrwać mu swoją rękę i przez przypadek zwaliłem krzesło z ławki , która stała obok nas. Skąd ona się tu kurwa wzięła!  Zacisnąłem usta w wąską kreskę i zamrugałem szybko próbując przegonić ból w dłoni. Kurwa z czego oni wykonują te krzesła? Kamienia,  cementu czy  cegły?

- Wszystko okej? - pyta się zmartwiony.

Jest słodziutki jak się martwi i troszczy. Do tego te błyszczące oczka... Thomas stop! Pamiętaj, że jesteś na niego zły!

- Tak. -syknąłem wyrywając rękę z uścisku.- Nie dotykaj mnie.

- Posłuchaj mnie , dobrze? - powiedział i zagrodził mi drogę ucieczki.

Skubaniec jeden niedomyty!

-Mów szybko, bo chcę sobie iść. - syknąłem nie patrząc na niego.

Dylan westchnął lekko zirytowany, ale zaczął mówić.

- Chciałem ci to pokazać. - oznajmił. - Tego bąbla wodnego, którego się nauczyłem trzy dni temu i to już nie moja wina,  że jesteś tak śliczny i cukierkowy, że przyciągasz mnie do siebie blondyneczko. - spojrzałem na niego w szoku.

- C-co? - wykrztusiłem po chwili ciszy. - Jesteś niepoważny! - krzyknąłem i zacząłem machać rękoma. - Ty w ogóle, wiesz co mówisz?!

I los to wredna męda i szuja, bo zajebałem drugą ręką w krzesło, które jak jego bliźniak,  spadło z trzaskiem o ziemię.

- Kurwa! - wrzasnąłem i zacząłem przeklinać na siebie w myślach.

- Tommy niezdaro. - powiedział szatyn i złapał mnie za bolącą rękę. - Bardzo boli?

- Jak cię kopnę w jaja też cię zaboli? - powiedziałem naśladując jego głos pełen troski.

- Będzie strasznie bolało. - powiedział z uśmiechem i spojrzał mi głęboko w oczy.

On mi zaraz duszę wyciągnie jak tak dalej będzie się lampił!

- Powiesz mi jeszcze, dlaczego. - szepnął, nadal skazując każdy centymetr mojej twarzy.

- Dlaczego, co?  - rzekłem,  równie cicho co szatyn.

Przed chwilą miałem ochotę mu urwać ten pusty kasztan, nazywany potocznie głową, a teraz jestem zafascynowany tym co mówi i tymi jego błyszczącymi oczkami. Boże zachowuje się jak Brad na widok różowego!

- Dlaczego się tak zachowujesz  blondyneczko? - zapytał kładąc dłoń na moim policzku.- Nigdy nie był bym w stanie zrobić ci krzywdy.

- Bo ja mogę zrobić krzywdę tobie. Jestem niebezpieczny i nie obliczalny. - pokręciłem głową na boki.- Czemu ty się mnie tak uczepiłeś? Nie warto.

Po co ma się męczyć z kimś taki jak ja?  Mogę przez przypadek zrobić mu krzywdę jak się wkurzę i stracę kontrole. Mimo tego, że jest wrednym, pustym,  gorącym,  słodkim i przystojnym  chłopakiem,  który na pewno nie jestem godzien. Ja nie miałem ani jednego chłopaka w swoim życiu! Jestem jebanym prawiczkiem!

- Tommy... - westchnął i złapał moją twarz w dłonie. - Posłuchaj mnie. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz, widzę to w twoich oczach. A uczepiłem się ciebie dlatego, że jesteś słodki, piękny oraz inteligentny , czasami opanowany, a przede wszystkimi twój charakter jest niesamowity. Masz piękne oczka i włoski. Nie dasz się łatwo pokonać w walce i masz szczęście, bo ja takich uwielbiam. I już to mówiłem, ale powiem jaszcze raz, przyciągasz mnie do siebie jak nikt inny.

Wow.

Speszony odwróciłem wzrok.Tego się nie spodziewałem. Nikt jeszcze tak mi nie powiedział. Zawsze mówili, że jestem słodki,  ale to co on mi wyznał, kompletnie mnie wmurowało w podłogę.

Mówiłem mojej ekipie, że mamy się od nich trzymać z daleka,  a sam co robię? Kazałem mi wtopić się  w tłum , więc co mi szkodzi? Nie jestem pewny, co do niego czuję, ale jednak boję się tego uczucia. Nie jestem pewny, czy on mówi szczerze,  ale wolę nie dociekać do prawdy. Raz się żyje. Trzeba skakać na głęboką wodę, a najlepiej z wodospadu.

- Dylan ja... - nie wiem co powiedzieć.

- Proszę, daj mi szansę.- spojrzałem znowu w jego oczy. - Zaopiekuje się tobą. Tak, tak wiem znamy się tylko kilka dni, ale ja wiem Tommy...

- C-co wie-esz? -za jąkałem się ponownie.

- Że ty jesteś moim skarbem,  moją duszą i sercem.- oznajmił i pocałował mnie w czoło.

Czy on...

Jak on...

On jest nie normalny!

Znamy się ledwo ponad tydzień, ale ja też nie jestem lepszy.

Od początku coś mnie do niego ciągnęło i to działało w obie strony.

Mnie ciągnęło do niego,  a jego do mnie.

- Chodźmy do pokoi,  okej? - zapytał i złapał mnie za rękę.

Wyszliśmy z budynku szkoły i ruszyliśmy w stronę akademika. Między  nami panowała cisza, ale była przyjemna. W końcu, kiedy dotarliśmy pod moje drzwi, spojrzałem na Dylana. Okazał się, że patrzy na mnie bardzo intensywnie.

- Coś nie tak? - zapytałem niepewnie.

- Wszystko dobrze po prostu podziwiam piękno. - uśmiechnął się szeroko.

- Spadaj. - powiedziałem. - Idę spać, tobie też to radze jest po północy.

- Dobranoc.- powiedział, po czym dał mi buziaka w policzek.

Nie minęło kilka sekund, a tego już nie było.

Wszedłem do pokoju i oparłem się o drzwi plecami,  próbując uspokoić palpitację serca.

Jak się przez tego dekla nie wyśpię, to mu pokaże!

XXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top