!20! Gabriel

-Czyli twierdzicie, że Rebeka jest mapą i musi was gdzieś poprowadzić?- dopytał się wujek Markus siedząc na krześle w salonie u Lydi.

W ogóle byli tu nasi wszyscy rodzice. Oni siedzieli po jednej stronie i na nas patrzyli jak na wariatów, a my po drugiej jak przerażone kury zagonione do kąta. Jak byśmy chcieli wcisnąć się w tą kanapę i zniknąć. Szczególnie przerażający wzrok był ten wujka Thomas'a. On chce nam chyba wyciągnąć duszę. 

- Tak?- odpowiedział niepewnie Leo.

-To super!- krzyknął uradowany.- Miłej podróży i pamiętajcie o zabezpieczeniach. 

Spojrzałem kątem oka na Sam'a, a jego mina mówiła wszystko. Czasami watro nie przyznawać się do rodziców. 

- To jeszcze dzieci!- oburzyła się moja mama.

-Liam to w wieku 16 lat był w ciąży.- wtrącił się do tego mój ojciec. 

-No i?- mruknął wymieniony wcześniej wujek.- Masz do tego jakiś problem? 

-Nie chodziło mu o to.- wtrącił się wujek Thomas.- Chyba o to, że oni to jeszcze dzieci w dosłownym znaczeniu tych słów. DZIECI. 

-Ale to wy w ich wieku już żyliście na własną rękę gdzieś w lesie.- odpowiedział mu jego mąż. 

-A masz coś do tego?- wujek Scott warknął oburzony, na co wujek Max pokręcił głową z politowaniem.- A ty co? Padaczki dostałeś?

I właśnie w ten sposób zaczęła się ich kolejna kłótnia. Tak jest na każdych spotkaniach. Wszystko jest spoko i fajnie, aż nagle ktoś coś palnie i jak lawina poleci wielka wymiana groźnych słów. Najwięcej w tedy krzyczy wujek Liam. Czasami zastanawiam się czemu Leo jest taki cichy i grzeczny skoro jak i jeden i drugi z rodziców do takich nie należą. Chociaż ostatnio stał się jakiś inny. Jak by odważniejszy i bardziej pobudzony. 

Spojrzałem na Ryan'a, który wyglądał jak potłuczony. Lydia obudziła go jakieś 20 minut temu, kiedy przysnął na niej. Jednak jego wzrok był rozbawiony. Inni też na poważnych nie wyglądali. Zmarszczyłem brwi, kiedy zobaczyłem, że Austin i Carlos siedzą obok siebie i zerkają co chwila rozśmieszeni w swoją stronę. Kosmici ich porwali i przejęli ich ciała! Jestem tego pewny! Później mój wzrok znalazł się na Cameron'ie i tam został na dłużej. 

Nie rozumiem tego. Próbowałem już wszystkich możliwych sposobów, żeby go poderwać, ale on na nic nie idzie. Serio nie wiem co mam zrobić, żeby zwrócił na mnie uwagę. Trochę to boli, bo on mi się serio podoba, a nie jestem z tych którzy ukrywają swoje uczucia. Wszyscy wiedzą, że na niego lecę i on też to wie. Jestem przecież przystojny i jak mi tu się oprzeć można, no?! Jednak ostatnio zrobił się jakiś milszy i częściej ze mną gada. Powinienem być zadowolony, ale jak widzę w jego pięknych oczach poczucie winy to naprawdę robi mi się przykro, bo na pewno czuję się osaczony przeze mnie ...

 Czyli muszę dać mu przestrzeni, bo się do mnie jeszcze bardziej zrazi, a tego nie chcę za żadne skarby tego świata i innych wymiarów i które wieżę tak, a propo. 

-Czyli  twierdzisz, że ślub ze mną to był błąd!?- warknął wujek Theo, co mnie zaciekawiło.- To wracaj sobie do bycia tym strażnikiem!- krzyknął jeszcze i ruszył szybkim krokiem do wyjścia z domu.

Sam zakrztusił się i patrzył na swoich rodziców jak by zobaczył ducha. Jego oczy błyszczały przerażeniem. Wujkowie bardzo często się kłócą i to zdecydowanie za dużo razy przy nas, ale takie słowa jeszcze niepadły. A wnioskując po minie Sam'a takie słowa jeszcze nie padły z ich ust. 

-Kochanie czekaj.- mężczyzna jeszcze krzyknął i wybiegł z domu za swoim mężem. 

-Szczęście, że ja czasami potrafię ugryźć się w język.- mruknął wujek Brett. 

-Dokładnie czasami.- odpowiedział wujek Liam.- A wracając do waszego pytania, ja się zgadzam. 

-Co?!- zdziwili się wszyscy włącznie z nam. 

Wujek jest bardzo troskliwy wobec Leo i byłem przekonany, że będzie trzeba go namawiać. 

-My robiliśmy gorsze rzeczy w ich wieku.- mruknął w swojej obronie. 

-Na przykład?- zadałem pytanie korzystając z okazji. 

Zazwyczaj unikali takich tematów i nie odpowiadali na takie pytania. Z wielkim trudem udało się naszej paczce wyciągnąć coś na temat ich zamieszkania. Okazało się, że jeden rodzic większości z nas mieszkał już sam w wieku 14 bądź 15 lat. A ja błagałem moją mamę na pójście na imprezę miesiąc przed, a i tak nie poszedłem. 

-Kiedyś ja i Thomas wystraszyliśmy cały całe miasto i jego okolice drąc się na cały leguratorrrrrrrr..- skończył i chyba teraz zdał sobie sprawę z tego co powiedział, bo zrobił typową minę przegrywa. 

Nasi rodzice spojrzeli na niego jak na kretyna, a potem na nas. 

-Czyli czas na szczerość, tak?- zapytała ciocia Alex i westchnęła, spoglądając na Rebekę.- Teraz dużo dowiesz się o swojej matce młoda, a wy słuchać. 

- Będzie bajeczka.- skomentował Ryan i wygodniej się ułożył, obejmując przy tym Lydie i ja widziałem te porozumiewawcze spojrzenia jej rodziców. 

I w ten sposób dowiedzieliśmy się całej historii naszych rodziców. Od poznania się i ciężkich początków do miłości i wielkich szaleństw. 

-Też chcę jeździć na dinousiach.- skomentował Carlos na co wszyscy posłaliśmy mu zdziwione spojrzenie.- Musiało być fajnie. 

-Jak ty jechać, żeby się nie zjebać?- zapytał wujek Dylan na co zaśmieliśmy się wszyscy. 

-Tak i jak my się o ciebie zamartwialiśmy.- rzekł wujek Brad.- Byłaś taka głupia Alex.

-Dzięki, a wy wszyscy wciąż jesteście.- odpowiedziała.

- Chodzi nam o to, że my nie mieliśmy nikogo, kto by się nami zajął i się o nas troszczył, więc robiliśmy co chcieliśmy, bez względu na konsekwencje tego.- rzekł w końcu wujek Scott.- Ale wy macie nas.- tu spojrzał na swojego męża, a potem z powrotem na nas.- Kochamy was i nie darowalibyśmy sobie, gdyby któremuś z was się coś stało.

-Od razu złe scenariusze.- wywrócił oczami Cameron.- Jesteśmy zaradni i...- zerknął na nas uważnie.- Większość z nas jest mądra. 

-Czyli mam rozumieć, że tu mowa o mnie?- prychnąłem i spojrzałem na niego z podniesioną brwią. 

-Skoro tak uważasz nie będę zaprzeczać.- odpowiedział i uśmiechnąłem się słodko. 

- Ja tak nie uważam.- pokręciłem głową na boki.- To ty jakoś dziwnie sformułowałeś te zdanie i na mnie spojrzałeś.

-Spekulacje.- machnął na mnie ręką przez co otworzyłem buzię oburzony.

-Przypominają mu was.- wujek Izak mruknął i zerknął na  rodziców Dorian'a. 

- On zachowywał się jak jakiś kretyn.- wyprostował wujek Thomas.

-Ale w końcu uległeś mojemu urokowi i jesteś mój.- odpowiedział jego mąż i cmoknął go w czoło przyciągając do siebie. 

-Czyli możemy iść?- odezwała się w końcu Lydia.

-Tak.- odrzekli chórem nasi rodzice. 

YYYYYYYYY

POSZUKUJĘ SEKRETARKI: 

GŁÓWNE ZADANIE:

-przypominanie o wstawieniu rozdziału w odpowiednim terminie, bo mam zapierol i zapominam. 

KWALIFIKACJE POTRZEBNE:

-osoba musi mieć kalendarz  

ZGŁOSZENIA PRZYJMUJĘ CAŁY CZAS I ZACHĘCAM O WZIĘCIA TEJ BEZPŁATNEJ POSADY!

Dziękuję za uwagę 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top