!17!Carlos

Nie wiem dlaczego to zrobiłem! To był taki odruch. Odsunąłem się od niego po chwili i napotkałem parę brązowych oczu patrzących się na mnie z przerażeniem. 

Austin odskoczył ode mnie jak poparzony na drugi koniec kuchni. 

-To nie jest odpowiedź.- mruknął pod nosem, a jego czy się zaszkliły przez co moje serce skurczyło się boleśnie.- Przyjaźniliśmy się od dzieciństwa. Później ty oddaliłeś się ode mnie, kłóciłeś się i mnie uderzyłeś nie raz, a teraz po tych latach stać cię jedynie na powiedzenie przepraszam i pocałowanie mnie?! Nienawidzę cię!

Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Blondyn odwrócił się i pobiegł na górę cały zapłakany zapewne do swojego pokoju. 

Wiem, że Austin mnie nie nienawidzi, bo znam go mimo tych lat rozłąki i niegadania za sobą. Nie zmienił się za bardzo. Znam go. Jest teraz rozdarty i przerażony tą sytuacją jaka nastąpiła. Chociaż tego krzyku się nie spodziewałem. 

Niewiele myśląc pobiegłem za nim na górę. Leżał na łóżku twarzą do poduszki. Słyszałem jak łka w poduszkę i w moich oczach też pojawiły się łzy. Nie chcę go przecież krzywdzić. Podszedłem do niego powoli, przymykając drzwi do pokoju i usiadłem na łóżku. 

- Austin.- szepnąłem i przejechałem ręką po jego blond loczkach.- Proszę, przestań płakać.- jęknąłem żałośnie.

Chwilę tak siedzieliśmy, znowu w ciszy. Uwielbiam gadać, a zwłaszcza plotkować, ale przy blondynie jakoś mi cisza nie przeszkadza. Jak byliśmy dziećmi to ja zazwyczaj prowadziłem monologi ze samym sobą, a on tylko kiwał głową na znak, że słucha. Były też momenty, kiedy nic nie mówiliśmy i po prostu, leżeliśmy wtuleni w siebie, patrząc w niebo. Kochałem te chwilę. 

-Dlaczego.- wykrztusił w końcu chłopak, ale nie podniósł głowy.- Powiedź dlaczego Carlos. 

-Ja.. ja nawet nie wiem od czego zacząć.- mruknąłem.

-Od słów.- bruknął na co uśmiechnąłem się szeroko.

-Jak byliśmy dziećmi zawsze bawiliśmy się razem, każdą możliwą chwilę jaką miałem wolną chciałem spędzić z tobą, wiesz?- zacząłem kolejny już w swoim życiu monolog.- Byliśmy dość mądrzy i jak by dojrzali jak na te 12 lat. Może nie kujony, ale zawsze najmądrzejsi. Pamiętasz te czasy? I właśnie w tedy..- zawahałem się nagle. Jeżeli mu to powiem teraz będę miał to z głowy i poznam jego odpowiedź, a jeżeli nie to zmarnuję okazję jaką dał mi los, więc wbiłem wzrok w obrazek na jego ścianie i zacząłem ponownie.- W tedy zdałem sobie sprawę, że jestem inny niż reszta. Byłeś dla mnie oparciem w tym naszym małym wieku. Taki miły i nieśmiały mały knypek, który wszystko wie. Podziwiałem cię cały czas. Byłem dumy z takiego przyjaciela, ale nagle coś jako mały knypek se uświadomiłem. Nie byłeś dla mnie w tedy jak przyjaciel, widziałem w tobie wszystko co najlepsze i stało się. Dwunastolatek zauroczył się w swoim przyjacielu. Przeraziła mnie ta myśl tak bardzo. Nie chciałem cię stracić, ale doprowadziłem do tego. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że wtedy cię uderzyłem. Ta myśl nie dawała mi spokoju Austin. Przepraszam cię tak bardzo za to, że cię w tedy uderzyłem te kilka razy. Codziennie winię się za to, bo straciłem najlepszego przyjaciela przez jakieś wyobrażenia dwunastolatka. 

Nawet nie wiem, kiedy z moich oczu wypłynęły łzy. Nie pamiętam, kiedy zacząłem płakać. Jednak przestałem, gdy poczułem jak blondyn podnosi moją rękę, która nadal była w jego włosach i wtula się w mój tors mocno. Na początku zszokowały mnie jego czyny, ale po chwili również mocno go objąłem. Zanurzyłem nos w jego włosach i zaciągnąłem się jego zapachem. Nie zmienił szamponu. Nadal używa czekoladowego. 

Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. 

- I to było tego powodem.- szepnął cichutko.- Myślałem, że mnie nienawidzisz. 

-Nigdy bym cię nie znienawidził.- odszeptałem. 

-Nadal jesteś we mnie no...- mruknął zmieszany i podniósł lekko głowę. 

Spojrzałem w jego oczy. Były lekko czerwone, a na policzkach zostały zaschnięte ślady po łzach. Wiedziałem w nich tak wiele. Zawsze widzę jego emocje w oczach. To jego zwierciadło. Zaczynając od zaciekawienia, kończąc na nadziei. 

Skinąłem lekko głową. 

-Ja w tobie też.- szepnął naprawdę cicho. 

Moje serce waliło mi w piersi jak młot. Znowu ten dziwne uczucie w brzuchu. Nachyliłem się i ponownie tego dnia przywarłem do jego ust.

Chwilę staliśmy w tej pozycji, aż ku mojemu zdziwieniu Austin zaczął poruszać ustami. Nie żeby coś, ale ja tu rządzę. Więc natychmiast to ja przejąłem kontrolę, nacierając na jego delikatne wargi. Smakował pastą do zębów, czyli dziś jeszcze nic nie jadł. Później coś w niego wepcham, bo teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie.

Nagle usłyszałem jakiś cichy huk na dole, co spowodowało, że blondyn oderwał się od moich ust i rozejrzał po pokoju. 

-Słyszałeś to.- zapytał,  ale potem spojrzał na mnie i zarumienił się obficie, a chcąc to ukryć schował twarz w mojej szyi, wywracając nas na jego łóżko.- Co my robimy? 

-Leżymy.- odrzekłem.-Oddychamy, mrugamy, mówimy, myślimy. 

-Nie o to mi chodziło Carlos.- odbruknął.- Nie gadaliśmy ze sobą 3 lata, a teraz...

-Się całujemy i przytulamy.- dokończyłem za niego.- Pogadamy o tym później Austin, teraz chodź coś zjeść.

Blondyn podniósł głowę w górę i popatrzał na mnie z pod byka, na co puściłem mu buziaka. 

LYDIA

-Co się stało dzieciaki?- zapytała radośnie ciocia Ana, ale widząc stan Rebeki natychmiast jej radosny uśmiech zniknął i pojawiła się powaga.- Do salonu, połóż ją na stole. 

Czarnowłosy szybko wykonał to polecenia, a ja i Sam pościągaliśmy z niego rzeczy. Naprawdę nie wiem co się tu dzieje. Trzeba chyba porozmawiać z rodzicami, bo to się robi straszne. Mogę ukrywać wiele, ale jeżeli chodzi o bezpieczeństwo mojej ekipy, nic mnie nie powstrzyma. 

-Co się jej stało?- zapytała ciocia, podchodząc do niej z jakąś dziwną małą maszynką, przykładając Rebece do nadgarstka.- I co z jej ciuchami. 

-Wyciągnęliśmy ją z próżni.- odpowiedziałam.- Była w takim stanie. 

-Jak to z próżni?- zapytała zdziwiona.- Ciśnienie dobre, tętno i temperatura w normie.- szepnęła.

-Została tam wysłana przez przypadek.- sprostowałam.

-Ile tam była?

- Od wczoraj rano.- Leo spojrzał na ciało swojej przyjaciółki smutnym wzrokiem.

-Alex wie?- zapytała.

-Powiedziałem, że nocowała u mnie.- znowu niebieskooki odpowiedział. 

-Nie podoba mi się to.- kobieta skarciła nas wzrokiem, a dłużej zatrzymała go na Ryan'ie .- Co wy sobie wyobrażacie? Mogła tam zginąć!

-Ale tego nie zrobiła.- Sam palnął, na co dostał w żebra od Leo i skrzywił się.

-Co oznaczają te kreski i znaczki na jej ciele?- zapytała się ciocia już łagodniejszym tonem.- Bo mi to na mapę wygląda. 

YYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top